Dwie osoby z zarzutami ws. 20‑latki spalonej żywcem za "czary" w Papui-Nowej Gwinei
Dwie osoby usłyszały zarzut morderstwa w sprawie śmierci 20-latki, która została spalona żywcem za rzekome uprawianie "czarów" w Papui-Nowej Gwinei - informuje agencja Associated Press.
18.02.2013 | aktual.: 18.02.2013 11:48
Wszystko zaczęło się od niespodziewanej śmierci sześcioletniego chłopca. Jego bliscy stwierdzili, że za nieszczęściem stoi "czarownica" - 20-letnia Kepari Leniata. Podjudzeni mieszkańcy wioski, wraz z krewnymi zmarłego sześciolatka, zdarli z kobiety ubranie, związali i torturowali rozżarzonym żelazem, wymuszając na niej przyznanie się do "czarów". Na koniec ofiara została polana benzyną i spalona żywcem na stercie śmieci.
Zbrodnia rozegrała się na oczach bezsilnych policjantów, którzy otoczeni przez kilkusetosobowy rozjuszony tłum, nie interweniowali, obawiając się o własne życie. Jednak władze nie zamierzały odpuszczać sprawcom - od razu zapowiedziały ich ściganie i postawienie przed sądem.
W zeszłym tygodniu w związku ze sprawą zatrzymano około 40 osób. Dwie z nich, matka i wujek sześciolatka, usłyszały zarzut morderstwa. Policja zapowiada dalsze aresztowania.
W niektórych rejonach Oceanii niewyjaśnione zgony czy tajemnicze choroby bywają przypisywane czarom. Ofiarą oskarżeń o rzucanie uroków najczęściej padają niewinne kobiety.
W ostatnich latach do podobnych tragedii w tej części świata doszło co najmniej kilka razy - najczęściej w dotkniętych biedą społecznościach wiejskich, gdzie wciąż dominuje zabobon i wiara w zjawiska nadprzyrodzone.
Tuż po zbrodni katolicki biskup David Piso powiedział jednej z gazet, że mordowanie oskarżonych o czary staje się coraz większym problemem i zaapelował do rządu o zaostrzenie prawa, żeby położyć kres takim praktykom.
AP przypomina, że w Papui-Nowej Gwinei za wyjątkowo okrutne morderstwa może zostać zasądzona kara śmierci, ale od uzyskania przez ten kraj niepodległości w 1975 roku nie wykonano żadnej egzekucji.