Dyktafon nagrał, co robiły przedszkolanki. Nieoczekiwany obrót sprawy
W kieszeni 5-letniego syna jego mama zaszyła dyktafon. W ten sposób odkryła, jak zachowywały się przedszkolanki. Nieoczekiwanie, mieszkanka Ostródy sama została oskarżona przez prokuraturę o dokonanie nielegalnych nagrań i udostępnianie ich innym osobom.
- Jak można matce skrzywdzonego dziecka stawiać zarzuty tylko dlatego, że chciała się dowiedzieć, co dzieje się z synem w przedszkolu? - dziwi się pani Anna w rozmowie z "Faktem".
Cała sprawa zaczęła się od tego, że mieszkanka Ostródy była zaniepokojona zachowaniem swojego 5-letniego syna. Nabrała wątpliwości, że coś złego może się dziać w przedszkolu, do którego chodził chłopiec. Aby poznać prawdę, umieściła dyktafon w kieszeni dziecka, którą następnie zaszyla. Z takim podsłuchem malec przez trzy dni chodził do przedszkola.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skandaliczne zachowanie kierowcy. Nagranie świadka go pogrążyło
Jak relacjonuje w sobotę "Fakt", podejrzenia kobiety się potwierdziły. Opiekunki miały wyzywać dzieci od "czubków", "oszołomów" i "nienormalnych dzieci". Dwóch chłopców, w tym właśnie syn pani Anny, miało także zostać za karę zamkniętych w sali bez opieki dorosłych.
Kobieta najpierw poszła z nagraniami do dyrektora przedszkola, ale ten miał polecić jej poinformowanie o sprawie prokuratury. Kobieta to zrobiła. I ku swemu zaskoczeniu, teraz sama została oskarżona przez prokuratora o to, że zaszyła dyktafon "w celu uzyskania informacji, do których nie była uprawniona, a następnie ujawniła je innym osobom" - "Fakt" przytacza fragment aktu oskarżenia.
Postępowanie wobec przedszkolanek zostało zawieszone, a prokuratura czeka na opinię biegłych ws. autentyczności nagrań. Kobiety nadal pracują w przedszkolu, ale nie zajmują się już synem pani Anny. Ona sama na razie ma więcej problemów, bo oprócz postępowania karnego, została zawieszona w pracy, bo jest nauczycielką języka angielskiego.
Źródło: "Fakt". "Super Express"