Egipt: strzelanina w Kairze - Bractwo Muzułmańskie zwołuje "marsze gniewu"
Strzelanina na placu Tahrir w Kairze. Jak relacjonuje specjalny wysłannik Polskiego Radia, napastnicy z półciężarówek ostrzelali posterunek wojska. Na razie nie ma informacji, czy ktoś został ranny. Na piątek Bractwo Muzułmańskie zwołuje "marsze gniewu", aby pokazać sprzeciw wobec armii i rządu tymczasowego. Nowe prawo stanu wyjątkowego pozwala policji na użycie ostrej amunicji, jeśli zaatakowane zostaną budynki rządowe.
Według informacji wysłannika Polskiego Radia Michała Żakowskiego strzały padły z dwóch półciężarówek. Świadkowie mówią, że słyszeli ogień z broni automatycznej. Do strzelaniny doszło przy wejściu na plac Tahrir. Nie wiadomo, kto odpowiada za atak.
"Marsz gniewu"
Tymczasem Bractwo Muzułmańskie wzywa do protestów. "Mimo że odczuwamy ból i żal z powodu straty naszych męczenników, ostatnia zbrodnia sprawców zamachu stanu wzmogła naszą determinację, by z nimi skończyć" - napisała islamistyczna organizacja.
Rzecznik Bractwa Muzułmańskiego mówi, że wściekłość tych ludzi jest nie do opanowania i dlatego muszą wyjść na ulice i pokazać, co myślą o sytuacji w kraju. Zastrzegł, że nie ma takiej możliwości, by ktoś kierował demonstracjami. W Egipcie może więc dojść do strać zwolenników Bractwa Muzułmańskiego nie tylko z policją, ale też z tymi, którym podobają się obecne władze.
Ugrupowanie liczy, że na ulice egipskich miast wyjdą miliony jego zwolenników.
Według nowego prawa, policja użyje ostrej amunicji, jeśli dojdzie do ataku na mienie rządowe. To daje siłom rządowym prawo strzelać do tłumu praktycznie w każdych okolicznościach.
Ponad 600 ofiar
Bractwo przyznaje, że zostało poważnie osłabione po starciach z policją w środę. Według szacunków islamistów, mogło zginąć nawet dwa tysiące osób. Dane oficjalne mówią o ponad 600 zabitych. 80 osób, w tym liderzy organizacji, zostało aresztowanych.