Dotarliśmy do porażającego raportu o agresji w policji, który ukrywa MSWiA
Bicie, używanie pałki, kajdanek, a nawet broni palnej. Niekiedy zupełnie bez powodu. Prawie co drugi policjant brał udział w interwencji, podczas której używano nieuzasadnionej agresji. 64 proc. funkcjonariuszy to zwolennicy przeprowadzania interwencji "wszystkimi dostępnymi metodami" – wynika z trzymanego w tajemnicy przez MSWiA raportu dot. agresji w policji, do którego dotarła Wirtualna Polska. Rzecznik komendanta głównego policji przyznaje, że nie czytał dokumentu. Wiceszef resortu Jarosław Zieliński zna raport, ale nie chce rozmawiać o szczegółach.
27.11.2017 | aktual.: 27.11.2017 17:33
Grudzień 2016 roku, pół roku przed ujawnieniem przez TVN śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie. Do wąskiego grona dowództwa policji trafia pismo z zaproszeniem do siedziby MSWiA na spotkanie poświęcone omówieniu wyników ”pogłębionego kompleksowego badania dotyczącego problemu agresji w policji”.
- Wyniki badania były wstrząsające, jednak po prezentacji nikt go nie dostał. Zostały skutecznie schowane przez ministra Zielińskiego – mówi nam informator zbliżony do resortu.
- W sytuacji, gdy raport jest zamówiony przez resort, tylko do ministra należy decyzja o tym, jak go wykorzystać - dodaje były pracownik MSWiA.
Bezprecedensowe w historii policji badanie - jak ustaliła Wirtualna Polska - przeprowadziła firma Synergion na podstawie ankiet wypełnionych przez losowo wybraną grupę 4 tysięcy funkcjonariuszy. Policjanci mogli odpowiadać szczerze, bo kwestionariusze były anonimowe.
Minister wie o reporcie, ale nie chce o nim rozmawiać
O badanie zapytaliśmy w środę wychodzącego z Sejmu wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego.
– Tak, kojarzę – mówi minister.
– Wynik badania jest porażający zwłaszcza w kontekście przypadków agresji ujawnianych przez media – zauważamy.
– Nie mam wszystkiego w głowie, w pamięci. Ważnych spraw jest bardzo wiele – rzuca minister, uciekając do samochodu i prosi o kontakt z biurem prasowym.
Służby prasowe resortu nie chcą nam pokazać raportu i odsyłają do Komendy Głównej Policji, której dokument został przekazany. Policja odbija piłeczkę i kieruje z powrotem do ministerstwa. Rzecznik KGP Mariusz Ciarka przyznaje, że "nie miał przyjemności przeczytać raportu". Dodaje, że jeśli ma go policja, to dokument mógł trafić do biura kadr albo kontroli. – O udostępnienie, wydaje mi się, najlepiej się zwrócić do MSWiA, skoro to oni byli dysponentami – radzi rzecznik.
Raport jest trzymany w tajemnicy i chroniony hasłem
Dokument udaje nam się zdobyć drogą nieoficjalną. Nasz informator wyjaśnia, że raport formalnie nie jest tajny, choć faktycznie jest trzymany przez resort w tajemnicy. Plik, który dostajemy jest zabezpieczony hasłem.
“Badanie dotyczące problemu występowania w Policji agresji skierowanej przeciwko osobom spoza Policji” ma 131 stron.
Według naszych rozmówców, mimo anonimowości badania, funkcjonariusze chętniej odpowiadali, że byli świadkami agresywnych zachowań kolegów, niż sami się przyznawali do łamania prawa.
“Czy był pan kiedykolwiek uczestnikiem sytuacji, w której pojawiły się działania policjanta, mogące w oczach osób spoza policji być uznane za przejaw nieuzasadnionej agresji?” – pytają autorzy badania.
Twierdząco odpowiedziało 45 proc. funkcjonariuszy.
Kolejne pytanie dotyczy roli, jaką dany policjant odegrał w takiej sytuacji.
31 proc. - w roli świadka, 62 proc. w roli jednego z interweniujących, a 8 proc. badanych przyznało, że sami dopuścili się nieuzasadnionej agresji.
