Dramatyczna śmierć 55 metrów nad ziemią
Dramat na krakowskiej budowie. Mimo brawurowej akcji strażaków nie udało się uratować pracownika firmy budowlanej, który zasłabł w kabinie wysokiego dźwigu. Choć ratownicy zrobili wszystko, co było w ich mocy, operator zmarł.
30.03.2011 | aktual.: 30.03.2011 09:50
Do tragedii doszło w poniedziałek po popołudniu. Już ok. godz. 17 do dyżurnego oficera krakowskiej straży zatelefonował pracownik firmy budującej wielki biurowiec przy ul. Armii Krajowej. Poprosił o pomoc. Nie wiedział, co się stało z jego kolegą - 56-letnim operatorem dźwigu.
Mężczyzna pracował wysoko nad ziemią - 55 metrów! Od kilkunastu minut jednak nie dawał żadnego znaku życia. To zaniepokoiło jego kolegów. Początkowo myśleli, że wysiadło mu radio i po prostu nie słyszy sygnałów, jakie mu dają. Ale potem przyszła myśl, że stało się coś niedobrego...
Postanowili wezwać pomoc. Na miejscu błyskawicznie pojawili się strażacy, także ze specjalnej Grupy Ratownictwa Wysokościowego. W sumie 14 strażaków z czterech jednostek przystąpiło do akcji ratunkowej. Nie było czasu na rozwijanie sprzętu – liczyła się każda sekunda!
Dwóch ratowników weszło 55 metrów w górę, wspinając się do kabiny, gdzie znajdował się operator. Stracił przytomność, puls stał się niewyczuwalny. Na górze strażacy przystąpili do reanimacji, a w tym czasie druga grupa pracowała przy montażu podnośnika. Po chwili przyjechała karetka wraz z lekarzem. Gdy podnośnik był już gotowy, medyk wjechał na górę.
Tam przejął od strażaków reanimację. Próbował przez godzinę przywrócić akcję serca. Ale bezskutecznie...
Operator dźwigu zmarł. Strażacy zwieźli jego ciało na dół.
Teraz sprawę śmierci zbada prokuratura. Śledczy ustalą co spowodowało tragiczną śmierć. Dyrekcja firmy budowlanej odmówiła wszelkich komentarzy w tej sprawie.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Jeździł na randki 1300 km!