Doświadczenie poznawcze w kamiennym ogrodzie Zen
Doświadczenie poznawcze jakie osiąga się w kamiennym ogrodzie Zen można interpretować na wiele sposobów.
Na przykład – jako osobiste przeżycie zasadności logiki wielowartościowej, która odrzuca formułę niesprzeczności i wyłącznego środka, poprzez unaocznienie możliwości jednoczesnego bycia czymś – i czymś przeciwnym. Równocześnie rzeczą (bo kompozycja kamieni, manipulując niejako obserwatorem, wywołuje w nim nagły stan skupienia), i – podmiotem, bo ów stan pozwala pełniej przeżyć własną, unikalną jednostkowość. A sam kamienny ogród stawał się w tej sytuacji jakby podmiotem, posiadającym – nieintencjonalną wprawdzie, ale – sprawczą – siłę. A równocześnie – wciąż pozostawał zbiorem rzeczy.
To samo można jednak uznać za przykład działania logiki dwuwartościowej. Równie uprawnione jest bowiem twierdzenie, że to nie ogród nami manipuluje, ale – sam obserwator, obdarzony zdolnością rezonowania na estetyczny bodziec, reaguje nagłym stanem skupienia w odpowiedzi na określoną kompozycję, której struktura koresponduje ze strukturą neuronową jego mózgu. Owa kompozycja z kamieni, wypracowana przez wieki, na zasadzie prób i błędów, uzyskała bowiem walor „kompletności”, tworząc u patrzącego wrażenie, że niczego nie brakuje i niczego nie ma w nadmiarze. I to owa kompletność formy pozwala obserwatorowi doznać kompletność chwili i samego siebie.
Kamienny ogród jest tylko przygodnym katalizatorem tego przeżycia, aktualnym nośnikiem kanonu „kompletności” (który można nazwać „pięknem”) i który pasuje do „syntezującego apriori” w strukturach naszego mózgu. Apriori, któremu można nadać walor transcendencji (czy – uznać za olśnienie pozwalające zbliżyć się do platońskiej Idei piękna) ale które ma zapewne czysto fizykalne wyjaśnienie.
Zresztą i pierwszą, wielowartościową interpretację też można przełożyć na inną perspektywę. Wystarczy „bycie” zastąpić procesualnym „istnieniem” i pokazać, że mamy tu do czynienia z sekwencją odmiennych relacji. Najpierw – przeżycie estetyczne w którym wcale nie trzeba „upodmiatawiać” rzeczy, jak czynią to Japończycy, mówiący „iż ogród dał nam się poznać”. Obserwator jest rzeczywiście w tym momencie biernym odbiorcą impulsu – quasi – przedmiotem. Ale ogród dalej jest tylko zbiorem rzeczy. To w nas zaszła przemiana. Jej warunkiem był stan otwartości ( a nawet – chwilowe zawieszenie dotychczasowej tożsamości), aby móc przeżyć to nagłe wewnętrzne rezonowanie z kompletnością kompozycji.
Nie oznacza to jednak „urzeczowienia” obserwatora. Jego podmiotowość nie znika. To on sam ją – pozornie – zawiesza, rezygnując z wtłaczania się w jednoznaczne określenia i ryzykując wejście w szarą strefę nieokreśloności. To co znika w tym momencie (czasem już na zawsze – gdy potrafimy utrwalić ów stan poznawczej gotowości) to „różnica” rozumienia jako „granica”, której bronimy i przy pomocy której odgradzamy się od świata.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski