Dorn: moralność zdegenerowanego krokodyla Gazety Wyborczej
Bardzo źle się stało, że o tym, czy tacy ludzie, jak Bronisław Wildstein, mogą czy nie mogą funkcjonować jako znani opiniotwórczy dziennikarze, zadecydowało swoją - rzeczywiście skandaliczną pod każdym względem, zwłaszcza etyki dziennikarskiej - akcją kierownictwo "Gazety Wyborczej", które zaprezentowało tutaj moralność zdegenerowanego krokodyla - powiedział w środę Ludwik Dorn, przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości w "Salonie Politycznym Trójki", komentując wyniesienie przez redaktora Bronisław Wildsteina listy zasobów archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej.
04.02.2005 | aktual.: 22.03.2005 13:36
Ludwik Dorn dodał, że odczuwa bardzo dużą wewnętrzną moralną solidarność z Bronisławem Wildsteinem. Ta lista służy dziennikarzom jako pomoc w ich poszukiwaniach - to był jedyny cel przekazania im przeze mnie tej listy - powiedział sam Wildstein.
Lista, którą wyniósł już były publicysta "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein z Instytutu Pamięci Narodowej, jest dostępna w Internecie. Na jednym z darmowych serwerów udostępniono ją w czwartek.
"Wildstein powtarza, że padł ofiarą 'partii antylustracyjnej'. Zarzuca, że to 'Gazeta' nastraszyła ludzi, nazywając listę 'ubecką'. A jak nazwać ten zestaw nazwisk gromadzonych przez SB, odsyłających do teczek, które wypełniał owocem swej ponurej pracy personel służb PRL? Kto jest prawdziwym twórcą tej listy? Choć Wildsteina krytykowało wielu, jego obrońcy kontratakują głównie 'Gazetę'" - napisał Piotr Pacewicz w czwartkowym wydaniu "Gazety Wyborczej".