Dziennikarka wygrała z PiS w sądzie ws. spotu o uchodźcach. "Do dziś pozwani nie umieścili przeprosin"
Za sprawą afery mailowej wraca temat głośnego spotu o uchodźcach, który PiS opublikowało podczas kampanii wyborczej w 2018 roku. Wykorzystano w nim wizerunek byłej dziennikarki TVP Info Justyny Śliwowskiej-Mróz, która pozwała za to Prawo i Sprawiedliwość. Teraz jej mąż, prezenter TVN24 Radosław Mróz, przypomina finał tej sprawy. "Moja dzielna, odważna żona wygrała w sądzie. Wyrok jest prawomocny. Do dziś pozwani nie umieścili przeprosin" - napisał w mediach społecznościowych.
Wracając do wspomnień sprzed lat, Radosław Mróz napisał na Instagramie, że sprawa spotu kosztowała jego rodzinę "mnóstwo nerwów". "Nigdy nie udzielaliśmy publicznego poparcia żadnemu ugrupowaniu politycznemu. Nie wyraziliśmy żadnej zgody na wykorzystanie naszego wizerunku, na który pracujemy od wielu lat" – oświadczył.
Kontrowersyjny spot został zaprezentowany przez Prawo i Sprawiedliwość w październiku 2018 roku. Trwające minutę wideo przedstawia katastroficzną wizję Polski w 2020 roku.
Według czarnego scenariusza nakreślonego wówczas przez PiS, przez napływ imigrantów w kraju może wzrosnąć przestępczość, dochodzić do zamachów, a także mogą masowo powstawać muzułmańskie enklawy. Użyto w nim również wyjętego z kontekstu fragmentu relacji Justyny Śliwowskiej-Mróz, która wówczas była dziennikarką TVP Info.
Zobacz też: wrzawa po wypowiedzi kurator Nowak. Lekarz użył dosadnych słów
W lutym 2019 roku Śliwowska-Mróz złożyła pozew przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. - Byłam zszokowana. Domagam się przeprosin. Wizerunek żadnego dziennikarza nie powinien być wykorzystywany przez partie w celach politycznych - mówiła wówczas w rozmowie z Wirtualną Polską.
W grudniu 2020 roku sąd przyznał jej rację. - Sąd mocno podkreślił, że wykorzystanie dziennikarza do takiego spotu jest mocnym naznaczeniem i wpływa na niezależność dziennikarską. To ważny wyrok wskazujący, jak należy stosować przepisy o wizerunku dziennikarzy: wykluczone jest wykorzystywać nawet publiczne nagrania w celach, które mogą ograniczać tę niezależność – mówił mecenas Maciej Ślusarek, który reprezentował dziennikarkę.
Afera mailowa. "Polacy muszą dyskutować o uchodźcach"
Z ujawnionych w czwartek maili wynika, że z antyuchodźczego spotu niezadowolony był również premier. Nie chodziło jednak o bezprawne wykorzystanie czyjegoś wizerunku. Mateusz Morawiecki zwracał uwagę swoim doradcom, że w spocie dominują negatywne emocje.
Do maila premiera szybko odniósł się europoseł PiS Tomasz Poręba, który w 2018 r. był szefem sztabu wyborczego PiS przed wyborami samorządowymi. Polityk zapewniał premiera, że celem spotu jest m.in. mobilizacja wyborców Prawa i Sprawiedliwości oraz stworzenie "przeciwwagi do narracji o polexicie".
Rację przyznał mu Waldemar Paruch, wówczas szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych. "W zupełności Pan Tomek ma rację. Musimy przykryć tematem uchodźców sprawę polexitu, a innego tak mocnego nie mamy. Polacy muszą dyskutować o uchodźcach, a nie o polexicie" - tłumaczył.
Trwa ładowanie wpisu: instagram