PolskaDramat na lodowisku. Dyspozytor krzyczał, że karetka to nie "taksówka". "Naruszył procedury"

Dramat na lodowisku. Dyspozytor krzyczał, że karetka to nie "taksówka". "Naruszył procedury"

Dramat na lodowisku. Dyspozytor krzyczał, że karetka to nie "taksówka". "Naruszył procedury"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Magdalena Nałęcz-Marczyk
22.02.2018 12:25, aktualizacja: 30.03.2022 09:40

Na łódzkim lodowisku 5-latka straciła kawałek palca. Dyspozytor pogotowia nie zgodził się, by wysłać do niej karetkę. I chociaż szpital uznał, że postąpił słusznie, to nie pochwalił krzyku i trudnych do wytłumaczenia słów swojego pracownika.

5-letnia Wiktoria przyjechała na lodowisko w Łodzi 30 grudnia. Dziewczynka jeździła na łyżwach razem ze swoją rodziną. W pewnym momencie przewróciła się. Na jej dłoń najechał inny łyżwiarz. - Nie widziałam całego zdarzenia. Gdy dobiegłam do Wiktorii, palec bardzo krwawił, a ona, płacząc, powiedziała tylko: „Mamusiu, nie chcę do aniołów” - powiedziała w rozmowie z portalem dzienniklodzki.pl mama dziewczynki.

Kobieta poprosiła o wezwanie pomocy i zaczęła szukać odciętego opuszka palca. - Po dłuższej chwili odnalazłam go na płycie lodowiska. Pracownik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Łodzi przytomnie włożył go do woreczka z lodem - powiedziała.

Dodzwoniono się na pogotowie. Ale dyspozytor powiedział kobiecie, że nie wyśle karetki. - Wykrzyczał mi do słuchawki, że karetka to nie taksówka. Był nieprofesjonalny i nie widziałam sensu dalszej rozmowy z tym panem, bo najważniejszy był czas. Wiedziałam, że córce trzeba jak najszybciej przyszyć palec, bo inaczej się nie przyjmie - powiedziała.

Dyrekcja Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi uznał, że nie była to sytuacja zagrożenia życia. A karetka i tak nie miałaby włączonych sygnałów, więc dziecko nie dotarłoby do szpitala szybciej. - Porównanie karetki do taksówki, czego dopuścił się dyspozytor medyczny, nie powinno mieć miejsca. Podobnie jak i podniesiony głos - dodała w rozmowie z portalem Renata Warężak-Kuciel, zastępca dyrektora ds. medycznych WSRM.

Dziewczynka cierpiała. Dyspozytora oceniono negatywnie

Dziecko ostatecznie przewieziono do innej placówki, którą zasugerował dyspozytor. Ale było już późno. - Pani doktor powiedziała, że ciężko było przyszyć końcówkę palca, bo tkanka już zsiniała i zaczynała obumierać - powiedziała mama dziewczynki. - Dwa tygodnie później nie mogłam wytrzymać, gdy Wiktorii na żywca ścinano skalpelem martwicę z paluszka. Może dziecko by tak nie cierpiało, gdyby pomoc przyszła szybciej? - zastanawia się.

Kobieta zaskarżyła dyspozytora. Jego pracę negatywnie oceniło Wojewódzkie Centrum Bezpieczeństwa Zarządzania Kryzysowego w wojewódzkim urzędzie. Uznano, że "naruszył procedury". W Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medyczne zostanie przeprowadzone szkolenia psychologiczne na temat prowadzenia wywiadu medycznego.

Źródło: dzienniklodzki.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (197)
Zobacz także