Duńczycy odnaleźli wrak polskiego kutra WŁA‑127
Duńskie służby ratownicze odnalazły wrak kutra WŁA-127, który zaginął przed tygodniem u wybrzeży Bornholmu. Jednostka z pięcioma osobami na pokładzie zatonęła w czwartek 30
kwietnia.
07.05.2009 | aktual.: 07.05.2009 19:04
Dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, Andrzej Królikowski powiedział, że wrak spoczywa na głębokości 68 metrów. - Został zidentyfikowany przy pomocy kamery. W pobliżu wraku nie znaleziono ciał, a wnętrze wraku nie było penetrowane. Z całą pewnością jest to WŁA-127 - podkreślił.
Królikowski, który informację o odnalezieniu wraku otrzymał z konsulatu polskiego w Kopenhadze poinformował, że duńskie służby stwierdziły wyciek paliwa ze statku. Według armatora we wraku może być około 15 tys. litrów paliwa.
Królikowski powiedział, że dalsze działania dotyczące wraku i znajdujących się wewnątrz niego ciał rybaków zależą od armatora i rodzin zaginionych. Dyrektor Urzędu Morskiego nie wie też, czy Duńczycy zechcą zejść do wraku, żeby zabezpieczyć wypływ paliwa lub je wypompować.
Należący do grupy największych w polskiej flocie rybackiej WŁA-127 o długości 25,4 m zaginął w czwartek 30 kwietnia. O godz. 2.16 sygnał przestał nadawać zamontowany na kutrze transponder satelitarnego systemu monitorowania ruchu statków rybackich VMS.
Zaginiona jednostka z pięcioma rybakami na pokładzie znajdowała się wówczas w odległości 10 mil morskich na południowy wschód od portu w Nexo na wyspie Bornholm.
Kilkanaście godzin później w odległości 2 mil morskich na południowy wschód od latarni Dueodde, położonej na południowym wybrzeżu Bornholmu, znaleziono pustą pneumatyczną tratwę ratunkową z WŁA-127. Duńskie ratownictwo morskie wszczęło wówczas poszukiwania.
Kuter wyszedł 27 kwietnia z portu w Darłowie (Zachodniopomorskie) na łowisko koło Bornholmu, gdzie miał łowić szproty. Na łowisku przez radio kontaktował się z nim inny polski statek rybacki. W trakcie rozmowy WŁA-127 miał go informować o dobrych połowach i kłopotach z łącznością. Potem nie było już z nim kontaktu.
Załoga zaginionego statku nie wzywała pomocy. Żadnego sygnału nie nadały też zamontowane na nim według właściciela jednostki urządzenia - radiopława EPIRB i transponder radarowy - które samoczynnie powinny uruchomić się w momencie tonięcia statku, wskazując jego ostatnią pozycję.
Mimo użycia ponad 14 jednostek pływających i 4 śmigłowców ratownikom nie udało się wówczas odnaleźć kutra.