PublicystykaDrogi PiS-ie! To ci się nie uda!

Drogi PiS‑ie! To ci się nie uda!

PiS najwyraźniej nie rozumie, że pranie mózgów to robota na pokolenia, a nie na jedną, a nawet dwie kadencje. W dzisiejszym świecie opanowanym przez internet nie może się to udać.

Drogi PiS-ie! To ci się nie uda!
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski

Od dłuższego czasu mamy do czynienia z zakłamywaniem historii przez partię rządzącą. Robi to nie tylko za pomocą wypowiedzi własnych członków, ale np. poprzez podległe fundacje, media czy choćby podręczniki szkolne. Kaczyński nie docenia jednak Polaków.

Komuniści starali się osiągnąć ten sam cel przez kilkadziesiąt lat, mając do dyspozycji nieporównywalnie większe środki, a nie osiągnęli de facto nic (poza gniewem społeczeństwa). Kaczyński, podobnie jak do niedawna Kościół katolicki (w sprawie pedofilii), stosuje taktykę niedzisiejszą, taką która nie może się powieść. O ile jeszcze kilkadziesiąt lat temu dało się kontrolować praktycznie cały przekaz jaki dociera do obywateli - wystarczyło podporządkować sobie gazety i telewizję, wprowadzić cenzurę - to teraz jest to po prostu niemożliwe. Jeżeli od początku nie ograniczało się obywatelom dostępu do Internetu, tak jak Chiny czy Korea Północna, to teraz jest to praktycznie niemożliwe. Dawniej ciężko było zweryfikować oficjalny przekaz, tera wystarczy kilka kliknięć. A obnażone kłamstwo dużo bardziej szkodzi rządowi niż niewygodna prawda. Dużo lepiej dla PiS-u byłoby przyznać, że czołowymi postaciami Marca 68' był Michnik czy Kuroń. Teraz każdy obywatel może po prostu wejść chociażby na stronę Wikipedii i dowiedzieć się, że rząd chce coś przed nim ukryć. A to ów rząd kompromituje i czyni niewiarygodnym.

Lech Kaczyński faktycznym przywódcą „Solidarności”?

Żeby nie być gołosłownym, przytoczę kilka najgłośniejszych przykładów. Zacznijmy od słynnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o tym, że to jego brat był faktycznym przywódcą „Solidarności”. Czy on naprawdę uważa, że ktoś poza fanatykami jego partii w to uwierzy? Przecież Wałęsa jest symbolem Polski za granicą (obok Jana Pawła II). djęcia gdy przemawia, albo nosi go na rękach tłum protestujących są powszechnie znane, to on dostał Pokojową Nagrodę Nobla, to on przemawiał przed amerykańskim Kongresem, słowem to on jest żywym symbolem tego ruchu. Naprawdę, żeby w powszechnej świadomości obalić tak podstawowy fakt historyczny, trzeba by dysponować machiną propagandową taką jak w Korei Północnej, gdzie w telewizji potrafią informować o wygranych meczach reprezentacji piłkarskiej (które nie miały miejsca).

Kolejnym przykładem jest spot z okazji rocznicy wstąpienia Polski do NATO. Czy Kaczyński naprawdę kieruje swój przekaz wyłącznie do gimnazjalistów, którzy nie pamiętają, kto nas do Sojuszu Północnoatlantyckiego wprowadzał? Czy naprawdę myśli, że jak pokaże Dudę i Błaszczaka, to ludzie zapomną, że kluczową rolę odgrywali wtedy Geremek, Buzek i Kwaśniewski? W spocie z okazji protestów studenckich z Marca '68 też słowem nie wspomniano o jego liderach, którymi m.in. byli Michnik czy Kuroń. Nie wspomniano też, że hasłem protestujących było przywrócenie Michnika wraz z kolegą na listę studentów. Jednak przykład, o którym napisało OKO.press dowodzi tego, że rząd potrafi przekroczyć nawet tak daleko posunięte granice absurdu.

