Dzieci z in vitro. Imię ojca nada urzędnik
Polskie prawo nie dopuszcza w akcie urodzenia informacji: ojciec nieznany. Jego dane się wymyśla, czasem robi to urzędnik – przyznaje Polka wychowująca razem z partnerką dwóch synów z in vitro. O polski akt urodzenia wystąpiła w konsulacie.
Polskie prawo nie dopuszcza w akcie urodzenia informacji: ojciec nieznany. Dlatego jego dane się wymyśla. W rubryce nazwisko wpisuje się nazwisko panieńskie matki, imię kobieta może wybrać sama. Jeśli nie, zrobi to za nią urzędnik.
Kiedy Marta usłyszała od urzędnika, że w akcie urodzenia swoich synów musi wpisać fikcyjne dane ojca, nie mogła w to uwierzyć. – Powiedziano mi tylko, że taki jest wymóg ustawowy, i że jeśli się nie zgodzę, to urząd i tak te dane wpisze – mówi. Dla urzędnika nie miało znaczenia to, że dzieci poczęte zostały dzięki metodzie in vitro, a dawca nasienia pozostaje anonimowy.
– Moje dzieci urodziły się za granicą – mówi Marta, która dwóch kilkuletnich synów wychowuje wspólnie z partnerką. - Kiedy matka jest Polką to dziecko otrzymuje obywatelstwo polskie. Na podstawie tego można mu np. wyrobić paszport, w przeciwnym razie będzie bezpaństwowcem. Dlatego o polski akt urodzenia wystąpiła w konsulacie. I właśnie tam dowiedziała się, że musi podać dane ojca.
- Byłam kompletnie zaskoczona. Napisałam do Urzędu Stanu Cywilnego w Polsce, urzędniczka odpisała: - Przecież każde dziecko ma ojca – opowiada Marta. - Cóż, nie zaprzeczam, ale ja go nie znam. I nie zamierzam robić z tego przed dzieckiem tajemnicy. Ostatecznie Marta zgodziła się na wpisanie do dokumentów dziecka fikcyjnych danych ojca. Dołączyła jednak oświadczenie, że robi to wbrew sobie. Mówi, że zrobiła to dla spokoju sumienia.
Kobieta ma związane ręce
Co ciekawe, przepisy narzucające Polkom umieszczanie w akcie urodzenia dziecka imienia i nazwiska ojca, nawet jeśli pozostaje on nieznany, obowiązują od niemal 70 lat, bo weszły w życie jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku. Zgodnie z ustawą Prawo o aktach stanu cywilnego (art. 61 ust. 2) fikcyjne dane ojca, czyli tzw. dane przesłaniające, wpisywane są obligatoryjnie. A kobieta ma związane ręce - nie ma prawa odwołać się od decyzji urzędnika, nie ma także możliwości sprostowania aktu urodzenia. Nawet ze względu na dobro dziecka.
Natalia w akcie urodzenia córki podała imię "Paweł”. Pierwsze jakie przyszło jej do głowy. - Te przepisy to problem – mówi – Planuję wyprowadzkę z dzieckiem za granicę. Żebym mogła je zameldować w nowym kraju, wymagana będzie zgoda ojca. Będę musiała tłumaczyć, że moja córka ojca nie ma i że nazwisko, które widnieje w jej dokumentach, nie oznacza realnej osoby. Natalia planuje przetłumaczyć polskie przepisy na język kraju, do którego jedzie. Ma nadzieję, że to wystarczy tamtejszym urzędnikom.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji innej recepty zresztą nie ma: - W celu wykazania, iż figurujące dane ojca są de facto tzw. danymi przesłaniającymi, należy przedstawić odpis zupełny aktu urodzenia. Dokument ten ujawnia pełną treść aktu urodzenia i figurujących w nim informacji. Jeżeli chodzi o informację o zamieszczeniu danych przesłaniających, będą one widniały w rubryce "adnotacje” – informuje DW ministerstwo. Adnotacji o tym, że w dokumentach wpisano fikcyjne dane ojca, nie ma już natomiast w odpisie skróconym aktu urodzenia, czyli tym, którym najczęściej posługiwać się będą matka lub dziecko.
