Dożywocie dla naukowca nawołującego do dżihadu
Sąd w Alexandrii na przedmieściach
Waszyngtonu skazał na karę dożywotniego więzienia amerykańskiego
naukowca irackiego pochodzenia Alego Al-Timimiego, oskarżanego o
podżeganie do dżihadu (świętej wojny) z USA wkrótce po
nowojorskich zamachach z 11 września 2001 r.
Al-Timimi, na co dzień naukowiec zajmujący się badaniami nad rakiem, utrzymywał, że prześladuje się go za przekonania religijne. Jego adwokaci argumentowali, iż miał prawo do swoich wystąpień na podstawie pierwszej poprawki do konstytucji, gwarantującej wolność wypowiedzi. Sądy w USA często mają problemy z interpretacją tej poprawki.
Ława przysięgłych w Alexandrii w kwietniu uznała Al-Timimiego za winnego wszystkich stawianych mu zarzutów, a prowadząca sprawę sędzia Leonie Brinkema wydała w środę wyrok, który - jak podkreśliła - musiała orzec na podstawie wytycznych ustalonych przez Kongres USA.
Sędzia Brinkema sama nazwała orzeczoną przez siebie karę "drakońską", ale wcześniej odmówiła unieważnienia werdyktu "winien", wydanego przez ławę przysięgłych, o co wnioskowała obrona.
Al-Timimi został oskarżony o udział w spisku, udzielanie pomocy talibom w Afganistanie, nawoływanie do zdrady kraju i wojny z USA. Zarzucono mu także poduszczanie do użycia broni i materiałów wybuchowych. Za to ostatnie przestępstwo przewiduje się obowiązkową karę dożywotniego więzienia.
Prokuratur nazwał Al-Timimiego "siewcą nienawiści" i podkreślił, że wzywał on do zniszczenia Stanów Zjednoczonych. W kilka dni po zamachach 11 września w Nowym Jorku oskarżony mówił muzułmanom w meczecie w Alexandrii, że ich obowiązkiem jest walczyć o sprawę islamu i bronić talibów w Afganistanie.
Po katastrofie promu kosmicznego Columbia w lutym 2002 r. Al-Timimi powiedział, że to "dobry znak" dla muzułmanów. Broniąc się w sądzie wykazywał się dużą wiedzą humanistyczną, cytował m.in. filozofów starożytnej Grecji i Rzymu oraz konstytucję USA.
Tomasz Zalewski