ŚwiatDyplomata Korei Północnej uciekł do Korei Południowej. Elity Korei Północnej coraz częściej wypowiadają posłuszeństwo Kim Dzong Unowi

Dyplomata Korei Północnej uciekł do Korei Południowej. Elity Korei Północnej coraz częściej wypowiadają posłuszeństwo Kim Dzong Unowi

• Thae Yong Ho uciekł wraz z rodziną do Korei Południowej

• Zbiegł, bo jak mówił, "miał dość reżimu Kim Dzong Una"

• Kim Dzong Un zarządził serię egzekucji na rzekomo odpowiedzialnych osobach

• Ucieczka wiceambasadora wpisuje się w pewien trend

• Z północnokoreańskich wyższych sfer nigdy nie uciekało tylu ludzi

• Egzekucje, czystki i wymiany kadr sprawiły, że elity przestały czuć się pewnie

Dyplomata Korei Północnej uciekł do Korei Południowej. Elity Korei Północnej coraz częściej wypowiadają posłuszeństwo Kim Dzong Unowi
Źródło zdjęć: © AFP | AFPTV / Katie Schubaubr
Adam Parfieniuk

19.08.2016 | aktual.: 20.08.2016 12:57

To nie zaczęło się od ucieczki Thae Yong Ho, o której ostatnio mówią światowe media.

W ostatnich tygodniach mieliśmy historię młodego geniusza, który przyjechał na Międzynarodową Olimpiadę Matematyczną i nigdy nie wrócił do domu. Impreza odbywała się na Uniwersytecie w Hongkongu, a uczestnik postanowił ubiegać się o azyl w Hongkongu, najpierw kryjąc się w konsulacie Korei Południowej.

W ten trend wpisują się także oficerowie i dyplomaci, którzy uciekli w ostatnim czasie do Chin. Mieliśmy też doniesienie o wyspecjalizowanych pracownikach, których Korea Północna wysyła zagranicę, by dostarczali do ojczyzny potrzebne dewizy. Zamiast wiernie pracować na rzecz Kima i partii, woleli poszukać wolności. Tego rodzaju przypadki odnotowano m. in. w chińskich prowincjach Zhejiang i Shaanxi.

Z pozoru nic ich nie łączy z wiceambasadorem, ale wymienieni uciekinierzy to członkowie szeroko pojętej północnokoreańskiej elity, którzy, patrząc historycznie na kwestię ucieczek, rzadko decydowali się na tak desperacki krok. Ryzykowna ucieczka z Korei Północnej prawie zawsze wiązała się z dylematem z kategorii "być albo nie być". Nawet dzisiaj większość uciekinierów kwalifikuje samych siebie do najuboższej warstwy społeczeństwa, która ucieka, bo bieda i głód pozwalają na egzystencję na granicy przetrwania. Ubiegłoroczny sondaż południowokoreańskiego ministerstwa ds. zjednoczenia wykazał, że 61,4 proc. spośród 2444 ankietowanych uciekinierów powyżej 15 roku życia w swojej ojczyźnie identyfikowało się z klasą najbiedniejszą.

Przynależność do elit w tym samym badaniu zadeklarowało zaledwie jeden proc. respondentów, ale nie da się nie zauważyć, że ostatnie miesiące mogą wpłynąć na nieco inny rozkład sił w podobnych sondażach w przyszłości. A na pewno mogą wpłynąć na stan wiedzy o dzisiejszych nastrojach na politycznych szczytach Korei Północnej, bowiem coraz więcej uciekinierów wywodzi się właśnie z tych kręgów.

Największa ucieczka

Za najświeższy przykład prawdziwie elitarnej ucieczki może posłużyć Thae Yong Ho, zastępca ambasadora Korei Północnej w Londynie, który uciekł do Seulu wraz ze swoją żoną i dziećmi. Już sam fakt, że dyplomata przebywał na placówce z całą rodziną świadczy o tym, że był obdarzony szczególnym zaufaniem. Z reguły ambasadorzy są rozdzieli lub pozwala im się na towarzystwo jednego członka rodziny.

O ucieczce w środę poinformowała Korea Południowa, a media natychmiast wypunktowały, że dyplomata o tak wysokiej randze jeszcze nigdy nie uciekł z Północy na Południe. Człowiek numer dwa w północnokoreańskiej ambasadzie w Wielkiej Brytanii przez ponad 10 lat był odpowiedzialny za promocję swojej ojczyzny na Zjednoczonym Królestwie i Europie Zachodniej. Tak długi staż również świadczy o zaufaniu, bo ambasadorzy zwykle są powoływani przez Pjongjang na trzyletnie kadencje. Innym z zadań wiceambasadora było monitorowanie ideologicznych tendencji i zachowań wszystkich osób pracujących w ambasadzie. Z miejsca stał się więc źródłem potencjalnie cennych informacji o reżimie.

Oprócz formalnych przywilejów, zapewnionych przez dyplomatyczną posadę, Thae mógł też poszczycić się odpowiednim rodowodem. Jego ojciec był generałem, który walczył u boku Kim Ir Sena, założyciela Korei Północnej oraz nieformalnej dynastii Kimów, rządzącej krajem od jego powstania. Starszy brat, Thae Hyong Chol jest członkiem Centralnego Komitetu Komunistycznej Partii Korei i rektorem Uniwersytetu Kim Ir Sena, najbardziej prestiżowej uczelni w kraju. Co więcej, teść wiceambasadora, O Jung Hup, był towarzyszem broni Kim Ir Sena. Jego postać była nawet wykorzystywana w serii filmów propagandowych z lat 70. XX wieku. Wraz z dyplomatą uciekła więc członkini rodu, który uchodził za bezwzględny wzór rewolucyjnych cnót i wierności wobec północnokoreańskich przywódców.

