"Dziennik Łódzki": Pijany policjant spowodował wypadek w sylwestra
Policjant z łęczyckiej drogówki spowodował kolizję w Borucicach (woj łódzkie). Jak wynika z informacji "Dziennika Łódzkiego", funkcjonariusz był pod wpływem alkoholu. Chociaż świadkami wypadku było około 30 osób, policja i prokuratura mają wątpliwości, czy samochodem kierował policjant.
Informację o wypadku z udziałem funkcjonariusza policji otrzymaliśmy przez platformę dziejesie.wp.pl.
Do kolizji doszło w sylwestra, ok. godz. 18.30 w miejscowości Borucice (gm. Grabów). Z nieustalonych przyczyn auto, którym kierował policjant z łęczyckiej drogówki, zjechało z drogi i uderzyło w drzewo - donosi "Dziennik Łódzki". Samochód uszkodził też część ogrodzenia. Z informacji dziennika wynika, że kierowca był pod wpływem alkoholu. Został lekko ranny i trafił do szpitala, skąd szybko wyszedł. Prokuratura bada sprawę, a komendant zawiesił funkcjonariusza w czynnościach służbowych.
- Potwierdzam, że było takie zdarzenie z udziałem naszego funkcjonariusza. Policjant był po służbie i jechał prywatnym autem. Sprawdzamy, co było przyczyną wypadku i kto prowadził, bo policjant nie jest jedynym właścicielem tego pojazdu. Przesłuchujemy świadków i zbieramy materiał dowodowy, na podstawie którego będziemy mieć dokładny obraz sytuacji i pewność, kto prowadził auto. Trwa śledztwo prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Łęczycy. Na tym etapie nic więcej powiedzieć nie mogę - powiedział gazecie aspirant Mariusz Kowalski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Łęczycy.
Prokuratura też ma wątpliwości, kto kierował autem i twierdzi, że to było wykroczenie.
- Na tym etapie mogę tylko potwierdzić, że doszło do kolizji. Bezpośrednio po niej pojawiły się wątpliwości, kto był osobą kierująca - powiedział Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Doszło tylko do uszkodzenia auta, prawdopodobnie kierowcy. Dlatego też przestępstwem może być kierowanie autem w stanie nietrzeźwości. Samo zdarzenie drogowe należy rozpatrywać w kategoriach wykroczenia - dodał.
"Nie był w stanie sam stać"
Mieszkańcy Borucic, którzy byli świadkami wypadku, nie mają wątpliwości, kto kierował samochodem. Jak twierdzi "dziennik Łódzki", kierowcę tuż po wypadku widziało ok. 30 osób. Wszystko dlatego, że kolizja wydarzyła się naprzeciwko remizy, gdzie młodzież akurat organizowała zabawę sylwestrową.
- Gdy wyszedłem, zobaczyłem opla astrę. Przód auta był na słupku i kręciły się przednie koła. Gdy otworzyłem drzwi, on wybełkotał „pomóż mi”. Od razu go poznałem. Ktoś z młodzieży wezwał pogotowie. Kierowca na początku nie reagował na to, co do niego mówimy. Nie chciał wyjść z auta. Wyciągnąłem go z kolegą, ale nie był w stanie sam stać. Najpierw myślałem, że ma coś z kręgosłupem. Potem zorientowałem się, że był aż tak bardzo pijany. To samo powiedział sanitariusz. Posadziliśmy go więc na kocu, a on od razu zasnął -powiedział dziennikowi jeden ze świadków.
- Pomogliśmy jeszcze włożyć go do karetki. To duży facet, więc wnosiło go sześć osób. Ja, kolega, dwóch ratowników oraz dwóch policjantów - dodał.
Źródło: "Dziennik Łódzki"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl