Dyplomatom łydki nie świecą
Resort spraw zagranicznych zaleca pracownikom noszenie niezauważalnych ubrań.
14.05.2009 | aktual.: 14.05.2009 08:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wydane przez ministerstwo spraw zagranicznych zalecenia dotyczące wyglądu i stroju (czyli tak zwany dress code) nakazują pracownikom resortu oraz placówek zagranicznych nosić się estetycznie i dbać o higienę osobistą. Co to oznacza? Dokument wylicza wiele przykładów. Większość dotyczy płci pięknej.
Kobiety pracujące dla MSZ nie powinny nosić spódnic i sukienek krótszych niż siedem i pół centymetra przed kolano (z pewną tolerancją, dlatego nie jest określone, czy odległość liczona będzie od środka rzepki w kolanie, czy od jej górnej krawędzi), ubrań na ramiączkach czy odsłaniających plecy, rajstop ze szwami wzdłuż nóg, tipsów i ozdób na paznokciach. Panowie zaś nie powinni zakładać sportowych dużych zegarków, koszul z krótkim rękawem, a ich spodnie i skarpetki powinny być na tyle długie, by siadając, nie pokazywali łydek. Obie płcie powinny unikać ubrań z materiałów przezroczystych lub świecących, klapek i plastikowych butów.
W polskim MSZ to pierwsze rozporządzenie o dress code. Wydane, bo coraz więcej resortów spraw zagranicznych (a także firm) pisemnie określa ubiór pracowników. Biuro prasowe MSZ wyjaśnia, że przyjęty dress code ma „charakter standardowy i nie odbiega od ogólnych zwyczajów ubioru przyjętych w służbie zagranicznej innych państw”. Jest nawet dość łaskawy, bo (co zdarza się w podobnych zaleceniach w innych krajach) nie zabrania na przykład kobietom nosić butów z odkrytymi piętami.
Dyplomatę, który ubierze się nie-stosownie, czeka ustna reprymenda. A w języku dyplomacji to poważne ostrzeżenie.
Judyta Sierakowska