Dzieci w szponach meksykańskich karteli narkotykowych
• Meksykańskie kartele narkotykowe od lat wykorzystują dzieci
• Nieletni są przemytniczymi "mułami", ale robi się z nich nawet zabójców na zlecenie
• Gangi czerpią również zyski z prostytuowania dzieci
• Wykorzystuje się biedne dzieci ulicy albo porywa nieletnich
21.07.2016 | aktual.: 22.07.2016 22:13
Meksykańskie kartele narkotykowe nie raz pokazały, że ich brutalność i bezwzględność nie mają granic. Nikogo zwieść nie powinna też ich nazwa, bo meksykańscy narcos wcale nie ograniczają swojego "biznesu" jedynie do przemytu i handlu narkotykami. Media od lat alarmują, że narkotykowe gangi są także związane z przemytem broni, a nawet imigrantów - osób, które uciekają nie tylko z Meksyku, ale całej Ameryki Łacińskiej przed przemocą i marzą o życiu w USA. Serwis Dallas News oceniał dwa lata temu, że dla niektórych karteli było to wówczas nawet "bardziej lukratywne zajęcie niż przemycanie narkotyków".
Podobnie narkokartele są zamieszane w handel żywym towarem w celach seksualnych. W 2013 r. latynoamerykańska Koalicja przeciwko Handlowi Kobietami i Dziewczynkami, którą cytował dziennik "The Guardian", szacowała, że meksykańskie kartele narkotykowe zarabiają na seksualnym wykorzystywaniu i niewoli tysięcy osób 10 mld dolarów rocznie. Gangsterzy często wabili swoje ofiary z biednych regionów ofertami pracy, a czasem romantycznymi obietnicami małżeństwa, by potem zrobić z nich prostytutki. I sprzedawać za równowartość kilkunastu dolarów kilkudziesięciu klientom dziennie.
Jedną z bardziej oburzających praktyk karteli jest wykorzystywanie dzieci. Najmłodsi pracują przy uprawach pod opium, stają się idealnymi czujkami podczas operacji gangsterów, "mułami", które przemycają narkotyki, ale i cynglami. Kartele rekrutowały też nieletnich, by zrobić z nich swoich zabójców na zlecenie. Przed kilkoma laty głośno było o Edgarze Jimenezie Lugo aka "El Ponchis", nieletnim sicario - jak nazywa się opłacanych zabójców - który dołączył do gangu, gdy miał 11 lat, a nim skończył 14, zabił co najmniej cztery osoby. - Podciąłem im gardła - przyznał się potem, dodając, że gdyby nie wykonywał rozkazów, sam by zginął.
Dzieci-ofiary przemocy seksualnej
Kartele miały także położyć łapę na jeszcze jednym zbrodniczym interesie - połączeniu prostytucji i wykorzystywania dzieci. Gangsterzy bowiem albo wciągają nieletnich, ofiary seksualnego molestowania, w swoją orbitę i robią z nich pomocników, albo czerpią zyski ze sprzedaży ich ciał - jak wynika z niedawnych doniesień serwisu The Daily Beast, który przybliżał sytuację w Acapulco, dawniej znanym kurorcie, a obecnie jednym z najgroźniejszych miast na globie.
Niestety, Acapulco, ale i też inne miejsca w Meksyku od dawna mają złą reputację , jeśli chodzi o dziecięcą prostytucję. Walcząca z dziecięcą pornografią i wykorzystywaniem seksualnych nieletnich organizacja ECPAT już kilkanaście lat temu opisywała w swoim raporcie seks-turystów, którzy przyjeżdżają do Meksyku, by polować na dzieci. Za najbardziej zagrożone uznano w nim dzieci ulicy, nieletnich pochodzących z biednych środowisk, małych imigrantów, którzy chcieli się przedostać przez granicę amerykańską, ale też dzieci, które musiały zacząć pracę zarobkową i są narażone na różnego rodzaju ataki.
W 2000 r. szacowano, że ok. 16 tys. dzieci jest wykorzystywanych w seks-branży, zmuszanych do pornografii, prostytucji czy sprzedawanych jako seksualni niewolnicy. Pięć lat później, jak podawał serwis internetowy amerykańskiej gazety "Houston Chronicle", była to już liczba 20 tys. nieletnich. A od tego czasu Meksyk stał się jeszcze bardziej niebezpiecznym miejscem, w którym ciągnąca się od niemal dekady wojna z kartelami narkotykowymi przyniosła już śmierć ok. 200 tys. ludzi.
Także rozmówczyni The Daily Beast, aktywistka z Acapulco, która pomagała dzieciom sprzedającym swoje ciała, ściągając je z ulic i dając im schronienie, przyznała, że dziś jej praca jest zbyt niebezpieczna i musiała ją zawiesić.
Ostatnie doniesienia amerykańskiego serwisu to jednak nie pierwsze sygnały, że kartele wykorzystują w ten sposób nieletnich. Gangsterzy stać mają także za nieznaną liczbą porwań dziewczynek i nastolatek, które trafiały potem do burdeli. "Nie żąda się okupu. To jej ciała (porwanej) chcą kryminaliści. Kartele wiedzą, że torebkę narkotyku sprzedają tylko raz, ale zmuszać do prostytucji młodą dziewczynę mogą kilka razy jednego dnia" - opisywał w 2014 r. ten zbrodniczy proceder "The Guardian". Jak podawała gazeta, zdesperowani rodzie mogli tylko próbować ukrywać swoje dzieci, gdy do ich miasteczek wpadali uzbrojeni gangsterzy albo "oszpecać" własne córki, ścinać włosy, ubierać jak chłopców, zakazywać makijażu, by były jak najmniej atrakcyjne dla porywaczy. Ale i to nie zawsze wystarczyło, by je ochronić.