Dyduch: dzięki weryfikacji nie żyjemy w fikcji
W wyniku weryfikacji z SLD odeszło 70,5 tys.
ze 150 tys. działaczy - poinformował na sobotniej Radzie Krajowej
SLD sekretarz generalny Marek Dyduch. Polityk zaznaczył jednak, że
dzięki weryfikacji SLD nie żyje w fikcji.
24.01.2004 | aktual.: 24.01.2004 19:50
Rada Krajowa Sojuszu przyjęła uchwałę podsumowującą weryfikację. Podkreślono w niej, że "proces weryfikacji, jego przebieg i efekty stanowią warunki do dalszego budowania nowoczesnej, czytelnej ideowo partii polskiej socjaldemokracji".
Dyduch powiedział, że proces weryfikacji przebiegał sprawnie, a dzięki towarzyszącej mu wnikliwości mediów nabrał także wiarygodności. "Jako pierwsza partia mieliśmy odwagę przyjrzeć się sobie" - dodał.
Premier Miller powiedział, że SLD po weryfikacji jest wciąż ogromną partią. "Liczymy, że część ludzi, która odeszła z Sojuszu, wróci z powrotem. Nie zamykamy żadnych drzwi" - dodał. Szef rządu dodał, że z tymi 80 tysiącami działaczy, którzy w SLD pozostali "idziemy dalej, by modernizować Polskę".
Nie wszyscy zadowoleni
Nie wszyscy uczestnicy Rady Krajowej z równym entuzjazmem wypowiadali się w sobotę o weryfikacji. Zwracano uwagę, że z partii odeszło wielu wartościowych ludzi. Największa krytyka spadła jednak na ubiegłoroczną uchwałę zarządu, która nakazywała zawieszenie członkostwa w partii tym wszystkim działaczom, którzy zostali pozytywnie zweryfikowani przez koła, a wobec których toczą się postępowania sądowe lub prokuratorskie.
Senator Jerzy Adamski zapowiedział nawet, że zaskarży tę uchwałę do sądu partyjnego SLD. Według niego uchwała została "napisana pod jednego człowieka, czyli Zbigniewa Sobotkę". A przecież, jak podkreślił, Sobotka zrzekł się immunitetu, zrezygnował z teki wiceministra SWiA i chce stanąć przed sądem.
B. wiceszefa SWiA bronił także Dziewulski, który nie ma wątpliwości co do niewinności Sobotki. Poseł zwracał uwagę, że śledztwo w sprawie przecieku starachowickiego przedłuża się i wzywani są na przesłuchania kolejni posłowie Sojuszu. Według niego tylko po to, żeby później można było mówić i pisać, że są zamieszani w aferę.
Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk odpowiedział na te zarzuty, że "praworządność w Polsce wymaga, by żadne inne gremia nie zastępowały prokuratury i sądu". "Jeśli SLD chce być wzorcem, to musi zacząć od siebie i przestrzegać zasad, choćby niewiadomo jak były okrutne" - powiedział.
Kurczuk dodał, że osobiście życzy Sobotce "by wyszedł z tej sprawy niewinny", ale, jak zaznaczył, prywatne poglądy trzeba oddzielić od procedur przyjętych w demokratycznym państwie.
Obrona na dwie ręce?
W obronę Sobotki i innych posłów, którzy zdaniem zarządu powinni zawiesić członkostwo w partii dołączył się także poseł Jan Chaładaj znany z głosowania na "dwie ręce". Według niego, "jeżeli członek SLD oświadcza, że jest niewinny, to do momentu, gdy ktoś z zewnątrz nie udowodni mu winy, partia powinna go bronić".
Zarząd Krajowy SLD podjął decyzje o skierowaniu do wojewódzkich sądów partyjnych wniosków o wykluczenie z Sojuszu wszystkich osób, które wbrew uchwale władz nie zawiesiły swojego członkostwa w partii. Uchwale nie podporządkowało się 12 osób, w tym m.in. Sobotka podejrzewany o przeciek w tzw. aferze starachowickiej.