Dziury w ochronie premiera Morawieckiego. ”Koczują w samochodzie pod jego domem”
Ochrona premiera Mateusza Morawieckiego jest osłabiona. W Biurze Ochrony Rządu, które wciąż musi chronić jego poprzedniczkę Beatę Szydło, brakuje doświadczonych funkcjonariuszy i trzeba dobierać "ludzi z głębokiej rezerwy” - ustaliła Wirtualna Polska. – Morawieckiego chronią tylko dwie zmiany zamiast czterech. Pracują ponad normę, koczują w samochodzie pod jego domem, bo nie mają dyżurki. Wróciło podejście ”oby się udało” – mówi nasz informator.
27.12.2017 | aktual.: 27.12.2017 21:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Według naszych źródeł w BOR zmiana na stanowisku premiera, która nastąpiła na początku grudnia, spowodowała problemy z ochroną nowego szefa rządu. – Zgodnie z przepisami odchodząca premier jeszcze przez pół roku powinna mieć utrzymaną ochronę w takim samym zakresie, jak do tej pory (jako wicepremier Szydło będzie miała mniejszą - przyp. WP). Ten okres został skrócony do miesiąca, skończy się w styczniu, ale i tak spowodowało to problemy – Morawieckiego chronią tylko dwie zmiany zamiast czterech, jak to było u Szydło – przyznaje nasz rozmówca z BOR.
Co to oznacza w praktyce? Według zasad przyjętych w BOR podział funkcjonariuszy na trzy zmiany to absolutne minimum. – To umożliwia rotację. Jednego dnia funkcjonariusze ochraniają polityka, drugiego odpoczywają, a trzeci mogą przeznaczyć na szkolenie, np. trening strzelecki – mówi oficer BOR. W przypadku borowców chroniących premiera nie ma na to szans.
– Jest ich za mało, więc pracują do oporu, ponad normę, wyrabiają nadgodziny. Morawiecki sporo jeździ po Polsce, co dodaje roboty ochraniającym. Dzień i noc koczują w samochodzie pod jego domem, bo nie mają dyżurki, która u innych premierów była zapewniana. Nie są to odpowiednie warunki do pracy. Wróciło podejście ”oby się udało”. Nikt się jednak nie skarży, by zyskać punkty u nowego premiera. Dopóki nic się nie wydarzy, nie będzie problemu – mówi jeden z funkcjonariuszy.
Według naszych informacji braki w ochronie widać podczas podróży zagranicznych premiera, które wymagają zaangażowania większej liczby funkcjonariuszy. – Na wyjazdy zagraniczne trzeba dobierać ludzi z głębokiej rezerwy, czyli z „imprezówki” (mniej doświadczeni funkcjonariusze, którzy pracują w ochronie delegacji zagranicznych w Polsce – przyp. WP) – przyznaje nasz rozmówca.
Zdaniem innego problemy spowodowała też rozbudowana ponad miarę ochrona w rządzie. – Ochronę mają Witold Waszczykowski, czy Anna Zaleska. Nawet Beacie Kempie utrzymano ochronę po tym, jak straciła swoją funkcję. Po co im ochrona? Panuje przekonanie, że tylko po to, by mogli korzystać z wygodnej limuzyny z kierowcą. A BOR kupiło trochę nowych samochodów – tłumaczy oficer.
Wypadek premier Szydło, do którego doszło na początku roku w Oświęcimiu pokazał, do czego mogą prowadzić braki w ochronie i praca oficerów BOR ponad normę.
Jak ujawniła Wirtualna Polska za kierownicą limuzyny premier siedział wtedy kierowca, który zastąpił dwóch bardziej doświadczonych kolegów (jeden odbierał dni wolne, a drugi poszedł na zwolnienie).
Niepewność w biurze potęguje przyjęta przez parlament ustawa, która przekształci BOR w Służbę Ochrony Państwa. Ustawa o SOP ma wejść w życie w lutym.
- Wielu funkcjonariuszy się zastanawia, czy bardziej się będzie opłacało zostać, czy odejść na emeryturę. Nie wiadomo, na jakich zasadach będziemy pracowali w nowej firmie. Nie wiemy nawet, czy nadgodziny, które teraz wyrabiamy przejdą, czy przepadną. W lutym może się okazać, że wielu ludzi odejdzie – ocenia funkcjonariusz.
O problemy z ochroną premiera zapytaliśmy służby prasowe BOR. Rzeczniczka Katarzyna Kowalewska zapewniła nas, że Biuro realizuje swoje zadania, jednak odmówiła odpowiedzi na nasze pytania, które - jak napisała - dotyczą kwestii zawartych "w dokumentacji niejawnej". "W trosce o przestrzeganie przepisów o ochronie informacji niejawnej nie mogą zostać podane do wiadomości publicznej" - wyjaśniła rzeczniczka.