Policjanci przyznają się do nieuzasadnionej agresji z wykorzystaniem pałki, czy kajdanek
W odpowiedzi na pytanie, jaki był charakter działań policjanta, który przekroczył granicę dopuszczalnej agresji, 27 proc. wskazało na użycie siły fizycznej, 23 proc na agresję słowną, 12 proc na użycie kajdanek, 8 proc. na użycie pałki, a 5 proc. na zadanie uderzeń. 5 proc. przypadków dotyczyło użycia gazu, a 1 proc. użycia broni palnej.
Autorzy badania zapytali w nim też o ocenę konkretnych sytuacji.
Z odpowiedzi funkcjonariuszy wynika – jak zauważyli – że “prawie 1/3 badanych akceptuje użycie SPB (środków przymusu bezpośredniego, jak pałka, czy paralizator – przyp. WP) mimo braku bezpośredniego zagrożenia, a jedynie z powodu obelg”.
Na pytanie o poziom agresji w policji 31 proc. badanych odpowiedziało, że większość funkcjonariuszy miało sytuacje, w których zachowali się bardziej agresywnie, niż to było konieczne. Według 7 proc. takie zachowanie mają na koncie wszyscy policjanci.
Użycie gazu wobec młodzieży dobrze widziane
“Policjant użył pałki służbowej wobec mężczyzny, który na wezwanie oddał broń palną, leżał obezwładniony na ziemi, ale nadal był wulgarny i wyzywał policjantów” – brzmi opis jednej z interwencji. 30 proc. badanych oceniło zachowanie policjanta jako dopuszczalne.
Co trzeci pozytywnie ocenił zachowanie funkcjonariusza, który “w reakcji na obelgi i wyzwiska ze strony grupy młodych ludzi, których kolegę legitymował, użył wobec nich miotacza gazu”.
Funkcjonariusze w wywiadach deklarowali, że najważniejsze podczas interwencji jest jej sprawne przeprowadzenie. Przyznawali też, że “siła i przewaga jest kluczowa”. “Ważne, by zakończyć interwencję sukcesem – działania, jakie w tym pomagają są mniej istotne. Kluczowy jest cel, a nie metody, jakie do tego prowadzą” – podkreślono w raporcie.
"Wszystkie dostępne metody" dozwolone, a broń palna może przeszkodzić w karierze
“Policjant powinien wyegzekwować współpracę osób, wobec których prowadzi interwencję wszystkimi dostępnymi metodami” – oceniło 64 proc. badanych na stanowiskach dowódczych i 54 proc. funkcjonariuszy niższych rangą.
Z raportu wynika, że “po naprawdę ciężkie techniki i narzędzia zatrzymań (np. broń palna) funkcjonariusze sięgają w ostateczności”. “Deklarują, że ocena zasadności użycia ciężkich narzędzi może wpłynąć negatywnie na ich ścieżkę kariery. Dodatkowo – zgłaszają brak lżejszych narzędzi, które mogłyby być pomocne w zatrzymaniach (np. paralizator). W chwili obecnej „łatwiej” jest im kogoś pobić, niż ostrzegać bronią palną” – podkreślono w raporcie.
Policjanci przyznali też, że w czasem muszą używać wulgaryzmów, by “uzyskać przewagę nad osobą, która posługuje się takim językiem. Nie było to dla nich ciężkie wykroczenie.”
Według autorów raportu przypadki nieuzasadnionej agresji wynikają m.in. z tego, że funkcjonariusze nie są pewni swoich umiejętności “ze względu na słabą dostępność szkoleń i rzadki udział w trudnych interwencjach”.
Autorzy raportu podkreślają, że w 2014 roku złożono dwa tysiące skarg na agresywne zachowania funkcjonariuszy. Z ich analizy wynika, że ofiarami agresji są przede wszystkim "zwykli obywatele poddawani rutynowej kontroli”.
Wśród zaleceń, które mogą zmniejszyć przypadki agresji, wskazano m.in. specjalistyczne kursy i szkolenia. “Przełożeni niechętnie pozwalają swoim funkcjonariuszom na uczestnictwo w nich” – czytamy w raporcie z badania.
Policjanci chcą używać paralizatorów
“Funkcjonariusze postulują także lżejsze narzędzia – np. paralizatory, których nie bali by się używać podczas interwencji, a ich skutki nie byłyby tak drastyczne, jak np. broni palnej” – podkreślają autorzy.
Zlecone przez MSWiA badania wynikały z przyjętej w 2015 roku strategii dot. "naruszenia praw człowieka w policji”. “Tematyka agresji w policji nie doczekała się do tej pory stosownych opracowań badawczych” – zapisano w dokumencie, do którego dotarliśmy.
