ŚwiatDowódca armii USA ujawnia: administracja Obamy rozważa użycie siły w Syrii

Dowódca armii USA ujawnia: administracja Obamy rozważa użycie siły w Syrii

Administracja Baracka Obamy rozważa użycie siły w ogarniętej wojną Syrii - ujawnił szef połączonych sztabów gen. Martin Dempsey, który jest najwyższym rangą dowódcą sił zbrojnych USA i najważniejszym doradcą prezydenta do spraw wojskowych.

Dowódca armii USA ujawnia: administracja Obamy rozważa użycie siły w Syrii
Źródło zdjęć: © AFP | Mark Wilson

18.07.2013 | aktual.: 19.07.2013 02:54

Gen. Dempsey odpowiadał na pytania senatorów z komisji ds. sił zbrojnych, która rozpatruje jego nominację na kolejną kadencję na stanowisku Przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów.

Jak podaje agencja Associated Press, gdy poruszono temat Syrii, wojskowy ujawnił, że przedstawił prezydentowi Obamie opcje użycia siły w tym kraju. Generał użył sformułowania "uderzeń kinetycznych" i podkreślił, że kwestia ta jest "rozważana wewnątrz agencji rządowych".

Szef połączonych sztabów nie chciał ujawnić dodatkowych szczegółów i zaznaczył, że decyzja o ewentualnym zaangażowaniu militarnym w Syrii należy do demokratycznie wybranych przedstawicieli władz USA. - Niewłaściwe byłoby z mojej strony, gdybym próbował wpływać na decyzję, ujawniając publicznie stanowisko, jakiego rodzaju siły powinniśmy użyć - dodał.

Komisja rozważała także nominację admirała Jamesa Winnefelda, również na drugą kadencję na stanowisku wiceprzewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. - Mamy całą gamę możliwości - powiedział Winnefeld o planowaniu operacji militarnej w Syrii. - Jesteśmy gotowi, aby działać, jeśli zostaniemy do tego wezwani - dodał.

"Czerwona linia" przekroczona

Barack Obama wielokrotnie zastrzegał sobie prawo do interwencji zbrojnej w Syrii, jeśli reżim Baszara al-Asada przekroczy "czerwoną linię" - mając na myśli użycie broni chemicznej przeciwko rebeliantom. W połowie czerwca Biały Dom oficjalnie przyznał, że owa linia została przekroczona i obiecał, bez podawania szczegółów, wsparcie militarne powstańcom. Spekulowało się o dostawach broni i ograniczonej strefie zakazu lotów nad Syrią.

Wcześniej rząd USA konsekwentnie odmawiał dozbrojenia rebeliantów w Syrii, obawiając się, że broń wpadnie w ręce radykalnych islamistów. Zgodził się jedynie na dostarczanie powstańcom nieofensywnych elementów wyposażenia wojskowego, jak kamizelki kuloodporne lub sprzęt telekomunikacyjny. Rząd USA pomaga też powstańcom w Syrii finansowo i - jak informowały media - skrycie pośredniczy w dostawach broni dostarczanej im przez kraje arabskie.

Kłótnia w Białym Domu

Kilka tygodni temu dziennikarz Bloomberga ujawnił, że w Białym Domu doszło nawet do kłótni o Syrię między gen. Dempseyem a sekretarzem stanu Johnem Kerrym. Kerry miał zażądać natychmiastowego uderzenia przeciwko reżimowi Asada, ale szef połączonych sztabów mu odmówił i wdał się w ostrą wymianę zdań.

Wojskowy nie zostawił suchej nitki na koncepcji sekretarza stanu i skrytykował jego ignorancję. Tłumaczył, że zbombardowanie lotnisk to nie jest "zrzucenie kilku bomb", ponieważ wiąże się ze zneutralizowaniem zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej, a to wymagałoby co najmniej 700 przelotów.

Gen. Dempsey uznał, że przy napiętym budżecie Pentagonu wikłanie się syryjską wojnę domową bez konkretnego planu wejścia i wyjścia nie jest w tej chwili korzystne dla USA. Z jego stanowiskiem zgadza się sam Obama.

Wojna domowa w Syrii trwa już ponad dwa latach i pochłonęła co najmniej 100 tys. ludzkich istnień. Według ostatniego raportu ONZ miesięcznie ginie tam 5 tys. ludzi, a miliony ludzi musiały uciekać ze swoich domów.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)