Dziadek Donalda Tuska służył w Wehrmachcie
Józef Tusk, dziadek kandydata na prezydenta między sierpniem a październikiem 1944 roku został wcielony do Wehrmachtu.
14.10.2005 | aktual.: 14.10.2005 20:36
Józef Tusk po wyjściu z obozu koncentracyjnego, między 2 sierpnia a 12 października 1944 r., trafił do Wehrmachtu - podały "Fakty" TVN. Reporterzy podkreślili, że dziadek Tuska, jak wielu Polaków z Pomorza, został wcielony do niemieckiego wojska siłą. Według pracownika archiwum, o dziadku Donalda Tuska mówi tylko jeden meldunek z następującymi informacjami: "Józef Tusk urodzony 23 marca 1907 w Gdańsku. Wcielony do Wehrmachtu między 2.08.1944 a 12.10.1944 (brak dokładnej daty). Służył w kampanii kadrowej 328. Zapasowego Batalionu Szkolnego Grenadierów".
Dziadek Tuska zaraz po rozpoczęciu wojny trafił do jednej z filii obozu koncentracyjnego Stutthof pod Gdańskiem, gdzie przebywał do 1944 roku. Potem był robotnikiem przymusowym. Z danych berlińskiego archiwum nie wynika, że Józef Tusk zgłosił się do Wehrmachtu na ochotnika. Jak poinformowało archiwum, oddział Józefa Tuska stacjonował w Akwizgranie, na granicy francusko-niemieckiej. Już w listopadzie 1944 r. dziadek kandydata na prezydenta trafił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Tusk zaskoczony
Dzisiaj dostałem informację o istnieniu dokumentu, którego do tej pory nie widziałem i według którego mój dziadek pod koniec wojny został wcielony do jednostek zapasowych wojska niemieckiego - powiedział Tusk w rozmowie z dziennikarzem Polskiej Agencji Prasowej.
Zaznaczył, że "jest to dla niego moment próby", i że będzie chciał "tę prawdę drążyć". Tusk powiedział, że jego dotychczasowa wiedza, która wynikała z dokumentacji rodziny, ograniczała się do tego, że jego dziadek, po pobycie w obozie w Stutthofie, trafił do obozu Neuengamme na terenie Niemiec, a po zwolnieniu wrócił do Sopotu.
Tusk - jak powiedział - dowiedział się, że jesienią 1944 roku, w ostatnich miesiącach wojny, jego dziadek został wcielony do jednostki zapasowej wojska niemieckiego. Mam nadzieję - to jest bardzo ważne dla mnie osobiście - że do pełnej prawdy dotrę - podkreślił polityk PO.
Tusk wyjaśnił, że o istnieniu dokumentu dowiedział się od dziennikarzy, którzy dotarli do tego materiału w jednym z berlińskich archiwów. Podkreślił, że będzie dążył do poznania prawdy zarówno w sprawie tego dokumentu, jak i innego, z którego ma wynikać, że jego dziadek przeszedł następnie na stronę brytyjską i wstąpił do wojska polskiego.
Polowanie na dziadków?
"Fakty" TVN poinformowały, że według archiwów brytyjskich Józef Tusk był w Polskich Siłach Zbrojnych od 24 listopada 1944 roku. Chciałbym to wszystko sprawdzić - oświadczył Tusk. Nie zmienia to mojego przekonania, że ktoś, kto z polowania na dziadków robi swoją kampanię, zachowuje się nie w porządku - podkreślił.
W czwartek wieczorem do sztabu Donalda Tuska dotarła informacja, że niemiecka kancelaria prawna na zlecenie Jacka Kurskiego poszukuje w niemieckich archiwach wojennych informacji na temat dziadków Donalda Tuska - poinformował szef kampanii Tuska, Jacek Protasiewicz.
W czwartek Jacek Kurski został usunięty z Prawa i Sprawiedliwości za wypowiedź o dziadku kandydata PO na prezydenta Donalda Tuska. W wywiadzie dla tygodnika "Angora" Kurski powiedział m.in., że "poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu".
Dziś nad ranem dowiedzieliśmy się, że tym śladem podążają polskie media. Z dokumentów, które zostały udostępnione dziennikarzom dowiedzieliśmy się, że ślad po Józefie Tusku wcielonym do Wehrmachtu urywa się po trzech miesiącach i odnajduje w brytyjskich archiwach wojennych z adnotacją "skierowany do polskich sił zbrojnych" - powiedział Protasiewicz.
Dla Donalda Tuska jak i dla sztabu zarówno informacje o Wehrmachcie jak i o siłach brytyjskich były "kompletnym zaskoczeniem", bowiem Józef Tusk - najprawdopodobniej w obawie o los własny i rodziny w państwie komunistycznym - nie dzielił się swoją historią z dziećmi i wnukami - powiedział Protasiewicz.
"Kampania na poziomie bruku"
Istotne w tej historii dla kampanii wyborczej jest wyłącznie to, że oszczerstwo Jacka Kurskiego o dobrowolnym zaciągnięciu się do Wehrmachtu pozostało oszczerstwem - podkreślił Protasiewicz.
Chcę wierzyć, że w następnych dniach kampania wyborcza podniesie się z tego bruku, do którego sprowadził ją Jacek Kurski - dodał. Dalsze badanie tej sprawy pozostaje w gestii rodziny Tusków - powiedział Protasiewicz.
Niemieckie jednostki zapasowe istniały od początku wojny. Według publikacji T. Sawickiego (T. Sawicki, "Niemieckie wojska lądowe na froncie wschodnim czerwiec 1944 - maj 1945") stanowiły ten element Wehrmachtu, do którego zadań należało pobór i szkolenie rezerw wojsk lądowych, formowanie nowych jednostek, ich uzbrojenie, nadzorowanie rozwoju technicznego broni oraz przekazywanie uzupełnień do jednostek frontowych.
Do zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku podlegały one bezpośrednio Dowództwu Wehrmachtu. Po zamachu zaczęły bezpośrednio podlegać Hitlerowi, a ich dowódcą został Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler.
Do jednostek zapasowych mógł trafić, i z reguły trafiał każdy Polak, który znalazł się na liście tzw. III grupy niemieckiej listy narodowościowej (DVL). Na liście tej znalazła się większość Polaków pochodzących z Pomorza Gdańskiego.
W okresie po lipcowym zamachu na Hitlera i klęskach Wehrmachtu na froncie wschodnim zaczęło od sierpnia 1944 narastać zjawisko niedostatku poborowych. Stąd Dowództwo Wehrmachtu i SS powołując się na rozkaz Hitlera zaczęło szukać poborowych także wśród Polaków z terenów włączonych do Rzeszy, skazanych na roboty przymusowe.
Poborowi zwykle wybierani byli przymusowo spośród zdrowych młodych mężczyzn w dobrym stanie fizycznym. Kierowano ich do wojsk zapasowych, gdzie kwalifikowano ich do służby frontowej lub pomocniczej. Służba frontowa była później odznaczana w dokumentach żołnierza; brak informacji oznaczał najczęściej skierowanie do służby pomocniczej.