Drugi podejrzany ws. postrzelenia pracowników FRB
Współudział w usiłowaniu zabójstwa i napad na Fundusz Rozwoju Budownictwa (FRB) w Katowicach zarzuciła we wtorek prokuratura 44-letniemu mieszkańcowi Piekar Śląskich Wojciechowi K.
25.05.2004 16:35
Miał on pomagać 55-letniemu sosnowiczaninowi Markowi Ż., który w czasie tego napadu, w miniony piątek postrzelił dwóch pracowników Funduszu. Marek Ż. przebywa od kilku dni w areszcie pod zarzutem usiłowania zabójstwa, rozboju i nielegalnego posiadania broni. Obu podejrzanym grozi dożywocie.
Szefowa katowickiej prokuratury rejonowej Elżbieta Cicha powiedziała, że do sądu trafi także wniosek o aresztowanie Wojciecha K. Z dotychczasowego przesłuchania podejrzanego wynika, że nie przyznaje się on do winy.
Obaj zatrzymani w tej sprawie to klienci Funduszu, oferującego kredyty w systemie argentyńskim; mężczyźni poczuli się oszukani przez tę firmę. Spotkali się w piątek pod jej siedzibą i razem weszli do środka. Najprawdopodobniej nie znali się wcześniej.
Marek Ż. starał się w Funduszu o 50 tys. zł kredytu na leczenie żony. Mimo że od stycznia wpłacił już na jego konto kilka tysięcy zł, wciąż nie otrzymywał pieniędzy. Zdesperowany, z bronią w ręku, wtargnął do biura Funduszu. Postrzelił dwóch pracowników firmy w brzuch i zabarykadował się wewnątrz. Po ponadgodzinnych negocjacjach pojawił się w drzwiach. Antyterroryści obezwładnili go i uwolnili zakładników. Stan obu rannych jest stabilny.
W czasie napadu wewnątrz biura był także Wojciech K. Według ustaleń śledztwa, kiedy Marek Ż. zaatakował pracowników Funduszu, drugi mężczyzna zamknął drzwi wejściowe i zasłonił żaluzje. Obaj napastnicy mieli żądać wydania pieniędzy.
Kiedy pod gmach podjechali policjanci, Wojciech K. spokojnie wyszedł z budynku. Wszystko wskazywało na to, że był przypadkowym świadkiem zdarzenia lub zakładnikiem Marka Ż. Potem rozmawiał z przybyłymi na miejsce dziennikarzami. Skarżył się na oszukańczą - jego zdaniem - działalność Funduszu. Na to, że współpracował on z Markiem Ż., wskazały dopiero przesłuchania pokrzywdzonych.
System argentyński polega na samofinansowaniu się w ramach utworzonej grupy. Oznacza to, że grupa osób podpisuje umowę i wpłaca określoną kwotę. Jej część to zysk i koszty dla firmy - organizatora systemu. Reszta może być przeznaczona na udzielanie pożyczek. Procedura przyznawania pożyczek jest powtarzana najczęściej w terminach miesięcznych. Ostatni członkowie systemu, którzy otrzymują pożyczki, w rzeczywistości sami je sobie finansują. Nie można wykluczyć, że pożyczka nie zostanie udzielona nigdy, nawet po długim oczekiwaniu i wpłacaniu składek, bowiem pieniędzy na to nie wystarczy.
Wnioski ze skargami na FRB bada prokuratura w Chełmie, bo w tej części kraju firma ma swoją centralę. Z kolei katowicka prokuratura rejonowa bada kilka innych spraw związanych z firmami działającymi w systemie argentyńskim. Pokrzywdzonych w nich jest blisko 30 tys. osób.