Dyskotekowy odlot

Dyskoteki to prawdziwe przestępcze kombinaty. Pierze się tam pieniądze, handluje żywym towarem i prowadzi narkotykowy hurt. Kwitnie też paserstwo. Można tam również wynająć zbira, który pobije wskazaną osobę. Można kupić broń, załatwić przemyt tira z papierosami albo kupić dziewczyny do domu publicznego. Gość może też zostać dotkliwie pobity, a nawet zabity, kobieta zgwałcona (w dyskotekach i ich okolicach dochodzi do połowy gwałtów popełnianych w naszym kraju), a praktycznie każdy - okradziony. Nieprzypadkowo najważniejsi bossowie polskiego podziemia, m.in. Andrzej Kolikowski (Pershing), Henryk Niewiadomski (Dziad), Wiesław Niewiadomski (Wariat), Andrzej Zieliński (Słowik), Marek Medwesek (Oczko) czy Nikodem Skotarczak (Nikoś) stali się właścicielami ponad czterdziestu największych dyskotek w Polsce.

14.07.2003 07:29

Przestępczy holding

Dyskoteki należące do gangsterów dzielą się na dwie kategorie. Do pierwszej należą te, w których robi się wielkie interesy (jest ich 8-10 w Polsce). Muszą być czyste - nie handluje się tam narkotykami, sprzedaje legalny alkohol i papierosy, nie toleruje burd. Żaden z tych lokali nie może zwracać na siebie uwagi. Nie znaczy to, że osoby bywające w takich miejscach, są bezpieczne. Tam m.in. typuje się ludzi zamożnych, którzy potem są okradani albo wciągani - najczęściej szantażem - w przestępcze interesy. Takim gościom podsuwa się należące do gangu dziewczyny. W ten sposób w warszawskiej dyskotece należącej do Jeremiasza Barańskiego (Baraniny) przedstawiono Jackowi Dębskiemu, wówczas ministrowi sportu, Halinę G. (Inkę), która potem przyczyniła się do jego śmierci. W lokalach drugiego typu odbywają się regularne zadymy, bo to odciąga uwagę od miejsc, gdzie robi się poważne interesy. Często te dyskoteki są zresztą przez bossów gangów dzierżawione ich żołnierzom. W rozróbach w dyskotekach co roku ginie prawie 50
osób, a liczba rannych przekracza 5 tys. Latem w każdy weekend dochodzi do co najmniej 20 awantur i bójek. W ruch idą noże, kije bejsbolowe, butelki, stoły i krzesła. Najczęściej gangsterzy stają się współwłaścicielami dyskotek, proponując ich właścicielom ochronę. Oporni zmuszani są do współpracy siłą lub szantażem. Następnym krokiem jest odkupienie części udziałów - nie za gotówkę, lecz za ochronę, a następnie całkowite przejęcie lokalu. Czasem pierwotnego właściciela utrzymuje się jako figuranta, wypłacając mu pensję. Gangi są właścicielami dyskotek w dużych miastach oraz w miejscowościach turystycznych, bo tylko tam opłaca się robić interesy. Według danych policji, nad morzem oraz na Mazurach do grup przestępczych należy dziewięć na dziesięć dyskotek. Choć ich faktyczni właściciele w większości siedzą w więzieniu - jak bossowie "Pruszkowa", "Wołomina" czy gangsterzy od Oczka, Krakowiaka i Carringtona - nie przeszkadza im to kierować interesami zza krat.

