Ekspert Antoniego Macierewicza ws. Smoleńska: możliwe, że zrobiłem błąd
– Ja nie twierdzę, że ktokolwiek stara się kłamać, ja szanuję bardzo ekspertów. Możliwe, że oni zrobili błąd, możliwe, że ja zrobiłem błąd – stwierdził w programie "Polityka przy kawie” w TVP1 dr Wiesław Binienda, który przygotowywał ekspertyzy dla parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza ds. badania katastrofy smoleńskiej.
– Ja nie twierdzę, że ktokolwiek stara się kłamać, ja bardzo szanuję ekspertów. Uważam, że powinniśmy wysłuchać wszystkich stron, usiąść przy wspólnym stole. Chyba to nie jest nic strasznego, jeśli są wątpliwości – mówił dr Binienda z amerykańskiego Uniwersytetu w Akron – twórca teorii, według której Tu-154M nie mógł stracić skrzydła po zderzeniu z brzozą.
– Możliwe, że oni (inni eksperci - przyp. red,) zrobili błąd, możliwe, że ja zrobiłem błąd – oświadczył. Dodał, że dopóki nie dojdzie do spotkania, w którym przeprowadzona zostałaby rozmowa merytoryczna, dopóty "trudno oczekiwać wniosków, po której stronie ten błąd leży”.
– Ja dopuszczam wszystkie rozwiązania, ja jestem naukowcem, nie politykiem. Biorę wszystkie opcje pod uwagę i dopiero po ich analizie dochodzę do prawidłowej konkluzji. Tymczasem politycy nie analizowali żadnych innych opcji oprócz błędu pilotów – przekonywał Binienda.
Pytany, na jakiej podstawie formułuje swoje wnioski, przedstawiane przez zespół Antoniego Macierewicza, jako bezsprzeczne, nie mając dostępu do dowodów, naukowiec odpowiedział, że "wszystkie dane, których użył są wzięte z raportu MAC i raportu Millera. Dodatkowe dane są z podręcznika reperacji samolotu Tu 154 M”.
Zapewnił także, że metodologia, którą posłużył się w swojej pracy, została wielokrotnie przetestowana, a wyniki badań z jej użyciem znalazły zastosowanie w budowie silników Dreamlinerów. – W metodologii, którą użyłem buduje się model matematyczny i za pomocą praw fizyki, które są w nim użyte, komputer przewiduje, co się dalej stanie. W tym wypadku model mówi, że to drzewo będzie ścięte, a uszkodzony samolot będzie mógł dalej lecieć. Metodologia, którą posłużyłem się podczas swoich badań, została przetestowana wielokrotnie – podkreślał.
Binienda oświadczył również, że uwagi innych naukowców, iż jego symulacje przeczą podstawowym prawom fizyki, to zwykłe oszczerstwa. – To są słowa, których zadaniem jest zdyskredytowanie mnie i mojej osoby – mówił. Pytany, skąd ma pewność, że jego tezy są prawdziwe stwierdził, że to nie są jego słowa. – Ja tylko powiedziałem, że po zderzeniu z brzozą skrzydło nie ma prawa odpaść. Powiedziałem, że musiałoby się to stać ok. sekundę później, czyli ok. 70 metrów za brzozą, 26 metrów nad ziemią . Dodał także, że "analizuje tylko pewne fragmenty tej katastrofy”.
Zobacz więcej na www.tvp.info