Dwugłos w sprawie przyszłości kopalń
Rynek wcale nie wymusza na Kompanii Węglowej ograniczenia wydobycia, co ma być powodem zamknięcia czterech śląskich kopalń - powiedział Henryk Nakonieczny, szef górniczej "Solidarności". Prezes Kompanii Maksymilian Klank podkreśla tymczasem, że polski węgiel jest za drogi i część zakładów trzeba zamknąć.
11.09.2003 | aktual.: 11.09.2003 09:51
Henryk Nakonieczny przytoczył opinię ekspertów, według których od 2006 roku zapotrzebowanie na energię elektryczną produkowaną z węgla będzie większe. Dlatego - według szefa górniczej "Solidarności" - przy rentownej produkcji, możnaby lokować na unijnym rynku o wiele więcej węgla.
Makysmilian Klank zwrócił jednak uwagę, że ponad 30% produkcji Kompanii Węglowej musi być sprzedawana za granicę po nieopłacalnych cenach, ponieważ tego węgla nie można ulokować na rynku krajowym. Prezes Kompanii Węglowej powiedział, że wyprodukowanie tony węgla kosztuje około 130 złotych, podczas gdy jej cena na rynkach zagranicznych wynosi średnio 89 złotych.
Henryk Nakonieczny jest przekonany, że obecnie nie dopłaca się z budżetu do górnictwa, lecz jedynie do likwidacji kopalń. Szef górniczej "Solidarności" oświadczył, że do tej pory nie dopłacono ani złotówki do tony węgla. Dodał, że kopalnie są obłożone obecnie zbyt wysokimi podatkami.
Prezes Kompanii Węglowej odpowiedział na to, że do górnictwa dopłaci podatnik, ponieważ kopalnie nie płacą ZUS-u. Maksymilian Klank dodał, że Kompania Węglowa płaci podatki, ponieważ funkcjonuje jak każdy inny podmiot gospodarczy na rynku.
Henryk Nakonieczny nie wierzy w zapewnienia Kompanii Węglowej, że wszyscy pracownicy dołowi i mechanicznej obróbki węgla z likwidowanych kopalń mają zapewnione miejsca pracy w innych zakładach. Jego zdaniem sprawi to, że wydobycie w pozostałych kopalniach stanie się nierentowne i je również będzie trzeba zamykać.