Dwóch katów z Bogdanówki. Media zidentyfikowały rosyjskich żołnierzy
Prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że Ukraina zrobi wszystko, by postawić przed sądem każdego rosyjskiego żołnierza winnego zbrodni wojennych. Po wyzwoleniu kolejnych terenów w obwodzie kijowskim na jaw wychodzi, w jak okrutny sposób Rosjanie traktowali ludność cywilną. Ujawniana jest też tożsamość sprawców - tym razem zidentyfikowano dwóch katów z Bogdanówki.
27.04.2022 | aktual.: 27.04.2022 20:21
Wieś Bogdanówka, która znajduje się w pobliżu Browarów, padła ofiarą rosyjskiej inwazji. Okupacja wsi trwała niecały miesiąc, lecz miejscowi zapamiętają ją na zawsze - głównie za sprawą brutalności Rosjan. Zeznania mieszkańców Bogdanówki stały się podstawą postępowania karnego, w którym rosyjscy żołnierze zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za swoje czyny.
"Misja pokojowa" Rosjan
"Radio Swoboda" opowiada o dwóch z nich – kapitanie i majorze z 15. Samodzielnej Gwardyjskiej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych. Wszystko po tym, jak Prokuratura Okręgowa w Browarach zaocznie poinformowała dwóch żołnierzy o podejrzeniu z artykułu naruszenia praw i zwyczajów wojennych. Rosjanie mieli torturować ukraińskiego jeńca wojennego, cywila i miejscowego księdza.
Informację o dwóch mężczyznach przekazali policji mieszkańcy Bogdanówki, którzy poinformowali służby o licznych pobiciach, do których dochodziło podczas rosyjskiej okupacji. Następnie kaci zostali zidentyfikowani dzięki zdjęciom, które pokazali im śledczy z prokuratury. Fotografie uzyskali pracownicy browarskiego Departamentu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i detektywi NABU, którzy wspólnie pracowali nad rozwiązaniem sprawy.
Kaci z Bogdanówki służyli w jednostce, której celem była - jak kłamliwie stwierdzono - "misja pokojowa w obszarze konfliktu zbrojnego". Oddział działał wcześniej w Osetii Północnej, Naddniestrzu czy Abchazji.
Rozpoznali katów
W sieci znajduje się nagranie promocyjne jednostki z 2019 roku. W nagraniu oprócz obietnicy dodatkowych 25 proc. pensji, znajduje się zapewnienie. - Przyjdźcie do nas. Zrobimy z was mężczyzn - mówi zastępca dowódcy jednostki Aleksander Wasiliew. Trzy lata później oddział znalazł się w Ukrainie.
Twarz Wasiliewa przypomniała o doznanej krzywdzie mieszkańcowi Bogdanówki i ukraińskiemu jeńcowi wojennemu. Jego ofiary przekonywały, że zachowywał się szczególnie okrutnie. Zwłaszcza ukraiński żołnierz zapewniał o wyjątkowej brutalności Rosjanina.
"Mężczyzna został zakuty w kajdanki i umieszczony w piwnicy. Major przesłuchiwał więźnia, używając siły fizycznej, zastraszając go i poniżając. Kiedy mężczyzna klęczał z rękami skutymi za plecami, major uderzył go kolbą karabinu w plecy, ręce i nogi. Nadepnął na kończyny i groził, że użyje broni. Po wszystkich torturach mężczyzna został pozostawiony w piwnicy bez jedzenia i z minimalną ilością wody przez kilka dni" - poinformowała ukraińska prokuratura.
Twarz Wasiliewa rozpoznał też miejscowy duchowny. "Ksiądz na jego polecenie zdjął ubranie, po czym Rosjanin nałożył mu na głowę kapelusz, żeby zamknąć mu oczy. Związał ręce taśmą klejącą i przesłuchał go" - relacjonują ukraińscy śledczy, dodając, że duchowny był bity przez okupantów.
Aleksander Wasiliew ma 40 lat. Ze znalezionych w sieci zdjęć wynika, że jest fanem metalu. Jest także członkiem klubu motocyklowego w Samarze. Mężczyzna nie posiada konta w mediach społecznościowych, lecz udało się dotrzeć do kilku zdjęć, na których Rosjanin pojawia się w towarzystwie bliskich i znajomych.
Ustalono też tożsamość drugiego kata z Bogdanówki. Jest nim Aleksiej Bułhakow. Mężczyzna również ma 40 lat. W przeciwieństwie do Wasiliewa posiada konta w mediach społecznościowych. Z tym, że pod różnymi nazwami.
Według torturowanego ukraińskiego żołnierza Wasiliew zaczął go bić na rozkaz Bułhakowa.
"Później zabrano go na centralny plac Bogdanówki, skąd w tym czasie przeprowadzano ewakuację ludności cywilnej. W obecności cywilów Rosjanin bił nieuzbrojoną ofiarę, przykładał pistolet do głowy i oddawał strzały w powietrze" - podsumowała prokuratura.