PolskaDwa akty wywołały burzę, więc trzeci się nie ukazał

Dwa akty wywołały burzę, więc trzeci się nie ukazał

Witold Krasucki zeznaje (PAP/T. Gzell)
Według jednego z autorów "Dramatu w trzech aktach" - filmu, za który bracia Kaczyńscy wytoczyli proces TVP - trzecia część filmu nie mogła się ukazać na antenie, gdyż TVP
stała się stroną sporu i nie mogła się bronić emitując film.

01.07.2002 | aktual.: 05.07.2002 11:11

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Poniedziałek był kolejnym dniem procesu, który bracia Kaczyńscy wytoczyli TVP za wyemitowany w ubiegłym roku ten głośny film, który zarzucał im, że w początkach lat 90., jako liderzy PC, przyjmowali pieniądze pochodzące z FOZZ. Telewizja pokazała dwa z trzech zapowiadanych odcinków "Dramatu...".

W poniedziałek przed warszawskim Sądem Okręgowym - gdzie toczy się proces - zeznawał jeden z autorów filmu - Witold Krasucki. Dodał jednak, że nikt nie decydował o wstrzymaniu emisji. Film nie ukazał się, gdyż nie został do końca przygotowany. Sam autor uznał, że w związku z burzą medialną należy wstrzymać kręcenie trzeciego odcinka.

Jak wytłumaczył Krasucki, w trzeciej części "Dramatu..." miały znaleźć się wypowiedzi następnych świadków, m.in. współpracowników Janusza Iwanowskiego-Pineiro. Jak twierdzi Krasucki, dotarł on do kopii dokumentów potwierdzających zarzuty wobec PC. Nie sformułowałem jednak tezy, że bracia Kaczyńscy przyjmowali pieniądze. W filmie jest teza, że Jarosław Kaczyński pożyczył od Pineiry 10 tys. dolarów oraz że współpracownicy braci Kaczyńskich przyjmowali pieniądze, w wysokości 600 tys. Dolarów - oznajmił.

Krasucki zdecydowanie zaprzeczył, by mógł stać się ofiarą gier oficerów UOP lub WSI. To ja docierałem do informatorów, a nie oni do mnie - oświadczył.

Główną podstawą zarzutów z filmu były bezkrytycznie przytoczone relacje podejrzewanych o oszustwa finansowe Janusza Iwanowskiego-Pineiro i byłego oficera wywiadu PRL Jerzego Klemby. W swym pozwie przeciwko TVP Kaczyńscy żądają przeprosin "za rażące naruszenie" ich dóbr osobistych. Według nich, film miał na celu skompromitowanie ich ugrupowania Prawo i Sprawiedliwość przed wyborami parlamentarnymi. TVP twierdzi, że nie naruszyła dóbr osobistych liderów PiS.(ck)

krasuckitvppis
Komentarze (0)