#dzieńdobryWP Leszek Miller demaskuje Antoniego Macierewicza
- Pozycja Macierewicza bierze się z dwóch względów. Pierwszy to religia smoleńska, której Macierewicz jest naczelnym kapłanem. Drugi - Macierewicz to jedyny polityk w obozie PiS, który dysponuje własnym elektoratem. Ten elektorat jest z nim silnie emocjonalnie związany. Kaczyński wie, że jego ewentualna dymisja spowoduje wyrwę - mówił na antenie Telewizji WP były premier Leszek Miller. Zdradził też, w jaki sposób - jego zdaniem - Duda mógłby próbować okiełznać szefa MON oraz co kryje się za nieustannym "lansowaniem" Bartłomieja Misiewicza.
31.03.2017 | aktual.: 31.03.2017 11:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przypomnijmy, prezydent Andrzej Duda dziś po południu spotka się z szefem MON. Zaproszenie ma związek z niesatysfakcjonującymi - w ocenie prezydenta - odpowiedziami, jakie otrzymał z ministerstwa na dwa pisma, dotyczące obsady stanowisk attaché obrony m.in. w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii oraz tworzenia Wielonarodowego Dowództwa Dywizji Północ-Wschód w Elblągu.
Macierewicz jak Kaligula
Kto wyjdzie zwycięsko ze starcia? Miller nie ma złudzeń. - Sądzę, że minister obrony. Jego pozycja w obozie PiS jest znacznie mocniejsza niż Dudy - tłumaczył w #dzieńdobryWP. Były premier porównał Macierewicza do cesarza Kaliguli, który "mianował konia senatorem, by pokazać światu, że może wszystko". - Lansowanie Misiewicza, mimo irytacji Kaczyńskiego, to ten sam odruch. Macierewicz pokazuje, że wolno mu wszystko i stać go na wszystko - stwierdził.
Duda jednak - w ocenie Millera - mógłby, gdyby chciał, próbować okiełznać Macierewicza. Jego zdaniem, ma ku temu co najmniej dwa instrumenty. - Po pierwsze, może zwołać Radę Gabinetową. W obecności Macierewicza można by było przeprowadzić debatę, np. nad stanem polskiej armii. Macierewicz musiałby odpowiedzieć na zadane pytania - tłumaczył. Drugi sposób, podkreślił Miller, to zwołanie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. - Ale prezydent nie korzysta ani z jednego, ani z drugiego - skomentował.
"Pełne zaniepokojenia" listy
Miller podkreślił, że jeśli prezydent pisze "pełne zaniepokojenia" listy do szefa MON, to nie jest wyraz mocy, tylko słabości. - W normalnych warunkach prezydent dzwoni do ministra i on jeszcze tego samego dnia lub następnego jest u niego w gabinecie. Ale to nie są normalne warunki - podkreślił.
Co mogłoby w oczach opinii publicznej "uratować" Dudę? - Musiałby w zdecydowanych słowach, bez szminki i pudru, odciąć się od polityki szefa MON. Teoretycznie, może to zrobić. Ale ani pani, ani ja, nie sądzimy, że to się stanie - podsumował Miller.