ŚwiatEkspert: Syryjskie dzieci już nawet nie pamiętają czym jest dzieciństwo

Ekspert: Syryjskie dzieci już nawet nie pamiętają czym jest dzieciństwo

Syryjskie dzieci w obozach dla uchodźców nie pamiętają czym jest dzieciństwo - powiedział PAP psycholog syryjskiego pochodzenia prof. Bassam Aouil. Jego zdaniem Europa to dla uchodźców "konieczna alternatywa", bo w obozach na Bliskim Wschodzie nie da się żyć.

Ekspert: Syryjskie dzieci już nawet nie pamiętają czym jest dzieciństwo
Źródło zdjęć: © AFP | JOSEPH EID

Prof. Bassam Aouil jest prezesem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego i wykładowcą na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jak podkreślił, mali Syryjczycy muszą się zmagać z poważnym stresem pourazowym, wymagającym specjalistycznej pomocy.

- Pytam dzieci w obozach dla uchodźców, czy pamiętają cokolwiek z normalnego świata. Rzadko które odpowiada: pamiętam, że kiedyś było coś normalnego, że były normalne ulice, normalne pokoje - bo to co widzą na co dzień wcale takie nie jest - powiedział.

- Rozmawiając z nimi pytam też, czy coś jeszcze pamiętają ze swojego rodzinnego domu, mówią: mieliśmy więcej zabawek, swój pokój, swoje miejsce, ale już wtedy rodzice często płakali - dodał.

Jak zaznaczył psycholog, syryjskie dzieci zmagają się z ogromną traumą, z bardzo poważnym stresem pourazowym. - Na ogół te urazy psychiczne są tak silne, że potrzebują niezwykle specjalistycznej pomocy. Szczególnie w obozach dla uchodźców na Bliskim Wschodzie takiej pomocy w ogóle nie ma; nie ma ani warunków ani specjalistów - mówił profesor.

- Pomagając staramy się uciekać do pewnych skróconych metod, które dałyby jak najszybszy efekt. Musimy też tę pomoc dopasować do warunków życia w takich miejscach. Jest to więc np. psychodrama, bajkoterapia - czyli takie podejścia, w których z dziecka można wyciągnąć jego lęki, urazy, całą złą pamięć - dodał.

Prof. Aouil podkreślił, że niezwykle ważne jest także, aby dzieciom dać pewien wzór tego, jak mają postępować, rozwiązywać ewentualne konflikty, adaptować się do nowych warunków. Praca ta jest też o tyle trudna, że nigdy nie wiadomo jak długo ta skomplikowana sytuacja potrwa. - Musimy tak pomagać, by dzieci przygotować do każdego kolejnego dnia, a nikt z nas przecież nie wie, czy jutro okaże się trudniejsze od wczoraj, czy może lepsze - zaznaczył profesor.

Konsekwencje stresu pourazowego mogą doprowadzić do bardzo poważnych następstw psychologicznych także w późniejszym, dorosłym życiu. W przypadku dzieci może to być m.in. nieustanne przeżywanie tragedii, wiążące się z następstwami fizycznymi, jak nocny płacz, moczenie się, przyśpieszona akcja serca. Dzieci mogą być ponadto agresywne, wrogie, nadpobudliwe, bądź wręcz przeciwnie - zamknięte w sobie, ze skłonnością do depresji, niską samooceną, lękami, wycofujące się z życia społecznego.

Zdaniem psychologa urazy psychiczne trzeba wyleczyć i do tego potrzebna jest bardzo specjalistyczna pomoc i konkretne działania. - Taka terapia, jak np. bajkoterapia to raczej "mocne tabletki uspokajające", które nie likwidują problemu, bo do leczenia tego potrzebni są terapeuci, specjaliści, których po prostu nie ma. Wyjeżdżając do obozów staram się tam na miejscu szkolić osoby z wyższym wykształceniem humanistycznym, blisko humanistycznym, by mogły adaptować dzieci do nowych warunków - powiedział Aouil.