Po przejęciu władzy przez PiS w 2015 roku w MSWiA doszło do zmian kadrowych, które nie ominęły odpowiedzialnego za badanie departamentu analiz i polityki migracyjnej. – Kierownictwo tego departamentu, podobnie jak wielu innych, zostało wyczyszczone. Jedna z osób, której nie można było wyrzucić, bo jest urzędnikiem służby cywilnej zajmuje się teraz wpisywaniem danych do bazy – mówi jeden z informatorów.
Zdaniem innego rozmówcy zalecenia raportu nie były wdrażane aż do czasu, gdy TVN w maju 2017 roku ujawnił przypadek tragicznej śmierci Igora Stachowiaka. Mężczyzna zmarł po tym, jak policjanci na komisariacie we Wrocławiu wielokrotnie razili go paralizatorem.
Adam Bodnar: policja ma problem z agresją
Kierownictwo MSWiA zapewnia, że przypadki agresji wśród policjantów to wyjątki. Innego zdania jest Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. W rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że policja ma problem z agresją. – Takie sprawy się regularnie powtarzają od lat, dochodzi też do tortur. To trzeba wypalać żelazem. Zarówno przez karanie winnych, jak i odpowiednie szkolenia, czy odpowiednie testy psychologiczne przy rekrutacji – mówi Bodnar.
Dodaje, że tylko w 2016 roku do jego biura trafiło 27 skarg na policjantów używających przemocy.
Minister i resort unikają odpowiedzi
O treść ocenę raportu chcieliśmy też zapytać Jarosława Zielińskiego. Wiceszef MSWiA nie odbierał jednak telefonu. Ponowne złapanie ministra w Sejmie w piątek okazało się niemożliwe. Straż marszałkowska wprowadziła tego dnia nowe zasady i szczelnym kordonem oddzieliła dziennikarzy od wychodzących z Sejmu polityków.
Wcześniej wysłaliśmy szereg pytań do biura prasowego MSWiA. Pytaliśmy o wyniki badania, jego koszt i o to, komu zostały przekazane jego wyniki.
Biuro prasowe nie odpowiedziało na pytanie o wyniki i koszty badania. Zapewniło za to, że Zieliński przekazał raport Jarosławowi Szymczykowi, komendantowi głównemu policji, "ze wskazaniem wykorzystania zawartych w nim rekomendacji".
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że resort wydał na badanie 100 tys. zł.
Raport trafia do działu kadr
O raport pytamy Krzysztofa Łaszkiewicza, pełnomocnika komendanta głównego ds. ochrony praw człowieka, który twierdzi, że dokument trafił do działu kadr komendy.
– Raport nie jest tajny. Nie dostałem w jego sprawie wytycznych, ale mam go i z niego korzystam – zapewnia.
Może go pan udostępnić? – pytamy.
– Nie mogę. Zgodnie z zasadami proszę się zwrócić do rzecznika prasowego – mówi Łaszkiewicz.
– Raport nie powstał ze względu na problem z agresji w policji, tylko na skutek zaleceń komitetu Rady Europy. Zachowania agresywne to są szczątkowe przypadki – podkreśla.
Odmiennego zdania jest Grzegorz Karpiński, który był wiceszefem MSWiA w 2015 roku, gdy resort zlecił badanie. – Rada Europy odegrała pewną rolę, ale dostrzegliśmy też, że policja ma problem z agresją. Mówili nam o tym sami funkcjonariusze – przyznaje.
W poniedziałek dostaliśmy odpowiedź od rzecznika komendanta głównego policji, którego prosiliśmy o komentarz do raportu. Mariusz Ciarka podkreślił, że raport dotyczy "możliwych zjawisk sprzed co najmniej kilku lat", a jego autorzy nie wykazali "niewłaściwych rozwiązań na poziomie strukturalnym i organizacyjnym".
Według niego "wszelkie przejawy nieprawidłowości w zakresie podejmowanych przez funkcjonariuszy działań podlegają ocenie i analizie", a "w każdym przypadku podejrzenia naruszenia prawa natychmiast informowana jest prokuratura".
Rzecznik zapewnił też, że w policji są prowadzone liczne szkolenia m.in. w zakresie stosowania środków przymusu bezpośredniego, technik prowadzenia interwencji, a także kurs posługiwania się paralizatorem, czy szkolenie dla oficerów kadry zarządzającej pt. "Zrozumieć zło",