ŚwiatEkspert: NSA kłamie, elektroniczna inwigilacja jest nieskuteczna

Ekspert: NSA kłamie, elektroniczna inwigilacja jest nieskuteczna

Wbrew temu, co mówią władze USA, prowadzona przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) inwigilacja elektroniczna jest nieskuteczna. NSA ma na swoim koncie wiele ogromnych porażek; każdy może paść jej ofiarą - mówi ekspert ds. wywiadu James Bamford.

Ekspert: NSA kłamie, elektroniczna inwigilacja jest nieskuteczna
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Boris Roessler

Bamford od 30 lat zgłębia tajemnice NSA, najpierw jako dziennikarz śledczy, a potem autor książek. W bestsellerze "The Shadow Factory", uznanym za jedną z najlepszych książek 2008 roku, z detalami opisał stosowane na masową skalę praktyki inwigilacji elektronicznej. Ostrzega, że każdy, nawet przekonany, że nie ma nic do ukrycia, może paść ofiarą NSA.

PAP: Rewelacje ujawnione przez Edwarda Snowdena powinny być znane każdemu, kto przeczytał pana książkę "Shadow Factory" pięć lat temu. Czy był Pan zaskoczony czymś, co pokazały tajne dokumenty ujawnione przez Snowdena?

J.B: Było kilka szczegółów zupełnie nowych, w tym statystyki mówiące o ogromnej skali zbierania danych internetowych. Ale przede wszystkim te dokumenty potwierdziły autentyczność moich informacji. Poznaliśmy kodowe nazwy programów inwigilacji.

Jak pisze pan w książce, Stany Zjednoczone od 10 lat mają dostęp do wszelkiej komunikacji elektronicznej, która przechodzi przez amerykańskie sieci szerokopasmowe. Po co więc NSA osobny program PRISM, dający dostęp do serwerów firm internetowych?

- Myślę, że dzięki inwigilacji na światłowodach NSA może uzyskać dostęp do około 80 proc. komunikacji, która przechodzi przez USA. Dzięki PRISM może uzyskać dostęp do dziewięciu największych firm internetowych w kraju - czyli w sumie prawie do wszystkiego

Czy jest jakiś kraj europejski, który nie współpracuje z NSA? Na ujawnionej przez Snowdena mapie czerwonymi kropkami zaznaczono punkty dostępu do systemu internetowej inwigilacji XKeyscore. Nie wszędzie na mapie Europy są te czerwone kropki.

- Nie musisz mieć punktu dostępu w każdym kraju, bo przecież kable przechodzą z jednego kraju do drugiego i kolejnego. Jeśli masz dostęp w jednym miejscu, to możesz z niego uzyskać sporo informacji z innych państw. Nie wiem, jak wiele krajów współpracuje z NSA. Ale wszystkie organizacje wywiadowcze robią podobne rzeczy co NSA, czyli podsłuchują.

Prezydent USA Barack Obama mówi, że wszystkie kraje szpiegują. Ale różnica jest taka, że nie wszystkie kraje mają u siebie dziewięć największych firm internetowych. Poza tym inne kraje nie mają tyle pieniędzy co USA, by podsłuchiwać cały świat. No i nie bombardują Bliskiego Wschodu, więc nie muszą tak się martwić o terroryzm.

Ale, jak czytamy w Pana książce, NSA ma na koncie wiele spektakularnych porażek: nie powstrzymała pierwszego zamachu na World Trade Center w 1993 r. ani ataków na ambasady USA w Kenii i Tanzanii w 1998 roku. Wymknęli im się też zamachowcy z 11 września 2001 r. W tym czasie budżet NSA regularnie rósł.

- Cały problem w tym, że Kongres nie wie, jak bardzo NSA jest nieskuteczna. Po pierwszych rewelacjach Snowdena NSA zapewniła, że dzięki PRISM aż 54 razy zapobiegła akcjom terrorystycznym. Kilka dni temu powiedziała już, że było to "więcej niż tuzin razy" - czyli o ponad połowę mniej! NSA utrzymuje, że udaremniła zamach na metro w Nowym Jorku w 2009 r. dzięki PRISM. Ale to się udało głównie dzięki informacjom pochodzącym od Brytyjczyków. NSA nie odegrała tu znacznej roli. Inny przykład, jaki podaje za sukces, jest naprawdę żenujący - znaleźli faceta w San Diego, który wysłał 8 tys. dolarów do jakiejś grupy w Somalii. OK, szkoda Somalii, ale co to ma wspólnego z nami? Jeśli to jest najlepsze, co mogą wymyślić, to NSA naprawdę nie działa.

