Dwa dni spędził na maszcie - ściągali go antyterroryści
Nad ranem policjanci zdjęli z wieży gliwickiej radiostacji Andrzeja Jarczewskiego - informuje RMF FM. Były prezydent Gliwic wdrapał się na maszt dwa dni temu. W ten sposób protestował, bo zwolniono go z pracy.
08.06.2011 | aktual.: 08.06.2011 09:19
Funkcjonariusze - jak ustaliło RMF FM - wkroczyli do akcji, gdy z mężczyzną urwał się kontakt. Były prezydent trafił do szpitala.
Były wiceprezydent Gliwic (w latach 1994-2002) Andrzej Jarczewski wdrapał się na 110-metrowy drewniany maszt radiostacji w Gliwicach w poniedziałek. Zapowiadał wówczas, że będzie protestować do skutku. Powiedział, że jest przygotowany nawet na kilkudniowe koczowanie na maszcie. Na górze był sam. Ponad 100 metrów nad ziemią, na poręczy zawiesił biało-czerwoną flagę.
Jak wynika z wpisu, jaki zamieścił na swoim blogu Andrzej Jarczewski, domagał się on przywrócenia do do pracy na zajmowane wcześniej stanowisko w Muzeum Historii Radia i Sztuki Mediów – Radiostacja Gliwice, które mieści się w wieży. "Przyczyny zwolnienia nie mają żadnego związku z moją pracą w Muzeum. Ta praca była zawsze wykonywana, na najwyższym poziomie, co jest zaświadczone nie tylko nagrodami prezydenta i marszałka, ale też dziesiątkami pisemnych i setkami ustnych podziękowań, wzorową opinią ogólną, mnóstwem publikacji, setkami cytowań i wzmianek krajowych i zagranicznych" - wyjaśnia na blogu powody swojego działania Jarczewski.