W broszurze wydanej przez Polską Fundację Narodową widzimy słynne zdjęcie liderów KOR-u, na którym oczywiście był Adam Michnik. Miała ona informować Warszawiaków o dekomunizacji ulic. Stempel na jednym ze zdjęć wskazywał patrona lub patronów danej ulicy „przed dekomunizacją”, a na drugim „po dekomunizacji”. Okazuje się, że na słynnym zdjęciu KOR-owców (którzy niewątpliwie zasłużyli na własną ulicę) stempel „po dekomunizacji” umieszczono... na twarzy Michnika. Znamy z niechlubnej historii świata przykłady „wygumkowywania” ze zdjęć niewygodnych osób, najczęściej takich, które popadły w niełaskę władzy, lub stały się niewygodne. Symbolem takiego postępowania był Józef Stalin, jednak o „zastemplowywaniu” świat jeszcze nie słyszał. Historia ewidentnie powtórzyła się jak farsa.

PiS jest ambitny, ale nieudolny

Całe szczęście, że oprócz ambicji zamordystycznych, PiS jest partią głęboko nieudolną. Gdyby jedynym dostępnym źródłem wiedzy dla obywateli była Polska Fundacja Narodowa, to ich sprytny plan mógłby się udać. Mało kto by wiedział, że w KOR, oprócz Macierewicza, był także znienawidzony Michnik. Cały problem (dla PiS-u) w tym, że tę informację można zweryfikować w tysiącu innych źródeł, nad którymi PiS nie ma i raczej nie może mieć kontroli.

To trochę tak jak Kościół katolicki. W sprawie pedofilii stosował taktykę ze średniowiecza, gdy miał monopol na głoszenie prawdy, a każdego, kto się z nią nie zgadzał, wysyłał na stos, albo nakładał na niego ekskomunikę. W takiej sytuacji zatajanie przypadków pedofilii i wypieranie się w żywe oczy, mogły rzeczywiście przynieść pożądany efekt i pewnie przez wieki przynosiło. Jednak w sytuacji, gdy wiadomo, że sprawa i tak wyjdzie na jaw, bo klątw się już mało kto boi, takie działanie tylko Kościołowi szkodziło. Gdyby od razu się przyznał, ludzie by uwierzyli, że pedofile to „czarne owce”, jednak jeżeli się nie przyznał i pedofilów chronił, w oczach ludzi sam (jako instytucja) stał się sprawcą. Stracił w ten sposób w stopniu ogromnym, nawet w takich krajach jak Irlandia.

Tak samo jest z PiS-em. Ktoś, kto chce, i tak się dowie, że nie Lech Kaczyński, lecz Wałęsa był liderem „Solidarności”, a w jej władzach dominowali znienawidzeni przedstawiciele środowiska "Gazety Wyborczej" i Unii Wolności. Czyli nie dość, że ktoś pozna niewygodne fakty, to jeszcze uzna PiS za kłamców, co zaszkodzi tej partii dużo bardziej niż zatajana prawda.

Może to i dobrze

Pranie mózgów to robota na pokolenia, a nie na jedną, ani nawet dwie kadencje. Trzeba do tego dysponować potężną machiną propagandową, a przede wszystkim odciąć obywateli od innych źródeł informacji, co w dzisiejszym świecie jest praktycznie niemożliwe. Dlatego zachowanie PiS-owców można porównać jedynie do przedszkolaka, który za nic w świecie nie chce przyznać, że jego kolega lepiej kopie piłkę. Byłoby to nawet urocze, gdyby nie to, że owe przedszkolaki (że znów zacytuję tezę Sierakowskiego) rządzą krajem. Jednak głęboko wierzę, że znacznej większości Polaków nie da się zmanipulować takimi tanimi sztuczkami. Poza tym suma summarum to nawet dobrze, że PiS sam daje argumenty przeciw sobie, kłamiąc w tak oczywistych i łatwych do sprawdzenia kwestiach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)