Tymczasem oni nadal kłamią. W Kongresie mówili niedawno, że zlikwidowali program zbierania metadanych o e-mailach, ponieważ był za drogi. To bzdura! Rozwiązali go, bo nie działał.

Czy więc lepiej rozwiązać i inne programy?

- Za mało wiem, by to stwierdzić. Ale na pewno trzeba się tym programom przyjrzeć bliżej. Na pewno rozwiązałbym program zbierania metadanych telefonicznych. To całkowita strata czasu. Przegapili zamachowca z Times Square w 2010 r., a także zamachowca, który planował wysadzić bombę w samolocie do Detroit w 2009 r. Ci faceci w NSA zbyt długo jadą na oszustwach.

Amerykanie wydają się coraz bardziej oburzeni programami inwigilacji. W Izbie Reprezentantów prawie przeszła poprawka ograniczająca budżet NSA. Czy spodziewa się Pan silniejszych reakcji ze strony Kongresu?

- W społeczeństwie rośnie poczucie, że NSA dostała wolną rękę i wykorzystuje to, by stale rozszerzać zakres swej działalności. Kongres udowodnił, że poniósł porażkę od samego początku. Dlatego widziałbym w komisji ds. NSA oprócz kongresmenów także przedstawicieli mediów, organizacji praw obywatelskich. Wszystko powinno być otwarte dla opinii publicznej. Dalsze tajemnice nie mają już sensu.

Amerykanie muszą też wreszcie pozbyć się histerii terroryzmu. To jest szalone! Ile osób zostało zabitych w USA przez terrorystów od zamachów 11 września? Mniej niż 20. A 50 tys. umiera co roku od broni palnej.

Wiele osób twierdzi, że nie przejmuje się inwigilacją NSA, bo nie ma nic do ukrycia...

- Możesz nie być tak niewinny, jak ci się wydaje. Wywiad popełnia sporo błędów. Ted Kennedy, brat prezydenta (Johna F. Kennedy'ego) nie mógł wsiąść do samolotu przez kilka miesięcy, bo osoba o takim samym nazwisku była na czarnej liście. Pod obserwacją służb jest 875 tys. osób. Twój wniosek o kredyt dla firmy może zostać odrzucony, bo mieszkasz w domu należącym do kogoś na liście. Albo możesz być opiekunką dziecka osoby pod obserwacją i raz albo dwa razy w tygodniu kontaktujesz się z nią przez internet lub telefon...

Każda osoba na liście dzwoni do jakichś 100 osób tygodniowo. Każda z nich dzwoni do kolejnych 100 osób. W rezultacie masz dziesiątki tysięcy nazwisk ludzi, którzy nic nie zrobili, ale są w bazie danych, ponieważ NSA chce sprawdzić, czy naprawdę jesteś mechanikiem samochodowym, czy jest to tylko przykrywka dla działalności terrorystycznej, czy opiekunka jest naprawdę tylko opieką do dziecka, czy też słowo "dziecko" w mailu jest zakodowaną informacją o bombie...

Czy NSA Pana obserwuje?

- Moje relacje z nimi opierają się na miłości i nienawiści. Po mojej pierwszej książce grozili mi dwukrotnie procesem, bo odmówiłem oddania tajnych dokumentów. Ale po mojej drugiej książce, która ukazała się w maju 2001 r. zorganizowali w NSA promocję połączoną z podpisywaniem książki, a dyrektor NSA zaprosił mnie do domu na kolację. W tej książce opisałem, że po 1978 roku NSA starała się, by nie naruszać prawa. Ale potem, jak zobaczyłem, co zrobili po 11 września i opisałem to w "Shadow Factory", znowu mnie znienawidzili.

Czy używa Pan Facebooka i Twittera?

- Muszę. Skoro o tym piszę, to muszę wiedzieć jak to działa. Ale nie umieszczam żadnych osobistych informacji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)