Eksplozja pod Hajfą; zginęło co najmniej 18 osób
W palestyńskim zamachu pod Hajfą na północy Izraela zginęło w środę rano co najmniej 18 osób - podała izraelska policja. Rannych zostało około 50 osób, z tego 11 jest w stanie krytycznym.
Do zamachu przyznała się radykalna organizacja palestyńska Islamska Dżihad. Działająca w Bejrucie telewizyjna stacja Hezbollahu - Al-Manar TV - oświadczyła, że atak przeprowadziły Brygady Jerozolimy, militarne skrzydło Islamskiej Dżihad.
Bezpośrednio po zamachu premier Izraela Ariel Szaron zwołał w Jerozolimie nadzwyczajne posiedzenie rządu, na którym omawiana ma być riposta izraelska na ten akt terroru.
Wśród ofiar zamachu - jak wynika z informacji, podawanych przez agencję EFE - znajduje się wielu żołnierzy.
Wyładowany materiałami wybuchowymi samochód-pułapka uderzył na drodze w pobliżu miejscowości Meggido pod Hajfą (kilka kilometrów od granicy z Zachodnim Brzegiem Jordanu) w autobus, którym ludzie rano jechali do pracy. Autobus wyruszył z Tel Awiwu - po drodze zatrzymywał się wielokrotnie, zabierając wielu pasażerów z arabskich miast na trasie.
Część ofiar spłonęła żywcem.
Był to już 60. palestyński atak samobójczy od 28 września 2000 r. - początku tzw. drugiej intifady (powstania palestyńskiego).
W Izraelu natychmiast obarczono odpowiedzialnością za ten akt terroru lidera Autonomii, Jasera Arafata. Cytowany przez agencję France Presse rzecznik rządu izraelskiego Awi Pazner oświadczył w wywiadzie radiowym, że Arafat zachęca organizacje terrorystyczne do podobnych aktów. (mag)