Podobno chodzi o dobro dziecka
- Przepisy wprowadzono w czasach, gdy urodzenia pozamałżeńskie stanowiły margines i na ogół fakt ten był ukrywany. Regulacja związana była z ówczesną dyskryminacją dzieci pozamałżeńskich – mówi dr nauk prawnych Jakub Pawliczak z UW. – Potem jednak zapis ten był powielany. Ustawodawcy nie zadali sobie niestety pytania, czy zasadność tego rozwiązania jest nadal aktualna w obecnych czasach, gdy urodzenia pozamałżeńskie stanowią 25 proc. urodzeń i wiele matek nie zamierza ukrywać tego faktu, a dzieci nie są z tego powodu stygmatyzowane.
Tymczasem ustawodawca zapewnia, że chodzi mu wyłącznie o dobro dziecka.- Regulacja ta ma na celu ochronę interesów dziecka, pozwala tym samym na zrównanie statusu wszystkich dzieci w zakresie danych ojca – tłumaczy MSWiA. Matek to nie przekonuje.
- Absurd! – mówi Marta. - Dziecko przecież wie, że nie ma ojca. Rzekome wytykanie palcami nie bierze się z tego, że dzieci w przedszkolu patrzą w akt urodzenia, tylko widzą, że zawsze po to dziecko przychodzi mama, albo jak pytają, co robi twój tata, to dziecko mówi, że nie ma taty. Dokument nic w tej dziedzinie nie zmieni. Jeśli istnieje dyskryminacja, to trzeba ją zmienić innymi metodami.
- Co powiem dziecku kiedy zapyta dlaczego musi zmyślać? Dla mojej córki to będzie sygnał, że powinna się wstydzić, że nie ma taty. Ja nie zamierzam jej oszukiwać, że był jakiś ojciec, przeciwnie chcę tłumaczyć, że są różne rodziny – mówi Natalia. I dodaje: - Myślę, że można to było inaczej rozwiązać…
Zdaniem prawników dobrym wyjściem byłoby pozostawienie decyzji co do wpisywania danych ojca matce dziecka albo samemu dziecku, kiedy osiągnęłoby ono pełnoletność. - Jeżeli taka byłaby ich wola, kierownik urzędu cywilnego wpisywałby fikcyjne imię i nazwisko ojca – mówi dr Pawliczak. - Obecnie powstają uzasadnione wątpliwości, czy takie bezwzględnie obowiązujące rozwiązanie nie stanowi nadmiernej ingerencji w autonomię jednostki i prawo do życia rodzinnego.
Legitymizacja kłamstwa
Według psycholog społecznej prof. Hanny Brycz przepisy wcale nie chronią psychiki dziecka. – Dzieci uczy się mówienia prawdy, każdy rodzic chce, by jego dziecko nie kłamało. Co, jeśli to prawo nakazuje podawanie nieprawdziwych informacji? Znaczy to, że państwo uczy swych obywateli - tych najmłodszych – legitymizacji kłamstwa. Dzieci dojrzewają, rozumieją, że już od urodzenia nakazywano im zakłamywać rzeczywistość. Tłumaczenie tego dobrem dziecka, tym że dzieci nie będę szykanowane przez rówieśników z powodu braku ojca, jest hipokryzją.
Ale dzisiaj, zgodnie z polskim prawem, przepis ustawy ma charakter bezwzględnie obowiązujący. Urzędnik, nawet jeśli nie chce, musi fikcyjne dane wpisać, a matka nie ma możliwości odwołania się od jego decyzji. Jedynym wyjściem może być droga sądowa. - Ewentualna skarga mogłaby trafić w najwyższej instancji do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Rozważać można również skierowanie sprawy w trybie skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego. Po wyczerpaniu dostępnych środków krajowych możliwe jest złożenie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – wyjaśnia prawnik.
Jak dotąd na wokandę trafiło zaledwie kilka spraw dotyczących art. 61 ust. 2 i wszystkie zostały umorzone. Podobne jak w Polsce przepisy obowiązują na Ukrainie, Białorusi, w Kazachstanie i na Węgrzech. W Rosji prawo jest bardziej elastyczne i matka może wybrać, czy chce wpisać fikcyjne dane czy też w rubryce ojciec postawić myślnik. W Czechach, Belgii czy Holandii w akcie urodzenia dziecka może widnieć jedynie matka. Prawo rodzinne leży w gestii krajów członkowskich i nie podlega przepisom prawa unijnego.