Ofiary mafijnych porachunków

Naprawdę niebezpiecznie w dyskotekach robi się wtedy, gdy konkurencyjne gangi walczą z sobą o wpływy. Wówczas w takich miejscach najczęściej wybuchają bomby. Tak zdarzyło się m.in. w dyskotece Skansen w Witulinie pod Białą Podlaską. Dwie osoby zginęły w zamachu bombowym w Muszelce w Solcu-Zdroju. Prokuratura ustaliła, że zleceniodawcami byli właściciele dyskotek z sąsiednich miejscowości. Lokal w Katowicach, gdzie planowano otworzyć nową dyskotekę, ostrzelano z granatnika przeciwpancernego. Bomby podkładano także pod budynkami, w których odbywają się wiejskie zabawy. Ładunek wybuchowy eksplodował m.in. w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Dąbrowie-Moczydłach koło Szepietowa (woj. podlaskie). Za zamachem stali właściciele okolicznych dyskotek, w których królowała muzyka disco polo (należały one do gangu pruszkowskiego). Ochroniarze dyskotek kontrolowanych przez gangi są równie niebezpieczni jak ich właściciele. Trzech ochroniarzy skatowało metalowym prętem gościa dyskoteki przy ulicy Chorzowskiej w
Kielcach. Młody mężczyzna zmarł w szpitalu. Śmiertelne pobicie ma na koncie również bramkarz z dyskoteki w Kozeninie koło Opoczna. Zaatakowany przez niego mężczyzna uderzył głową o betonową podłogę i zmarł na miejscu. Zdarza się, że ochroniarze z konkurencyjnych dyskotek organizują (często dla zabawy) bijatyki pomiędzy sobą, ale ofiarami są zwykle przypadkowi goście. Na kary od dwóch do siedmiu lat więzienia olsztyński sąd skazał niedawno pięciu ochroniarzy olsztyńskiej dyskoteki Come In, którzy śmiertelnie pobili bawiącego się tam ochroniarza z innego lokalu. Do bójki między ochroniarzami dwóch konkurencyjnych dyskotek (Pod Browarem i Koch) doszło też w Kętrzynie.

Jakich dyskotek unikać?

Odwiedzając podczas wakacji dyskoteki, warto sprawdzić, czy tam, gdzie chcemy się bawić, nie dochodziło do awantur. Jeśli tak, prawie na pewno są to dyskoteki kierowane przez żołnierzy gangów lub przynajmniej przez nich kontrolowane. A to niebezpieczni ludzie: mają broń, łatwo wszczynają awantury, nadużywają alkoholu, napastują kobiety. W kwietniu 2003 r. w dyskotece Wiraż w Wadowicach śmiertelnie ranny został młody chłopak - Piotr G. Ucierpiał w bójce, w której wzięło udział ponad 30 osób. Obrażenia głowy były tak poważne, że mimo szybko udzielonej pomocy i operacji mężczyzna zmarł. - Miał krwiaka mózgu, pękniętą podstawę czaszki. Dopiero po śmierci syna zdałem sobie sprawę, że dyskoteka to nie miejsce do tańca, lecz zwykła mordownia. Można tam zginąć nikogo nie zaczepiając! Wystarczy się przypadkowo znaleźć w centrum rozróby - mówi Janusz G., ojciec Piotra. Kilka dni po śmierci Piotra G. w Rącznej koło Krakowa zginął kolejny młody mężczyzna. O życie walczy ugodzony nożem jeden z uczestników czerwcowej
bijatyki w dyskotece Jama w Poznaniu. Wybierając dyskotekę podczas urlopu, warto się dowiedzieć, jaka klientela dominuje wśród gości. Lepiej omijać lokale znajdujące się w pobliżu stadionów klubów piłkarskich, zwłaszcza wtedy, kiedy odbywają się ligowe mecze. Odwiedzając w środę lub w sobotę warszawskie Źródełko, możemy się dostać w sam środek zadymy wywołanej przez kibiców Legii. Gorąco może być też na dyskotekach w pobliżu krakowskich Błoni, przy których mieszczą się stadiony rywalizujących ze sobą klubów Wisły i Cracovii. Trzydziestu szalikowców tego ostatniego klubu zdemolowało dyskotekę Rokoko. Pobili gości, bo na ścianie wisiał emblemat Wisły. Do krwawych porachunków między pseudokibicami obu klubów dochodziło również w nowohuckiej dyskotece przy kinie Świt oraz w lokalu przy ul. Budryka. Krwawą jatką kibiców skończyła się też zabawa w łódzkiej dyskotece Cube - wzięło w niej udział prawie 80 osób. Trzy zostały ciężko ranne.

