Dyrektor szpitala w Krakowie: "Pacjenci z COVID-19 trafiają do nas w ciężkim stanie, prawie wszyscy potrzebują tlenu"
- Zgłasza się do nas coraz więcej osób zakażonych koronawirusem. Około 90 proc. z nich wymaga podawania tlenu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego SPZOZ w Krakowie. - Pacjenci trafiają do nas w cięższym stanie niż wcześniej, a co gorsze, są to coraz młodsze osoby. Jest nam bardzo ciężko - dodaje.
Trzecia fala epidemii koronawirusa daje się we znaki medykom. Rośnie liczba chorych, którzy trafiają do szpitali. W całym kraju - jak poinformowało w piątek Ministerstwo Zdrowia - znajduje się ponad 30 tys. łóżek dla pacjentów zakażonych koronawirusem, a zajętych jest ponad 22 tys. z nich (to o prawie tysiąc więcej niż w czwartek).
Wolnych jest niewiele ponad 3 tys. respiratorów, a liczba podłączonych pod nie pacjentów to ponad 2 tysiące. Te dane przedstawiają skalę krajową, ale do poszczególnych szpitali dochodzą informacje o przeciążonej ochronie zdrowia i coraz większej liczbie pacjentów przyjmowanych na oddziały w związku z rosnącą liczbą zakażeń.
Przypomnijmy: od kilku dni Ministerstwo Zdrowia informuje o wzroście odnotowanych dziennych zakażeń. W piątek resort odnotował ponad 25 tys. nowych przypadków. Jeszcze w czwartek przybyło ich 27 tys. Pisaliśmy o tym tutaj. Według prognoz ekspertów za kilka tygodni w Polsce może przybywać nawet 40 tys. zakażeń dziennie.
Większość pacjentów wymaga podania tlenu
- Do szpitala zgłasza się coraz więcej osób zakażonych koronawirusem. Około 90 proc. z nich wymaga podawania tlenu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego SPZOZ w Krakowie, członek prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej. - Pacjenci trafiają do nas w cięższym stanie niż trafiali dotąd, a co gorsze, są to coraz młodsze osoby - dodaje.
Dyrektor szpitala zaznacza, że ochrona zdrowia przestała być wydolna, a pracownicy szpitala i lekarze pracują w ekstremalnych warunkach, są przemęczeni i nie mają kiedy odpocząć - bo brakuje osób, które mogłyby ich zastąpić. Kadra medyczna zmaga się też z problemem braku miejsc dla pacjentów z dolegliwościami innymi niż zakażenie COVID-19.
- Służba zdrowia już jest niewydolna, pracownicy szpitala i lekarze są wyczerpani. Musimy odmawiać wykonywania zabiegów planowych czy innych czynności związanych z chorobami innymi niż zakażenie koronawirusem, przez co dochodzi do konfliktów z pacjentami - wyjaśnia dyrektor szpitala.
"Nie możemy leczyć tylko na COVID-19, a czasem musimy"
- Ludzie nie przestali przecież chorować, nie możemy leczyć tylko COVID-19, a czasem jesteśmy zmuszeni. Pogodzić to wszystko jest niesłychanie trudno. Na razie dajemy radę, ale nie wiem, jak długo będzie się to jeszcze udawało - mówi nam Jerzy Friediger.
Jak wyjaśnia Friediger, na razie w szpitalu w Krakowie miejsc jest wystarczająco dużo, a kolejki na SOR tworzą się, kiedy zgłasza się wielu pacjentów jednocześnie. - Nie zawsze udaje się przyjmować pacjentów szybko, bo czynności, które musimy wykonać zabierają trochę czasu - mówi Friediger. - Wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni. To sytuacja obciążająca fizycznie i psychicznie, dlatego zarówno lekarzom, jak i pracownikom szpitala jest bardzo ciężko. Bardzo - dodaje.
Dyrektor szpitala zaznacza, że jeżeli zakażeń i chorych będzie przybywać, sytuacja stanie jeszcze trudniejsza. Zwraca też uwagę na to, że pracownicy szpitala mimo wytężonej pracy nie otrzymali dodatkowych wynagrodzeń.
"Wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni"
- Liczna grupa pracowników szpitala, którzy mają najwięcej kontaktów z pacjentami, czyli sanitariusze, salowe, które opiekują się zakażonymi i wykonują przy nich codzienne czynności, nie dostała żadnych dodatkowych wynagrodzeń, bo nie są uznawani za zawody medyczne albo nie należą do zawodów medycznych - mówi nam Jerzy Friediger.
- Odczuwam z tego powodu jako dyrektor szpitala ogromny niesmak i poczucie dyskomfortu. Niewielkie dodatki dla takich osób wypłacamy z funduszy szpitala, jednak są to pieniądze niewielkie, a nasze zasoby się kończą. Myślę, że działanie rządu w tej sprawie jest niezbędne i musi nastąpić. Tylko dlaczego temat pojawia się dopiero wtedy, kiedy wszyscy naprawdę stoimy pod ścianą - dodaje.
O liczbę dostępnych miejsc zapytaliśmy również rzeczniczkę prasową Szpitala Narodowego w Warszawie Iwonę Sołtys. Jak nas poinformowała, teraz w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym znajduje się 271 pacjentów na 318 przygotowanych łóżek. "Systematycznie od 3-4 tygodni przybywa chorych, ale obserwujemy w ostatniej dobie mniejszy przypływ pacjentów" - pisze Iwona Sołtys.
Kilka dni temu kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA dr Konstanty Szułdrzyński przyznał, że w jego szpitalu sytuacja na oddziale intensywnej terapii jest trudna.
- Takiego obłożenia i takiej liczby ciężkich stanów nie było na pewno od listopada. Na pewno ma na to wpływ mutacja brytyjska wirusa. Wygląda na to, że ci, co się nie zakazili do tej pory, teraz zakażają się masowo - stwierdził dr Szułdrzyński.
I dodał: - Jeżeli pandemia będzie postępować w tym tempie, konieczne będzie szybkie uruchamianie kolejnych szpitali tymczasowych lub kierowanie do szpitali w innych regionach.