ŚwiatDramat na promie. Bilans: 10 ofiar śmiertelnych, ewakuowano prawie 500 osób

Dramat na promie. Bilans: 10 ofiar śmiertelnych, ewakuowano prawie 500 osób

Do 10 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych pożaru, który wybuchł na włoskim promie "Norman Atlantic" - poinformowała na Twitterze włoska straż przybrzeżna. Poprzednio informowano o ośmiu ofiarach.

28.12.2014 | aktual.: 29.12.2014 21:30

Po ponad 30 godzinach zakończyła się ewakuacja 427 osób. Ostatni z pokładu zszedł włoski kapitan. Przyczyna pożaru, który wybuchł w niedzielę nad ranem w pokładowym garażu, nie jest znana. Ogień ugaszono po kilkunastu godzinach. Prom płynął z greckiego portu Patras do Ankony we Włoszech.

W trakcie akcji ratunkowej na Adriatyku, między brzegami Włoch i Albanii, znaleziono dziewięć ciał. W niedzielę informowano o śmierci greckiego pasażera, który wpadł do wody.

Wśród ewakuowanych pasażerów większość stanowili Grecy; było ich 234. Byli też Turcy, Włosi, Albańczycy, Niemcy, Szwajcarzy i obywatele innych krajów - poinformował włoski minister transportu Maurizio Lupi na konferencji prasowej. Według tych danych na promie nie było Polaków.

Szefowa resortu obrony Włoch Roberta Pinotti zapowiedziała, że będą kontynuowane poszukiwania ewentualnych zaginionych. Minister transportu oświadczył zaś, że wszelkie spekulacje na temat osób zaginionych są przedwczesne i nie chce się na ten temat wypowiadać. W ten sposób odniósł się do twierdzeń jednego z greckich tygodników, że poszukiwanych jest 38 osób.

Minister Lupi przyznał, że są rozbieżności w danych. Jak wyjaśnił, na liście osób, które weszły na pokład, było 478 nazwisk. Jednak nazwisk niektórych uratowanych rozbitków na tej liście nie ma - dodał. Trwają drobiazgowe kontrole, bo w jego ocenie dane te są "zmienne". Według oficjalnych danych z pokładu ewakuowano 427 osób, w tym 56 członków załogi.

Agencja Associated Press pisze, że według włoskiego admirała Giovanniego Pettorino 80 uratowanych osób nie ma na liście pasażerów i załogi. Wydaje się to potwierdzać podejrzenie, że na promie mogli się znajdować nielegalni imigranci.

Ewakuacja była "historycznym przedsięwzięciem"

Dowódca koordynującej akcję ratunkową włoskiej marynarki wojennej admirał Giuseppe De Giorgi oświadczył, że ewakuacja ludzi z pokładu, głównie śmigłowcami, była "historycznym przedsięwzięciem" ze względu na skrajnie trudne warunki pogodowe.

Wśród rozbitków trwa polemika na temat powolności akcji ratunkowej i jej przebiegu. Grecka śpiewaczka Dimitra Teodosiu, która była na pokładzie, opowiedziała mediom o chaosie i o tym, że niektórzy mężczyźni, chcąc jak najszybciej opuścić prom, bili mające pierwszeństwo kobiety i wypychali je z kolejki.

Przed godziną 15.00 jako ostatni opuścił pokład włoski kapitan Argilio Giacomazzi.

Prokuratura wszczęła śledztwo

Prokuratura z Bari w Apulii wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy morskiej z powodu pożaru. Nikomu nie postawiono dotąd zarzutów.

Włoski armator promu, spółka Visemar, zadeklarował gotowość współpracy z władzami i wymiarem sprawiedliwości w celu wyjaśnienia okoliczności katastrofy i zapewnił, że prom był w pełni sprawny. Wcześniej media informowały, że kontrola stanu technicznego przeprowadzona w połowie grudnia wykazała sześć usterek, w tym kłopoty z drzwiami przeciwpożarowymi. Armator wyjaśnił, że problemy te zostały rozwiązane zanim prom wyszedł w morze.

Sytuację na pokładzie określano jako dramatyczną. Koczujący na mrozie i wietrze ludzie byli skrajnie przemarznięci, wygłodzeni i przerażeni. Byli z nimi lekarze i sanitariusze, których przetransportowano tam jednym z helikopterów. W nocy z niedzieli na poniedziałek w skrajnie trudnych warunkach z pokładu zabrano około 100 osób.

Kilkunastu ewakuowanych ma różne obrażenia i objawy hipotermii. Żona greckiego pasażera, który utonął, powiedziała mediom, że spędzili oni cztery godziny w wodzie. Jak dodała, jej mąż zginął, próbując ją ratować.

Do portu w Bari w Apulii wpłynął w poniedziałek rano statek z 49 wyczerpanymi rozbitkami. Rejs tej jednostki przebiegał z poważnymi problemami. Około godz. 3.00 statek dotarł w rejon Brindisi, ale nie mógł wpłynąć do tamtejszego portu z powodu wzburzonego morza, dlatego został skierowany do Bari. Wśród rozbitków jest dwoje nielegalnych imigrantów z Afganistanu - podała agencja Ansa.

"Hekatomba na morzu"

- Moje modlitwy i myśli są z rodzinami ofiar. Ale jednak udało się uniknąć hekatomby na morzu. Zapobiegła jej pełna poświęcenia, wytrwałości, determinacji i pasji interwencja naszych ludzi - powiedział premier Matteo Renzi.

Prom "Norman Atlantic" płynął z greckiego portu Patras do włoskiej Ankony. Pożar wybuchł w niedzielę nad ranem na pokładzie samochodowym, gdzie znajdowało się między innymi 128 ciężarówek. Niektóre przewoziły olej.

- Problem polegał na tym, że na statku było bardzo dużo ciężarówek z olejem, było ponad sto cystern. Zapaliły się i około drugiej po południu było widać, jak ogień przedostawał się na pokład przez żar z dymu, coś niesamowitego - opowiada jeden z uratowanych pasażerów.

Włoskie media poinformowały, że podczas kontroli stanu technicznego promu, przeprowadzonej 19 grudnia, stwierdzono sześć problemów, które jednak nie były podstawą do zatrzymania jednostki w porcie. Wśród tych usterek, wykazanych przez międzynarodową organizację "Paris Mou", wymienia się kłopoty z drzwiami przeciwpożarowymi. Włoski armator zapewnia zaś, że wszystkie problemy zostały rozwiązane zanim prom wyszedł w morze.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (127)