Gwałt na disco

Większość wydawanych przez polskie sądy wyroków za gwałty dotyczy zdarzeń związanych z dyskotekami. Na kary od trzech do pięciu lat więzienia lubelski sąd okręgowy skazał niedawno czterech nastolatków, którzy napadli i wielokrotnie zgwałcili kobietę wracającą z zabawy w miejscowości Barak koło Lublina (najpierw próbowali ją zaczepić na dyskotece). Trzy i pół roku spędzi za kratkami 24-letni Sławomir G., który napastował dziewczynę w dyskotece w podbrodnickich Konojadach, a potem zgwałcił ją, gdy wracała do domu. Podobnie było w wypadku dwóch mężczyzn, którzy popełnili aż 13 gwałtów. Wyszukiwali swoje ofiary w dyskotekach w województwie lubuskim. Za usiłowanie gwałtu podczas zabawy w Ostrowcu Świętokrzyskim na ponad rok trafił za kratki były poseł Zbigniew K., który próbował zaciągnąć swoją ofiarę do jednego z pomieszczeń na zapleczu lokalu.

Turysta na celowniku

Oczywiście, nie wszystkie dyskoteki należą do gangów (choć policjanci szacują, że dwie trzecie jest pod kontrolą grup przestępczych, a pozostałe płacą haracze w różnej formie), a ich właścicielom zależy na tym, by goście czuli się bezpieczni. W tych lokalach osób, które wszczynały awantury czy próbowały handlować narkotykami, nie wpuszcza się do środka. Latem, kiedy w dużych miastach i w miejscowościach nadmorskich w dyskotekach dominują turyści, trudno selekcjonować gości. Przyjezdni zresztą rzadko wywołują awantury, za to są celem napadów miejscowych bandytów. Na początku tegorocznego sezonu trzydziestoosobowy gang napadł na dwóch nastolatków wychodzących z dyskoteki w Krakowie (przy ul. Bojki). Napastnicy uzbrojeni w pałki, noże i siekiery dotkliwie ich pobili. Według danych policji, w miejscowościach wczasowych działa ponad 40 band wyspecjalizowanych w okradaniu gości dyskotek. Największe grupy kieszonkowców grasują w sopockich dyskotekach Galaxy i Viva. Bawiącym się tam osobom złodzieje kradną torebki,
portfele, kurtki, telefony komórkowe, zegarki, biżuterię. Złodziejskie gangi działają też m.in. w dyskotekach w centrum Wrocławia, w oświęcimskiej dyskotece Saturn oraz w elbląskich Kazamatach.

Bezpieczne dyskoteki

Gdy dyskoteki nie są kontrolowane przez gangi, bezpieczeństwo można w nich zapewnić starannie selekcjonując klientów. W Stanach Zjednoczonych do większości dyskotek nie mają wstępu osoby poniżej 21 lat. Jeśli wpuszcza się młodszych, nie wolno im sprzedawać alkoholu. Bariera wieku (18-20 lat) obowiązuje też w Szwecji. W wielu miejscowościach różne grupy wiekowe mają wstęp do dyskotek w różnych dniach. W Wielkiej Brytanii obowiązują przepisy, które pozwalają eliminować awanturników, tak jak eliminuje się chuliganów ze stadionów piłkarskich. Sądy mogą wobec takich osób orzekać zakaz wstępu do dyskotek. W Holandii i Danii wydawane są karty, które umożliwiają kontrolowanie gości. W większości krajów europejskich ochroną dyskotek mogą się zajmować tylko licencjonowane agencje. Przypadkowi bramkarze nie mają tam szans na pracę. W Polsce większość dyskotek nie jest częścią przemysłu rozrywkowego, lecz elementem mafijnych interesów. Dopóki gangsterzy będą właścicielami dyskotek, dopóty nie będą to normalne miejsca do
zabawy. Tylko czy demokratyczne państwo powinno tolerować przestępcze kombinaty, w których załatwiane są lewe interesy, giną niewinni ludzie, a kobiety bardziej niż gdziekolwiek indziej narażone są na zgwałcenie?

Piotr Kudzia, Grzegorz Pawelczyk

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)