Drony, cyberataki, podpalenia. Niemiecka infrastruktura pod ostrzałem
Rząd twierdzi, że infrastruktura krytyczna Niemiec jest każdego dnia narażona na poważne zagrożenie. Podejrzenia padają na Moskwę, Pekin i lewicowych ekstremistów. Czy Berlin jest przygotowany na tak intensywny atak?
W ostatnim czasie niemal codziennie dochodzi do ataków na infrastrukturę krytyczną w Niemczech. W tym samym tygodniu, w którym drony pojawiły się nad kilkoma europejskimi lotniskami, cyberatak wymierzony w oprogramowanie zabezpieczające - używane m.in. przez lotnisko w Berlinie - sparaliżował pracę personelu i pasażerów. Równocześnie niemiecka kolej Deutsche Bahn padła ofiarą kolejnego aktu sabotażu, wpisującego się w serię podobnych incydentów.
Podobne cyberataki coraz częściej dotykają także firmy prywatne, co - według organizacji Bitkom zrzeszającej podmioty z sektora cyfrowego - kosztuje niemiecką gospodarkę aż 289 miliardów euro rocznie.
W około 68 proc. przypadków sprawcami są zorganizowane grupy przestępcze, jednak połowa ankietowanych firm wskazuje Rosję jako źródło przynajmniej jednego ataku. Podobna liczba firm powiązała incydenty z Chinami.
"Wojna będzie stanowiła zaskoczenie". Ekspert o ataku Rosji
"Zagrożenie rośnie"
Kreml obwiniany jest również za ostatnie wtargnięcia dronów w przestrzeń powietrzną nad krajami UE. - Jest mało prawdopodobne, by za tym stał prywatny podmiot. To profesjonaliści dysponujący drogim sprzętem - bardzo możliwe, że za działaniami tymi stoi państwo - powiedział Manuel Atug, ekspert ds. bezpieczeństwa infrastruktury z think tanku AG Kritis.
Według Atuga celem tych ataków - zarówno fizycznych, jak i cyfrowych - może być destabilizacja społeczeństwa poprzez podważenie zaufania do instytucji i rządu.
Na początku września niemiecki wywiad BND poinformował, że ataki na instytucje państwowe i infrastrukturę krytyczną mają miejsce "niemal codziennie". Kanclerz Friedrich Merz przyznał, że "rzadko w powojennej historii kraju sytuacja bezpieczeństwa była tak poważna".
Z kolei w poniedziałek (29.09) Roderich Kiesewetter, partyjny ekspert ds. bezpieczeństwa z rządzącej chadecji CDU, powiedział w wywiadzie dla gazety "Handelsblatt", że "zagrożenie rośnie, ponieważ Rosja coraz częściej wysyła nie tylko drony zwiadowcze, ale także uzbrojone". Ostrzegł, że rząd nie może pozwolić na to, by za tak poważne kwestie związane z zapewnieniem bezpieczeństwa odpowiedzialne były wyłącznie podmioty prywatne, jak lotniska. Zaproponował nawet ogłoszenie stanu wyjątkowego, co umożliwiłoby wprowadzenie specjalnych środków, w tym przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej.
Także niemieckie społeczeństwo odczuwa rosnące zagrożenie. Badanie przeprowadzone przez PWC wykazało, że 67 proc. Niemców obawia się "ataków hybrydowych" ze strony Rosji, a niemal połowa uważa, że rząd nie jest odpowiednio przygotowany do ich odpierania.
Znaną bolączką Niemiec są opóźnienia w rozwoju infrastruktury cyfrowej. Choć Bundeswehra zatrudnia wielu ekspertów IT, to - jak zauważył Atug - "czołgi działają na oprogramowaniu z 1989 roku", co pokazuje, jak słabo państwo chroni się przed zaawansowanymi cyberatakami.
Sabotażyści do wynajęcia
Aktualnie trwają śledztwa po sabotażu wymierzonym w dwie kluczowe linie kolejowe: między Hamburgiem a Berlinem oraz między Kolonią a Duesseldorfem. W jednym przypadku doszło do eksplozji w tunelu, w drugim przecięto linie trakcyjne. Deutsche Bahn określiła te incydenty jako część "niemal codziennych ataków", które rozpoczęły się latem.
Politycy i śledczy nie wykluczają, że za sabotażem może stać Rosja, prowadząc złożoną kampanię wymierzoną w życie codzienne Niemców. Minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt mówił o najemnikach, którzy - choć nie są oficjalnymi agentami państwa - wykonują cyberataki lub fizyczne sabotaże za pieniądze.
- Trzech takich tzw. agentów niskiego szczebla odpowiada obecnie przed sądem w Monachium - przypomniał szef MSW, zarzucając im planowanie sabotażu kolejowego na zlecenie Moskwy.
Lewicowi ekstremiści w kręgu podejrzeń
Niektórzy politycy obwiniają o uszkodzenia infrastruktury kolejowej także lewicowych ekstremistów. Minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul wskazał na list opublikowany na lewicowym portalu, w którym autorzy przyznają się do ataku na linię między Duisburgiem a Duesseldorfem w sierpniu.
- Wszystko wskazuje na to, że za atakiem stoją lewicowi radykałowie - powiedział Reul.
Kontrwywiad, Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, wyjaśnia, że w środowiskach skrajnie lewicowych Deutsche Bahn nie jest postrzegana jako dobro publiczne, lecz jako "największa firma logistyczna w kapitalistycznej gospodarce nastawionej na zysk".
Jak jednak zauważa Manuel Atug, "każdy może anonimowo opublikować list na takim portalu". - Dziwne jest natomiast to, że żadna inna grupa lewicowa nie wyraziła solidarności z autorami - ocenia.
- To nie byłby pierwszy raz, gdy lewicowi ekstremiści blokują transport - dodał, ale podkreślił, że władze powinny "najpierw przeprowadzić rzetelne śledztwo", zamiast ogłaszać podejrzenia. Dotyczy to również incydentów z dronami i cyberataków.
Politycy opozycji apelują do rządu Merza o konkretne działania i jasne informacje dotyczące źródeł zagrożeń. - Niemcy mają prawo wiedzieć, gdzie dochodzi do ataków - codziennie lub co tydzień - jakie są podejrzenia i kto za nimi stoi - powiedział Konstantin Notz z partii Zielonych w rozmowie z radiem Deutschlandfunk.
Autor: Elizabeth Schumacher