Działająca w Syrii Al-Kaida radykalizuje konflikt w całym regionie
Bojownicy Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, czyli odłamu Al-Kaidy, którzy coraz liczniej walczą w Syrii po stronie powstańców, przyczyniają się do radykalizacji konfliktu, gdyż biją się o islamskie państwo "od Dijali (w Iraku) po Bejrut (w Libanie)".
"Iskra zapłonęła w Iraku, a z Bożą pomocą ogień będzie szedł coraz dalej" - głosi propagandowy film Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, ukazujący atak bojowników tej organizacji na położoną w północnej Syrii bazę lotniczą - pisze "Financial Times", który nazywa tę organizację jednym z najważniejszych elementów konfliktu syryjskiego.
Udział tego odłamu Al-Kaidy, zwanego ISIS (ang. Islamic State of Iraq and al Sham), w wojnie w Syrii "nadaje jej bardziej radykalny wymiar i rozciąga wpływy ISIS na cały region" - wyjaśnia brytyjski dziennik. Miarą terytorialnych ambicji ISIS jest slogan tej grupy, który pojawił się w mediach społecznościowych, głoszący: "Od Dijali do Bejrutu".
"Bojownicy al-Nusry są w porównaniu z ISIS słodcy"
ISIS wyrosła z ugrupowania pod nazwą Al-Kaida w Iraku i tam też jej sunniccy bojownicy wprawiali się w prowadzeniu "kampanii terroru" - jak pisze "FT". Teraz mają też swoją własną bazę na północy Syrii. Ustanowiono ją po nieudanej próbie połączenia się w kwietniu z dżihadystycznym Frontem al-Nusra, walczącym w Syrii z tamtejszym reżimem.
Obydwie organizacje deklarują, że celem ich walki jest utworzenie w Syrii państwa islamskiego. Front al-Nusra był do niedawna - w ocenie tygodnika "The Economist" - najbardziej niepokojącym ugrupowaniem walczącym w Syrii. Tymczasem jak powiedział syryjski dziennikarz w rozmowie z "FT" to "ISIS jest niebezpieczny, a w porównaniu z nim bojownicy al-Nusry są słodcy".
Według znawcy tematyki syryjskiej, szwedzkiego dziennikarza Arona Lunda "tumult Arabskiej Wiosny pozwolił filiom Al-Kaidy w Syrii i w regionie kształtować społeczeństwo, zamiast tylko trwać w podziemiu jako partyzantom w wojnie z Zachodem".
Przywódca ISIS Abu Bakr al-Bagdadi przeniósł się więc do Syrii i tam walczy o islamskie państwo, tworząc swe oddziały przede wszystkim z cudzoziemców, ale też i z lokalnego naboru.
Pod okiem al-Zawahiriego
ISIS terroryzuje ludność cywilną i toczy walki z rywalizującymi organizacjami - pisze "FT", ale "Weekly Standard" zwraca uwagę, że mimo tych napięć i pozornego rozbicia Al-Kaidy, również na wrogie sobie frakcje, siatka znów zdaje się koordynować swą działalność w regionie, a naczelnym przywódcą pozostaje Ajman al-Zawahiri.
Posługując się zaszyfrowanymi kanałami komunikacyjnymi jest on w stanie komunikować się z takimi filiami siatki jak ISIS, Boko Haram w Nigerii, Al-Kaida w Maghrebie, Islamski Ruch Uzbekistanu czy Al-Kaida na Synaju - pisze "Weekly Sandard", konserwatywny amerykański tygodnik.
Według agencji Bloomberg News Zawahiri "stara się koordynować działalność terrorystów w Syrii, Jemenie, Iraku, w Afryce, na egipskim Synaju, w Pakistanie, Afganistanie i w innych miejscach". Jak dalece kontroli takiej podlegają akcje ISIS w Syrii trudno powiedzieć, ale o swym podporządkowaniu Zawahiriemu zapewnia Front al-Nusra.
To byłby "strategiczny koszmar"
Sąsiedni Irak zdaje się być coraz bardziej rozdarty przez konflikty religijne. "Jeśli wojna doprowadzi też do rozłamów religijnych w Syrii i sunnici z obu krajów stworzą dążący do dżihadu emirat, będzie to strategiczny koszmar" - ostrzegał w maju "FT". W sierpniu alians sunnickich bojowników z Iraku i Syrii, przed którym ostrzegał dziennik, zdaje się rosnąć w siłę.
W całym regionie pogłębiają się podziały między sunnitami a szyitami. Premier Iraku Nuri al-Maliki ze swym szyickim otoczeniem stał się sojusznikami Iranu i po części na życzenie Teheranu, a po części dlatego, że sam obawiał się, iż powstanie w Syrii wyniesie tam do władzy sunnicką większość, udzielił poparcia reżimowi prezydenta Baszara al-Asada. Iraccy sunnici podjęli walkę po stronie sunnickich przeciwników reżimu w Damaszku.
Obalony przez armię islamistyczny prezydent Egiptu Mohammed Mursi dawał do zrozumienia, że Kair wesprze syryjskich powstańców w walce z reżimem Asada, który choć oficjalnie świecki, wywodzi się jednak z alawitów, czyli odłamu szyizmu.
Również w Libanie wojna domowa w Syrii zaostrzyła podziały między sunnitami i szyitami. Szyicki Hezbollah zaangażował się w syryjski konflikt po stronie Asada. Przeciwni temu sunnici grozili już wielokrotnie, że ukarzą to ugrupowanie za walkę po stronie reżimu kontrolowanego przez alawitów. W czwartek Hezbollah zaatakował w Bejrucie nowe sunnickie ugrupowanie Brygady Aiszy, które zorganizowało zamach przy pomocy samochodu pułapki i zapowiedziało kolejne ataki na Hezbollah.
Przywódca tego ugrupowania szejk Hasan Nasrallah wezwał więc do nasilenia działań zbrojnych przeciw radykalnym sunnitom. "Jeśli bitwa z sunnickimi terrorystami sprawi, że konieczne będzie, bym ja i cały Hezbollah udał się do Syrii, to pójdziemy do Syrii" - powiedział w piątek Nasrallah. Cała ta sekwencja wydarzeń zdaje się dowodzić, że religijne konflikty, które zaogniły się w Syrii, przeniosą się do Libanu - komentuje "New York Times".
Tymczasem w Syrii wojna domowa staje się po części otwartym konfliktem między sunnitami i szyitami, co od kilku miesięcy prognozowali eksperci, między innymi w analizie konserwatywnego think tanku American Enterprise Institute. Jak napisał ekspert waszyngtońskiej Fundacji Obrony Demokracji Emanuele Ottolenghi: "Błędem byłoby nie postrzegać Syrii jako fragmentu większej, regionalnej konfrontacji".