By w pełni zrozumieć wagę tych koneksji trzeba wspomnieć o systemie songbun, który rządzi stosunkami międzyludzkimi w Korei Północnej. Pozycja w społeczeństwie wynika nie tylko z własnej politycznej przeszłości, ale także z poczynań rodziny oraz przodków. Songbun ambasadora Thae było więc na pułapie nieosiągalnym dla zdecydowanej większości obywateli. Jego ucieczka potencjalnie może także zaszkodzić bliskim, których pozostawił w Korei Północnej.

Rodowód miał przełożenie na życie Thae od najmłodszych lat. Szkołę skończył za granicą, w Chinach, gdzie nauczył się nie tylko chińskiego, ale też angielskiego. Z kolei dzieci wiceambasadora kształciły się w brytyjskich szkołach. Mimo tych wygód, postanowił uciec z Korei Północnej. Jak środę poinformował rzecznik południowokoreańskiego ministerstwa ds. zjednoczenia, jako powód dyplomata podał "zmęczenie reżimem Kim Dzong Una".

Choć Thae Yong Ho ewidentnie był dyplomatą, a nie politycznym graczem, miał jednak bezpośrednią styczność z osobami, które tworzyły politykę Korei Północnej. Utrzymywał stałe kontakty z ministrami spraw zagranicznych, ostatnio z Ri Yong Ho, który zaczął pełnić tę funkcję po majowym kongresie partyjnym.

Ucieczka elit boli najbardziej

Kim Dzong Un potraktował ucieczkę Thae jako porażkę służb i aparatu państwowego. Już w czwartek Yonhap informował, że dyktator zarządził serię egzekucji na osobach, których zadaniem jest czuwanie nad lojalnością elit Pjongjangu.

To właśnie ucieczki elit są najbardziej dotkliwe dla reżimu. O ile historie zwykłych uciekinierów często są opowieściami pełnymi straszliwych szczegółów i bohaterstwa, to jednak z reguły nie zdradzają systemowych schematów funkcjonowania samej Korei Północnej. Południowokoreański wywiad oczywiście rutynowo bada wszystkie przypadki, ale to elitarni uciekinierzy są priorytetem w Seulu.

Południowokoreańskie służby wywiadowcze prowadzą Instytut Narodowej Strategii Bezpieczeństwa (INSS) i to właśnie tam pełnoetatowe i wieloletnie zajęcie często znajdują Koreańczycy z wyższych sfer Północy - pułkownik Choi Ju Hwal, który uciekł jeszcze w 1995 roku, przez 15 lat prowadził prace badawcze w INSS. Reuters ocenia, że wiceambasador Thae, wzorem wielu innych uciekinierów, którzy w ojczyźnie cieszyli się poważaniem i pozycją, też powinien znaleźć zatrudnienie w Instytucie.

Kim Dzong Un uruchomił lawinę?

Pierwsze lata rządów Kim Dzong Una charakteryzowały się spadkiem liczby ucieczek. Prawdopodobnie w tym roku wzrosną one po raz pierwszy, bo południowokoreańskie ministerstwo ds. zjednoczenia podaje, że w ciągu pierwszego półrocza ich liczba powiększyła się o 15 proc. w stosunku do pierwszego półrocza 2015 roku.

Na ten przyrost po części składa się także coraz powszechniejszy strach elit. Został on zapoczątkowany egzekucją Dzang Song Thaeka w 2013 roku. Wuj Kim Dzong Una uchodził za osobę o rozległych koneksjach, które zapewniały mu nietykalność. Eliminując go z gry, Kim Dzong Un wysłał wyraźny sygnał: nikt nie może być bezpieczny. I faktycznie, za egzekucją wuja poszła szeroka wymiana kadr oficerskich i usuwanie z partyjnych szeregów osób, powołanych za czasów Kim Dzong Ila.

Kim Kwang Jin, który uciekł w 2003 roku podczas pracy dla firmy ubezpieczeniowej w Singapurze, wykorzystywanej do przekrętów finansowych pod parasolem Korei Północnej, w rozmowie z Reutersem podkreślił wyjątkowość obecnego trendu, w który wpisuje się wiceambasador. - W przeszłości nie mogliśmy sobie nawet wyobrazić, by tacy ludzie, ludzie z takich rodzin, trafiali tutaj - mówił.

Nie da się ukryć, że elity od zawsze uciekały z Korei Północnej. Za najlepszy przykład może posłużyć Hwang Jang Yop, najbliższy współpracownik Kim Ir Sena i główny ideolog Partii Pracy Korei, który zbiegł w 1997 roku. Thae Yong Ho nijak może się równać pozycją z Hwangiem. Jednak nie da się też ukryć, że Hwang był wówczas sytym samotnikiem w armii biedaków, która w dobie kryzysu uciekła z Korei Północnej, podczas gdy Thae zasilł coraz szersze stado elit, wypowiadających posłuszeństwo Kimowi.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (150)