PolskaDrastyczne sceny nakręcone ukrytą kamerą

Drastyczne sceny nakręcone ukrytą kamerą

Kopniaki, krzyki, bicie batem i zmuszanie do wielogodzinnego stania w palącym słońcu bez picia i jedzenia - to wszystko zarejestrowali obrońcy praw zwierząt podczas Targów Końskich w Pajęcznie. Działacze Fundacji VIVA sfilmowali ukrytą kamerą drastyczne przypadki dręczenia zwierząt.

Przygotowują trzy zawiadomienia do prokuratury, nie wykluczają, że wyślą kolejne doniesienia. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że organizatorem imprezy był zdeklarowany miłośnik koni - Dariusz Tokarski. W poniedziałek na jego biurko trafił protest obrońców praw zwierząt w sprawie traktowania koni.

Na stronie pajęczańskiego magistratu zamieszczono bogato ilustrowaną relację z targów. Z opisu wynika, że impreza była udana, a konie tak pięknie się prezentowały, że goście - także zagraniczni - nie mogli wyjść z podziwu. "Jak co roku w tym dniu nasze miasto stało się miejscem spotkania ludzi, dla których konie i wszystko, co z nimi związane, są największą pasją w życiu" - czytamy na witrynie. Tymczasem 6 i 7 czerwca w Pajęcznie ma się odbyć Wojewódzka Wystawa Koni pod patronatem ministra rolnictwa. Obrońcy praw zwierząt nawet nie chcą myśleć o kolejnej takiej imprezie.

- Targi to nie było święto, tylko pokaz znęcania się nad końmi - mówi Oliwia Matyja, przedstawicielka Fundacji "Przyjaciele dla zwierząt". - Konie stały zbyt blisko siebie, kopały się i kaleczyły. Byliśmy świadkami, jak spłoszony koń kopnął przechodzącą kobietę, za co został wysmagany batem.

Poważne zastrzeżenia co do końskiej imprezy w Pajęcznie ma też Cezary Wyszyński z fundacji VIVA. Zwraca uwagę na fatalne warunki transportu koni. Pojazdy były nieprzystosowane, podesty, po których miały wchodzić konie, ustawiono pod zbyt stromym kątem, płoszące się zwierzęta bito, dopóki nie opadły z sił. Na jednym z filmów nagranych przez obrońców praw zwierząt słychać jak młody mężczyzna ryczy: "Weź mu przy...dol parę razy batem, ile masz siły, to pójdzie". Widać przy tym, jak z trapu spada spłoszony i przerażony do granic możliwości koń. Nie może się uwolnić, bo noga uwięzła mu między podestem a samochodem. Zwierzę szaleje, omal nie odrywając sobie kopyta. Wokół biegają mężczyźni, który szarpią konia, chcąc zmusić go do ponownego wejścia na przyczepę.

Na innym ujęciu mężczyzna kopie konia w podbrzusze. Kolejny film pokazuje ogiera spłoszonego tak bardzo, że staje dęba. Opiekun szarpie go za uzdę, a zwierzę traci równowagę i upada na bok w tumanach kurzu.

Obrońcy praw zwierząt twierdzą, że organizatorzy imprezy nie panowali nad tym, co działo się na placu targowym. - Jeśli władze miasta nie umieją sobie z tym poradzić, może nie powinny organizować takiej imprezy - mówi Wyszyński.

Władze Pajęczna nie zgadzają się z tymi zarzutami. Twierdzą, że impreza odbywała się na ogrodzonym placu, a porządku pilnowały odpowiednie służby. - Podczas trwania targów nie mieliśmy żadnych sygnałów o jakichkolwiek nieprawidłowościach. Nikt nie skarżył się także na złe traktowanie zwierząt. Gdyby tak było, na pewno zawiadomilibyśmy policję - zapewnia wiceburmistrz Henryk Mszyca.

Weterynarz Jan Filocha, który został oddelegowany na targi, twierdzi, że nie zaobserwował przypadków znęcania się nad zwierzętami. Przyznaje, że miał jedno zgłoszenie o katowaniu zwierzęcia przy załadunku. - Kiedy jednak przyszliśmy na miejsce, koń stał już załadowany i zachowywał się spokojnie - twierdzi Filocha.

Próbowaliśmy zainteresować sprawą Polski Związek Hodowców Koni. Jego działacze umywają jednak ręce od sprawy, twierdząc, że nie mają nic wspólnego z organizacją targów w Pajęcznie. Mają za to wyrobione zdanie na temat obrońców praw zwierząt.

- Takie fundacje często, żeby zaistnieć, wyolbrzymiają przypadki znęcania się nad zwierzętami - twierdzi Ewelina Cześnik z Polskiego Związku Hodowców Koni. - Jeśli w Pajęcznie doszło do naruszenia praw zwierząt, powinno być to od razu zgłoszone na policję.

Fundacja VIVA składa rocznie około 10 zawiadomień do prokuratury o znęcaniu się nad zwierzętami. Co drugie kończy się skazaniem, ale są to wyroki w zawieszeniu i grzywny. Straż dla zwierząt odbiera dziennie około 10 zgłoszeń o znęcaniu się nad zwierzętami. Rocznie składa od 40 do 50 wniosków do prokuratury. Około 20 z nich kończy się wyrokami skazującymi.

W styczniu sąd w Końskich (Świętokrzyskie) skazał Stephena D. na rok więzienia w zawieszeniu, a Ewę K. - na 9 miesięcy w zawieszeniu. Byli oskarżeni o to, że trzymali 26 koni bez zapewnienia im dostatecznej ilości wody i pożywienia. Z wycieńczenia i wygłodzenia co najmniej 6 zwierząt padło.

Za znęcanie się nad zwierzętami 70-letni Franciszek N., mieszkaniec Sufczyna w powiecie brzeskim, dostał grzywnę 5 tys. zł. Trzymał konia w ciasnym pomieszczeniu. Zwierzę nie miało odpowiedniej ilości pożywienia i nie było leczone.

Magdalena Kopańska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (230)