Dyrektor chroni woźnego, który molestował dzieci
Woźny oskarżany przez 14-latkę o molestowanie seksualne nadal pracuje w szkole, nie został nawet zawieszony. Dyrektor, choć wiedział o sprawie, nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec swego pracownika - czytamy w gazecie "Polska".
Dramat dziewczynki rozegrał się 15 czerwca w jednej ze wsi pod Pleszewem w Wielkopolsce. Sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, bo ojciec dziewczynki liczył, że woźny zostanie zwolniony ze szkoły. Oburzony bezczynnością dyrektora placówki postanowił bulwersujące wydarzenie nagłośnić.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Impreza z udziałem dzieci odbywała się na placu szkolnym. Wraz z uczniami i absolwentami szkoły bawili się dorośli.
Sołtys, współorganizator imprezy, twierdzi, że o godz. 20 zapowiedział, że na imprezie pozostają tylko dorośli. Dzieci i młodzież idzie do domu. Nikt jednak dzieci nie przeganiał.
Po północy - dobrze podpity - woźny Jarosław T. namawiał Sonię K., by poszła z nim na chwilę na tył szkoły. Widziała to jej koleżanka. 14-latka zgodziła się. Tam woźny zaczął wciągać ją na siłę do kotłowni. Psychologowi szkolnemu mówiła później, że zachowanie mężczyzny miało charakter seksualny. Kiedy Sonia się opierała, szarpał ją. Udało się jej jednak wyrwać. Zapłakana pobiegła do domu i o wszystkim opowiedziała ojcu. Ten, niewiele myśląc, poszedł na zabawę i zaatakował woźnego. Bijących się mężczyzn rozdzielał sołtys.
Michał K., ojciec Soni, poinformował o całym zajściu dyrektora szkoły. Ale mimo upływu czasu ten nie wyciągnął konsekwencji wobec woźnego. Zrobiłem to, co należało - mówi dyrektor Włodzimierz O. Była rozmowa szkolnego psychologa z dziewczynką - mówi. Podkreśla, że teraz czeka na wyjaśnienie sprawy w prokuraturze i sądzie. Mam nadzieję, że nic z tego nie wyjdzie. Sprawa opiera się na podejrzeniach - twierdzi. Wiceburmistrz Pleszewa Arkadiusz Ptak zapowiada wyciągnięcie konsekwencji.