Dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich apeluje o budowę w Berlinie pomnika polskich ofiar wojny
Dieter Bingen pisze na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung, że większość Niemców nie ma pojęcia o zbrodniach popełnionych na Polakach w czasie drugiej wojny światowej.
Obywatelski projekt budowy w Berlinie pomnika dla polskich ofiar wojny znany jest od pół roku. Bundestag nie zajął dotychczas stanowiska. Dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich DPI Dieter Bingen powtarza na łamach dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" argumenty za realizacją i apeluje o poparcie.
Propozycję powstania takiego monumentu w centrum stolicy Niemiec wysunął w listopadzie zeszłego roku emerytowany niemiecki urbanista Florian Mausbach. Autor pomysłu wezwał Bundestag do zaangażowania się w projekt, jednak na razie parlament nie odniósł się do tej propozycji.
Uzasadniając potrzebę upamiętnienia w eksponowanym miejscu stolicy Niemiec Polaków zamordowanych i prześladowanych podczas wojny, Bingen zaznacza, że wiedza o zbrodniach popełnionych na Polakach jest szerokim kręgom niemieckiego społeczeństwa w przeciwieństwie do Holokaustu niemal zupełnie nieznana.
Zbrodnicza okupacja Polski
"Od pierwszego dnia (wojny) elementem niemieckiej polityki okupacyjnej były masowe zbrodnie wojenne" – pisze Bingen, wymieniając egzekucje jeńców wojennych i osób cywilnych, planową likwidację polskich elit i niszczenie przez Wehrmacht setek miast i wsi, a także Powstanie Warszawskie, w którym zginęło 200 tys., w większości młodych Polaków. Polska stała się „pierwszym poletkiem doświadczalnym pogardzającej ludźmi niemieckiej maszyny zabijania i zniewolenia”, która następnie dyiaaa była na całym podbitym przez Niemców Wschodzie – czytamy w „FAZ”.
Zbrodnie na Żydach
Bingen zaznacza, że jednym z argumentów za powstaniem pomnika jest fakt, iż narodowi socjaliści dokonali zorganizowanego ludobójstwa na Żydach na „polskiej ziemi”. Dokonując najgorszych zbrodni w okupowanej Polsce, Niemcy „złożyli na polskie barki wielki ciężar” – pisze politolog. „Duża część trwających do dziś +rozliczeń+ z Holokaustem została przerzucona na polską ziemię” - tłumaczy. Ta sytuacja stanowi do dziś obciążenie dla relacji między Żydami a Polakami, o czym można się było przekonać w minionych tygodniach.
Brak wiedzy o zbrodniach w Polsce
Zdaniem Bingena w Berlinie brak jest nie tylko miejsca pamięci o ofiarach niemieckiej polityki okupacyjnej, lecz także brak jest w niemieckim społeczeństwie, w przeciwieństwie do Holokaustu, wiedzy o tych zbrodniach. Postulowany pomnik wypełni swoją symboliką lukę w niemieckiej polityce pamięci – podkreśla Bingen. Zastrzega, że monument nie wyręczy mediów, opinii publicznej i oświaty, które powinny przekazywać Niemcom historyczną wiedzę.
Szeroka zgoda w Polsce na pomnik
Zdaniem szefa DPI pomnik ma być "miejscem pamięci o wszystkich prześladowanych, upokorzonych, zamordowanych Polakach". Bingen ostrzega, że wszystkie siły polityczne w Polsce – od prawicy do lewicy, niezależnie od pokolenia – odrzuciłyby realizację alternatywnego projektu poświęconego wszystkim ofiarom polityki "lebensraumu" na Wschodzie. (Taki zbiorczy projekt poświęcony Rosjanom, Ukraińcom, Polakom i innym ofiarom niemieckiej polityki forsują kręgi związane z niemiecką Lewicą – DW).
Bingen zwraca uwagę, że w sytuacji, gdy relacje polsko-niemieckie pełne są politycznych napięć, realizacja projektu pomnika mogłaby odegrać nieocenioną rolę pomostu, jednocząc siły polityczne i społeczne w obu krajach. Szef DPI podkreślił, że sygnały dobiegające ze wszystkich obozów politycznych w Polsce świadczy o pozytywnych reakcjach na pomnik.