Druga lista Wildsteina?
Istnienie dwóch wersji listy Wildsteina może
świadczyć o tym, że do wycieku bazy danych z IPN doszło więcej niż
jeden raz. W obiegu jest wersja listy poszerzona o bardzo ważne
informacje. Komisja IPN badająca sprawę wycieku nie wiedziała o
istnieniu drugiej listy - pisze "Gazeta Wyborcza".
Wykaz 162 tys. nazywany potocznie listą Wildsteina składa się tylko z dwóch rubryk: nadanej przez IPN sygnatury teczki oraz imienia i nazwiska. Instytut twierdzi, że na podstawie sygnatur nie można rozpoznać, kto z listy był funkcjonariuszem, kto pokrzywdzonym, a kto agentem lub kandydatem na agenta służb specjalnych PRL.
Wcześniej przedstawiciele IPN mówili, że jakąś wskazówką mogłaby być liczba zer przed sygnaturą. Jedno zero oznaczałoby funkcjonariusza. Dwa zera - pozostałe osoby. Teraz jednak IPN wycofuje się z tego i twierdzi, że zera nie muszą niczego oznaczać. Zapewnia też, że niczego więcej z listy wyczytać nie można.
Tymczasem na stronie internetowej prawicowego tygodnika "Głos" prowadzonego przez posła RKN Antoniego Macierewicza pojawiła się wersja listy poszerzona o bardzo istotne informacje. Do każdego nazwiska dodana jest rubryka, w której napisano, z jakiej jednostki pochodzi teczka (są tu m.in. nazwy wojewódzkich urzędów spraw wewnętrznych, centrali MSW, Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, WSI)
.
Druga rubryka określa rodzaj bazy archiwalnej, z której pochodzi teczka. Występują tu dwie nazwy: akta osobowe (dotyczą akt funkcjonariuszy) oraz "jedynki", czyli akta tajnych współpracowników i kandydatów na tajnych współpracowników, bez rozróżnienia na jednych i drugich.
Antoni Macierewicz podkreśla, że publikowana przez niego lista pochodzi z IPN. - Nie znam wersji listy prezentowanej przez Macierewicza, nie chciałbym tego komentować. W czytelni IPN była dostępna tylko lista z dwoma rubrykami - mówi dr Antoni Dudek z IPN.
Z informacji uzyskanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że Macierewicz rozpowszechnia poszerzoną wersję, która funkcjonowała w wewnętrznej sieci IPN. - Jej rozszerzenie o dwie tzw. zakładki, niewidoczne w czytelni, wymagało wiedzy o tym, że one są i że jest taka możliwość. Od listopada, kiedy wykaz akt osobowych został udostępniony w wewnętrznej sieci IPN, mogło to zrobić bardzo wiele osób - tłumaczy anonimowy rozmówca z IPN. (PAP)