Pokazali zdjęcie z Morawieckim i Kaczyńskim. Jedna rzecz się zmieniła
Zdjęcie z ubiegłotygodniowego posiedzenia rządu nie było jednorazowym incydentem. Spotkanie ponownie było prowadzone przez premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Jedna rzecz zwraca uwagę.
Rządowy profil na Twitterze pisze o posiedzeniu Rady Ministrów pod przewodnictwem premierów Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego. Profil Prawa i Sprawiedliwości pisze o posiedzeniu rządu "pod przewodnictwem premiera Mateusza Morawieckiego oraz premiera, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego".
Podobnie było przed tygodniem. Wtedy jednak to Jarosław Kaczyński był wymieniony jako pierwszy.
Na zdjęciach widać też ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, który przed powrotem Jarosława Kaczyńskiego do rządu unikał posiedzeń Rady Ministrów i wysyłał na nie zastępców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwóch premierów. W sieci zawrzało
W sieci od razu pojawiły się komentarze. "Tym razem pierwszy pan premier, a nie prezes?" - napisał poseł partii Dobry Ruch Paweł Szramka.
"Pierwszy w tweecie premier Mateusz Morawiecki, ale wszyscy wiedzą że ten pilnujący jest najważniejszy" - napisała Iwona Michałek, posłanka Porozumienia, która była wiceministrem w kilku resortach, gdy jej partia współtworzyła rząd.
"Dotąd myślałem, że posiedzeniom rządu, jeśli tylko jest obecny, przewodniczy premier, a nie premier z wicepremierem/ami. Polska uczy cię czegoś nowego każdego dnia" - skomentował dziennikarz Interii Łukasz Rogojsz.
"Była Sparta z dualną monarchią, był Rzym z dwoma konsulami, teraz mamy Wielką Rzeczpospolitą z dwoma premierami. Świetlna przyszłość przed nami" - napisał dziennikarz Radia Wnet Łukasz Jankowski.
"Zawsze dwóch ich jest, nie więcej, nie mniej. Mistrz i jego uczeń" - napisał dziennikarz Kamil Sikora, nawiązując do cytatu z Gwiezdnych Wojen.
Dziennikarz Wirtualnej Polski Michał Wróblewski ustalił przed tygodniem, że to premier Mateusz Morawiecki nalegał, by Jarosław Kaczyński siedział obok niego na równorzędnym miejscu. Jeden z ministrów przyznawał, że nie było to dla nikogo zaskakujące.