Dyrektorka Domu Pomocy Społecznej podsłuchiwana?
Dyrektorka Domu Pomocy Społecznej w Karniowicach pod Krakowem Ewa Adamicz, twierdzi, że w jej gabinecie zainstalowano podsłuch - podaje "Dziennik Polski".
02.10.2006 | aktual.: 02.10.2006 06:20
W miniony piątek Adamicz zgłosiła tę sprawę w prokuraturze. W tym samym dniu została przesłuchana w Komendzie Powiatowej Policji. Twierdzi, że nagraniami z rozmów - jej, a także kierownika jednego z działów z pracownikami - próbowano ją szantażować. Taśmy trafiły do Zarządu Regionu Małopolska NSZZ "Solidarność".
Według wiceprzewodniczącego Zarządu Regionu Henryka Łabędzia "treść nagrań jest szokująca". Uważa on, że taśmy mogą być podstawą oskarżenia o mobbing. Przyznaje, że brzydzi się takimi metodami, ale w tego typu sytuacjach są one usprawiedliwione. Z relacji H. Łabędzia wynika, iż na taśmie wyraźnie słychać jak dyrektor Adamicz "klnie i używa niewybrednych epitetów wobec swoich pracowników".
H. Łabędź podkreśla, że - wbrew temu, co twierdzi dyrektorka DPS - to nie był podsłuch. Nikt tej pani nie instalował w gabinecie żadnych mikrofonów czy podobnych urządzeń. Rozmowy, o których mówimy zostały zarejestrowane przy pomocy zwyczajnego dyktafonu - mówi gazecie.
W jego opinii zarząd wykazał dobrą wolę, próbując mediować między dyrektorką a zarządem zakładowej "S". Ale gdy wcześniej umówieni zjawiliśmy się w Karniowicach, okazało się, że pani dyrektor akurat wyjechała na urlopu, a jej zastępca nic nie wiedział o spotkaniu - twierdzi H. Łabędź.
Radca prawny Zarządu Regionu Małopolska NSZZ "S" mec. Barbara Porzuczek potwierdza, że w przypadku posądzenia o mobbing, można stosować takie metody i nie widzi tu naruszenia prawa. Ani ona, ani H. Łabędź, nie chcą powiedzieć, skąd zarząd ma nagrania. Ich treść, w opinii radcy, "kwalifikuje się do podania dyr. Adamicz do sądu o naruszenie dóbr osobistych".
Z relacji mec. Porzuczek wynika, że członkowie komisji zakładowej "S" w DPS w Karniowicach już kilka miesięcy temu prosili o interwencję, żaląc się na szykany ze strony dyrektorki DPS - czytamy w "Dzienniku Polskim". (PAP)