Służby nie wiedzą, co robić. Dramatyczna relacja ze Stronia Śląskiego
Stronie Śląskie zostało zalane i kompletnie zrujnowane po tym, jak tama nie wytrzymała naporu fali powodziowej. Decyzją premiera jest to jedna z miejscowości, w których wprowadzono stan klęski żywiołowej. - To miasto nie jest gotowe na zarządzanie kryzysowe. Prosimy bardzo, żeby przysłać tutaj kogoś, kto zajmuje się zarządzaniem kryzysowym, kto będzie w stanie powiedzieć służbom, gdzie mają iść, co mają robić, jak mają pomagać - zwróciła się z apelem do Donalda Tuska jedna z mieszkanek.
Masz zdjęcie lub nagranie, na którym widać skutki powodzi i zniszczenia? Czekamy na Wasze materiały na dziejesie.wp.pl
Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na pogoda.wp.pl
W niedzielę pękła tama na Morawce, a potężna fala uderzyła w Stronie Śląskie. "Apelujemy do wszystkich z zagrożonych terenów o ratowanie swojego życia i przeniesienia się na wyżej położone tereny" - apelowały władze. - To już nie jest dramat, to jest tragedia - mówił wtedy rzecznik IMGW
Dramatyczny apel do premiera
W niespełna sześciotysięcznej miejscowości opada woda, nie opadają jednak emocje. Mieszkańcy, którzy przez kilkadziesiąt godzin byli odcięci od świata, muszą teraz uporać się ze skutkami kataklizmu. Jak się okazuje, dużym wyzwaniem jest kwestia organizacji pomocy i sprzątania miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z dramatycznym apelem do Donalda Tuska zwróciła się jedna z mieszkanek Stronia Śląskiego na antenie TVN24.
- W imieniu Stronia Śląskiego i mieszkańców Stronia Śląskiego. Drogi panie premierze, to miasto nie jest gotowe na zarządzanie kryzysowe. Władze miasta nie są gotowe na zarządzanie kryzysowe, bo nigdy nie przeżywały czegoś takiego. Przeżywały inne władze, lata temu - zaczęła pani Katarzyna.
Młoda kobieta podkreśliła, że potrzebne są osoby, które potrafią zarządzać kryzysowo. - Służby siedzą na chodniku, nie wiedzą, co mają robić, bo nikt nimi nie zarządza. Mieszkańcy walczą o swoje - podkreśliła. Pani Katarzyna zauważa, że prawdopodobnie w takiej sytuacji są również inne gminy, które po raz pierwszy mierzą się z taką skalą kataklizmu.
Ludzie boją się wyjść z domu
W dramatycznym apelu kobieta podkreśliła, że wiele osób nadal pozostaje odciętych od świata. - Nie mają jak się skomunikować, nie działają telefony, nie działa internet. Prosimy bardzo, żeby przysłać tutaj kogoś, kto będzie w stanie powiedzieć służbom, gdzie mają iść, co mają robić, jak mają pomagać. Jest tutaj rozgardiasz, nikt nie wie co ma robić - mówiła zrozpaczona kobieta.
- Wszyscy starają się pomagać, ale ciężko jest pomagać, jak nie wiadomo, komu pomóc i w jaki sposób. Część mieszkańców nie wyszła z domu, bo się boi. Jest sporo miejsc odciętych, bez wody i prądu. Przyjeżdża masę darów, nie ma koordynacji, nie ma ludzi, menadżerów, którzy by przyjechali i pomogli tym zarządzać. Ci ludzie nie są na to przygotowani i nie obwiniam ich o to. Kto wie, jak się w takich sytuacjach zachować, nikt nie wie - mówiła.
Źródło: TVN24, WP Wiadomości