Dywersja na torach. Trwają "zatrzymania osób"
Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych przekazał, że trwają "intensywne czynności operacyjno-rozpoznawcze i dochodzeniowo-śledcze, w tym zatrzymania osób oraz zabezpieczanie i analiza dowodów".
Działania służb związane są z dwoma aktami dywersji, do których doszło w ostatnich dniach na trasie kolejowej Warszawa – Dorohusk. W miejscowości Mika na Mazowszu (pow. garwoliński) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. W innym miejscu, w niedzielę, niedaleko stacji kolejowej Gołąb na Lubelszczyźnie (pow. puławski) pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.
Donald Tusk, przekazał, że za akt dywersji na kolei odpowiada dwóch Ukraińców współpracujących z rosyjskimi służbami. Jak dodał, polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki. Jednocześnie zaznaczył, że osoby te tuż po zamachu opuściły teren Polski przez przejście graniczne w Terespolu.
Głos w sprawie w czwartek przed południem zabrał także Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. "W związku z aktami dywersji na trasie kolejowej Warszawa - Lublin, w miejscowości Mika oraz pod Puławami, które miały miejsce w miniony weekend informuję, że trwają intensywne czynności operacyjno-rozpoznawcze i dochodzeniowo-śledcze, w tym zatrzymania osób oraz zabezpieczanie i analiza dowodów" - napisał w portalu X.
Trzy ładunki na torach
Portal Onet poinformował nieoficjalnie, że uciekinierzy mieli jeszcze przynajmniej czterech współpracowników w Polsce, którzy dalej przebywają na terenie naszego kraju. Wedle informacji portalu mają oni być obecnie poszukiwani przez służby. "Wszyscy z nich są narodowości ukraińskiej i przebywają na terenie Polski. Policja zna ich tożsamość i adresy" - podaje nieoficjalnie Onet.
Ekspert nie ma złudzeń. "Rosja jest z nami w stanie wojny"
"Gazeta Wyborcza" donosi natomiast - powołując się na osobę zaznajomiona ze szczegółami sprawy - że podłożono łącznie trzy ładunki. - To była fachowa robota - powiedziało źródło dziennika.