Dożywocie dla matki za zabicie pięciorga dzieci
Na karę dożywotniego więzienia skazał lubelski sąd okręgowy Jolantę K. z Czerniejowa, którą uznał winną zabicia swoich pięciorga noworodków. Jej męża, Andrzeja K., sąd uniewinnił od zarzutów podżegania do tych zbrodni. Wyrok jest nieprawomocny.
02.03.2006 | aktual.: 02.03.2006 21:25
Latem 2003 r. zwłoki pięciorga dzieci 41-letniej Jolanty i 47-letniego Andrzeja K. - czterech chłopców i dziewczynki - znaleziono w beczce po kiszonej kapuście. Do zbrodni doszło w latach 1992-1998. Jolanta K. rodziła dzieci w wannie i topiła je. Ich zwłoki przechowywała w domowej zamrażarce. Rodzina K. mieszkała wtedy w Lublinie. Kiedy przenieśli się do Czerniejowa k. Lublina, kobieta przewiozła zwłoki dzieci. Początkowo trzymała je w zamrażarce a potem przełożyła do beczki.
Sąd nie znalazł okoliczności łagodzących dla dzieciobójczyni. Jolanta K. w pełni odpowiada za swoje czyny, dla których nie sposób znaleźć usprawiedliwienia. Na ukształtowanie wymiaru kary miały wpływ liczne okoliczności obciążające przy braku istotnych okoliczności mogących chociaż w minimalnym stopniu wpłynąć na zmniejszenie kary - powiedział uzasadniając wyrok sędzia Włodzimierz Śpiewla.
W ocenie sądu Jolanta K. zabijała swoje dzieci z premedytacją i w niezwykle wyrachowany sposób - starannie przygotowywała się do porodu, miała wszystkie potrzebne przedmioty i przewidywała wszelkie możliwe trudności. Porody odbywały się w łazience, co miało ułatwiać sprzątanie, gdyż bardzo starannie zacierała wszelkie ślady, a woda w wannie miała stłumić krzyk dziecka. Wykazywała się opanowaniem, czego dowodzi nocny poród w obecności wszystkich domowników i decyzja o przechowywaniu uśmierconego dziecka pod wanną do rana, aż domownicy opuszczą mieszkanie - mówił sędzia Śpiewla.
Jolanta K. była badana przez biegłych psychiatrów. Stwierdzili oni, że miała zdolność do rozpoznania znaczenia swoich czynów i mogła kierować swoim postępowaniem. Uśmierciła pięcioro własnych dzieci, z których z każdym była przez dziewięć miesięcy w ciąży. Nie zdobyła się na żadną refleksję i nie powstrzymała się od kolejnych zbrodniczych działań. Nie podejmowała żadnych działań, które mogłyby zapobiec powstawaniu kolejnych ciąż prowadzących nieuchronnie do następnych zbrodni - podkreślił sędzia.
Andrzej K. utrzymywał, że nie wiedział o kolejnych ciążach żony. Jedynym dowodem przeciwko niemu były zeznania żony, które sąd uznał za niewiarygodne i pełne sprzeczności. Twierdziła ona, że mąż nie chciał mieć więcej dzieci, nakłaniał do ich zabicia, bił ją i znieważał. Często zmieniała wyjaśnienia i wycofywała się z wcześniejszych twierdzeń.
Biegli stwierdzili u niej typ "nieprawidłowej osobowości", która ułatwia jej takie zachowania, choćby były one absurdalne i nielogiczne. Przed sądem nie potrafiła wyjaśnić skrajnych sprzeczności w swoich wyjaśnieniach dotyczących zarzutów stawianych Andrzejowi K. - powiedział sędzia. Według sądu Jolanta K. usiłowała wytworzyć obraz żony gnębionej przez męża tyrana i alkoholika, ale konflikty między małżonkami - zdaniem sądu - powstały dopiero po 1999 r. a oskarżona przenosiła je w przeszłość.
O tym, że ciąże Jolanty K. były niewidoczne dla otoczenia mówili przed sądem świadkowie - sąsiedzi, najbliżsi znajomi, członkowie rodziny oskarżonych, jak i sama Jolanta K. Nawet gdyby przyjąć, że oskarżony powinien się zorientować, iż jego żona była w ciąży (...) to należało udowodnić, że chciał nakłonić żonę do zabójstw. Taki zamiar nie został udowodniony - powiedział sędzia.
Andrzej K. po ogłoszeniu wyroku nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Wychodził z sali ze łzami w oczach. Jolanta K. ani jej obrońca nie byli obecni na ogłoszeniu wyroku. Prokurator zapowiedziała, że prawdopodobnie złoży apelację od wyroku na Andrzeja K. Wcześniej jednak chciałabym się zapoznać z pisemnym uzasadnieniem wyroku i argumentami dotyczącymi wszystkich dowodów - powiedziała prokurator Jadwiga Nowak. Proces małżonków K. od lipca 2004 r. toczył się za zamkniętymi drzwiami.
*Wydarzenia TV POLSAT*
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl