Dwa niemieckie statki na Morzu Śródziemnym wzywają pomocy. W każdej chwili mogą zatonąć
Dwa niemieckie statki: "Iuventa" i "Sea-Eye" nadają sygnał "Mayday" i od kilku godzin czekają na pomoc. Znajdują się obecnie na Morzu Śródziemnym, u wybrzeży Libii. Mają na pokładzie setki uchodźców, są przeciążone i nie mogą manewrować. W każdej chwili mogą zatonąć.
16.04.2017 | aktual.: 16.04.2017 20:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Statek "Iuventa" należy do niemieckiej organizacji pozarządowej Jugend Rettet. "Sea-eye" należy do organizacji z siedzibą w Ratyzbonie. Pływają po Morzu Śródziemnym, by ratować uchodźców z kontynentu afrykańskiego, którzy za wszelką cenę starają się dostać do Europy. Zabierają setki ludzi z przeładowanych pokładów kutrów, łodzi i pontonów, ratując im życie. Teraz sameznaleźli się w niebezpieczeństwie.
"Iuventa" trafiła dzisiaj na dużą grupę uchodźców, którzy na plastikowych pontonach chcieli przepłynąć Morze Śródziemne. Wzięli ich na pokład. Po chwili natrafili na kolejną grupę. W ten sposób na statku znalazło się kilkuset uchodźców. Sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Statek stracił możliwość manewrowania, na dodatek pogorszyła się pogoda. W każdej chwili maszyna może się przechylić i zatonąć.
Dowódca statku zdecydował się nadać sygnał "Mayday" do włoskiej jednostki ratownictwa w Rzymie. Poinformował, że nie jest w stanie sam zapanować nad sytuacją. "Statek nie jest w stanie manewrować ze względu na zbyt dużą liczbę osób na pokładzie" - alarmuje włoskich ratowników kapitan "Iuventy". "W tej chwili jest zagrożone życie kilkuset osób" - dodaje.
To nie jest koniec dramatu: wokół statku, na pontonach jest około 400 kolejnych uchodźców: kobiet, mężczyzn i dzieci. Żadne z nich nie ma kamizelki ratunkowej.
Płynęli na pomoc, ale natrafili na migrantów
Na apel o pomoc odpowiedziały statki z włoskiej Lampedusy. Wyruszyły w morze, ale w drodze napotkały łódki z migrantami. Wzięli ich tyle na poklad, że jak opowiada agencji EPD rzeczniczka Jugend Rettet - Pauline Schmidt, musiały zawrócić.
Na pokładzie statku "Iuventa", jak wyjaśnila rzeczniczka organizacji, jest około 400 uchodźców - w tym 7 kobiet w ciąży i dzieci. Na swoim profilu na Twitterze pisze, że załoga, na która składaja sie młodzi wolontariusze, jest już na skraju wytrzymałości. "Unia Europejska musi pomóc swoim obywatelom!" - napisała.
Jak poinformowała załoga „Sea”-Eye”, statek wziął na pokład 120 osób z tonących pontonów. Obecnie na pokładzie ma 200 osób. Jedna uratowanych kobiet, która była w ciąży - niestety, zmarła.
"Sea-Eye" nie tylko jest przeciążony, ma także uszkodzony silnik.
Tysiące migrantów w drodze do Europy
Według danych włoskiej Straży Przybrzeżnej w sobotę i niedzielę na Morzu Śródziemnym uratowano ok. 6,5 tys. migrantów płynących do Włoch. Niestety, na łodziach i pontonach znaleziono 8 ciał, w tym ośmioletniego chłopca.
W sobotę przeprowadzono 33 operacje ratowania migrantów na dryfujących łodziach. Na pokłady jednostek Straży Przybrzeżnej i innych statków, między innymi organizacji pozarządowych, zabranych zostało około 4,5 tys. ludzi. W niedzielę uratowanych zostało 2 tys. osób.
Od początku roku do Włoch przypłynęło ponad 30 tys. migrantów.
Libia jest głównym punktem tranzytowym dla przepływu imigrantów z Afryki do Europy. Według Międzynarodowej Organizacji do Spraw Migracji, od początku 2017 roku na szlaku z Libii do Europy zginęło już 665 osób.
Przemytnicy są w kontakcie z organizacjami pozarządowymi?
Kilka dni temu Fabrice Leggeri, szef Frontexu - unijnej agencji ds. granic, poinformował, że przemytnicy migrantów niekiedy dają im numery telefonów organizacji pozarządowych patrolujących Morze Śródziemne. Nie sprecyzował, o jakie organizacje chodzi, zadeklarował jednak, że jest gotów przekazać szczegóły włoskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
- Dysponujemy relacjami, według których Libijczycy w mundurach - ale nie straż przybrzeżna, którą my szkolimy - lecz osoby kontrolujące część terytorium libijskiego na zachód od Trypolisu, są w kontakcie z organizacjami pozarządowymi - oświadczył dyrektor Frontexu. Jego zdaniem umundurowani Libijczycy "stosują szantaż, grożąc śmiercią kobietom i dzieciom".
Mają coraz więcej sprzętu, prowadzą coraz więcej operacji
Leggeri uznał za "paradoks", że organizacje pozarządowe prowadzą aż jedną trzecią wszystkich operacji ratunkowych na Morzu Śródziemnym. - To dość dziwne w sytuacji, gdy na morzu nigdy nie było tyle co obecnie jednostek oddanych do dyspozycji przez UE i Włochy - oświadczył.
- Począwszy od zeszłego lata obserwujemy, że liczba operacji ratunkowych prowadzonych na morzu przez organizacje pozarządowe rośnie - dodał.
Odnotował też, że rośnie liczba sprzętu, jakim organizacje te dysponują. Obecnie mają one osiem jednostek na Morzu Środziemnym oraz samolot - podkreślił.
Szef Frontexu w rozmowie z włoskimi senatorami zwrócił też uwagę na zmieniony zakres niesienia pomocy w Cieśninie Sycylijskiej. Najpierw ratowano migrantów w połowie drogi między Sycylią a wybrzeżem libijskim, a obecnie operacje takie prowadzone są w odległości 20-25 mil morskich od brzegów Libii, a czasem nawet na jej wodach terytorialnych - zaznaczył.
- Zamiarem organizacji tych jest ratowanie ludzi na morzu, ale my musimy wyjaśnić wszystkie okoliczności - oświadczył Leggeri.
W lutym br. prokuratura na Sycylii wszczęła śledztwo w sprawie operacji niesienia pomocy na morzu przez organizacje pozarządowe. Dochodzenie ma ustalić źródła finansowania organizacji oraz czy są powiązane z gangami przemytników, co im się niekiedy zarzuca. Śledztwo to rezultat wcześniejszych informacji otrzymanych przez Frontex, że migranci wypływający w kierunku Włoch są instruowani przez przemytników, że mają zwrócić się o pomoc do NGO.
Źródło: TASS, Facebook, bild.de, PAP, Twitter, spiegel.de, epd.de