Nie tylko dzieci, ale i cały naród syryjski - mówił profesor - jest bardzo przywiązany do swojego kraju. - Dla Syryjczyka dom, to miejsce w którym się urodził, w którym się wychował, do którego tęskni, do którego chętnie wraca. Kiedy pracowałem wśród Syryjczyków w Libanie, w Turcji, w Jordanii, w różnych innych krajach - to marzeniem dla każdego uchodźca był powrót do domu. W Libanie mówili jednoznacznie, pokazywali palcem - tam jest nasz dom, chętnie byśmy tam wrócili, nawet gdybyśmy mieli zginąć - tłumaczył.

Jak mówił Aouil, w momencie, kiedy tylko sytuacja w Syrii się ustabilizuje na tyle, by zagrożenie dla życia było tam mniejsze, niekoniecznie nawet żeby nie było go w ogóle - zdecydowana większość Syryjczyków będzie chciała wrócić do swojej ojczyzny. Według badań, które profesor przeprowadzał wśród uchodźców, także w Europie, chęć powrotu do kraju deklaruje ponad 90 proc. Syryjczyków.

Jego zdaniem Europa jest dla mieszkańców Syrii jedynie "konieczną alternatywą". Jak tłumaczył - w pierwszych latach kryzysu w 2011, 2012 roku, z obawy o własne życie szukali oni schronienia w sąsiednich państwach; Libanie, Turcji czy Jordanii. Tam czekali na poprawę sytuacji w ich własnym kraju, z nadzieją, że za chwilę będą mogli wrócić do siebie.

- To trudna sytuacja w tamtych krajach; brak nadziei, poczucie bezradności, poczucie, że świat ich opuścił, pogorszenie sytuacji życiowej, zmusiła ich do szukania lepszego życia w Europie. Lepszego, czyli podobnego do tego, jakie prowadzili wcześniej. I tak jak tam miało to być tylko życie czasowe, tak samo czasowe będzie tutaj - mówił.

Profesor wskazywał, że warunki, w jakich żyją uchodźcy w krajach Bliskiego Wschodu są dramatyczne.

- Że są tragiczne, to nawet jest mało powiedziane. Oni tam żyją w warunkach ciężkiego przetrwania. Bardzo często obraz rodziny w tych obozach to matka i trójka, czwórka dzieci. Bardzo często kilka rodzin mieszka w jednym pomieszczeniu, bo trudno to nawet nazwać pokojem. To są garaże, piwnice, namioty. Nie ma warunków sanitarnych, normalnego życia - opowiadał Aouil.

- W okresie letnim temperatury dochodzą tam w środku do 60 stopni, zimą - spadają poniżej zera. Ani latem nie ma klimatyzacji, ani zimą ogrzewania. Woda jest porcjowana, nie ma jak się myć, bo jeśli rodzina wykorzysta wodę, nie ma później co pić. Trudno jest także o jedzenie. Podobnie, wszystko zależne jest od pory roku - jeśli jest lato, mogą sobie sami czegoś nazbierać, zimą - jest z tym problem - dodał.

Warunki jakie panują w obozach dla uchodźców w Europie są bez porównania lepsze, i jego zdaniem "obóz" jest tu traktowany wyłącznie jako nazwa administracyjna, bo nie można tego porównać z tym, w jakich warunkach zmuszeni są do funkcjonowania Syryjczycy na Bliskim Wschodzie.

- W Europie to nie są obozy, to się tylko tak nazywa. To jakby hoteliki lub budynki, w których uchodźcy przebywają czasowo, w większości do momentu, aż otrzymają status uchodźcy. Byłem w kilku takich miejscach w Polsce, w Niemczech i innych krajach, i te warunki są tam zupełnie inne, są lepsze - mówił.

- Mimo, że w tych miejscach dochodzi często do konfliktów między samymi uchodźcami z różnych krajów, bo każdy walczy tu o pierwszeństwo do lepszego życia, to taka jest niestety prawidłowość: człowiek, który znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, staje się egoistyczny. Ale to nie może dziwić, bo ten egoizm jest wpisany w trudne sytuacje - podsumował profesor.

Rozmawiała: Anna Jowsa

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)