Działkowicze zaskoczeni. Legalizacja studzienek albo kary za pobieranie wody?
Działkowe pompy, dzięki którym na wielu ogródkach działkowych jest dostęp do bieżącej wody, mogą stać się niebawem instalacją, której posiadanie związane będzie z dodatkowymi regularnymi kosztami. Urzędnicy doszukali się rozbieżności przepisów i praktyki, co może skutkować opłatami albo karami za złamanie prawa.
21.04.2024 00:08
"Abisynki", czyli niewielkie studzienki, z których woda pozyskiwana jest przy użyciu hydraulicznych, ręcznych pomp, powszechnie kopano na pracowniczych lub rodzinnych ogrodach działkowych. Czasem ogrodnicza społeczność dzieliła się jednym ujęciem wody, a czasem każdy z działkowców zlecał własne wiercenia głębinowe.
Zobacz także
Użytkownicy na ogół wykorzystywali wodę do podlewania grządek. Jednak, jak donosi portal bielsko.biała.pl, jest to niezgodne z prawem. Przepisy dopuszczają bowiem bezpłatne korzystanie z wody z ujęcia przez właściciela gruntów. Jedynym warunkiem jest limit. Nie można pobierać wody więcej niż 5 metrów sześciennych na dobę.
Legalizacja studzienek albo kary
Najprawdopodobniej tych wartości trzyma się większość gospodarzy działek, bo mało który z nich potrzebuje przemysłowych ilości wody. Problem jest jednak w tym, że działkowcy nie są właścicielami gruntu, nawet wówczas, gdy od wielu lat gospodarują na swoich grządkach i czują się u siebie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tereny te zazwyczaj należą do gminy. Są dzierżawione przez Związek Działkowców. Poszczególni ogrodnicy nie mają więc prawa do bezpłatnego poboru wody.
Zobacz także
Portal donosi, że urzędnicy zapowiadają, że tej sprawie przyjrzą się dokładnie. Na działkowców mogą więc posypać się srogie kary. Kara za użytkowanie abisynki może wynieść nawet do 5 tysięcy złotych
Czytaj też: Apel Tuska do rolników. "Wykluczone"
Jest wprawdzie wyjście z tego ambarasu, bo można zalegalizować własną studnię. To jednak nie jest tanie. Koszt takiej operacji, dopuszczającej do użytkowania wody z zasobów wodonośnych w płytkich warstwach ziemi, to co najmniej 7 tysięcy złotych.
Źródło: bielsko.biała.pl