PolskaDorn: istniał tutaj element czasowej koincydencji

Dorn: istniał tutaj element czasowej koincydencji

Do instytucji KRRiT zawsze odnosiliśmy się z bardzo dużym krytycyzmem. Ona stanowi coś w rodzaju przesłony. Ma w znacznej mierze i utrzymała - inaczej, moim zdaniem, być nie może - charakter dość sztuczny - powiedział wicepremier Ludwik Dorn w Salonie Politycznym Trójki.

Dorn: istniał tutaj element czasowej koincydencji
Źródło zdjęć: © PAP

11.01.2007 12:47

Michał Karnowski: Kto po Wildsteinie?

Ludwik Dorn: O ile ja wiem, to pan Wildstein jest ciągle prezesem TVP, w związku z tym ja bym już nie dyskutował kto po. A poza tym ja mam taką zasadę, że w ogóle tam, gdzie decyzje kadrowe należą do mnie - to ja najpierw podejmuję te decyzje, a potem je ogłaszam.

Tu należą do Pana?

- Nie. Tu nie należą do mnie.

Ale czy możemy zamknąć oczy na te tytuły prasowe: Skrzypek prezesem po targach, targ - Wildstein za Skrzypka, NBP dla Skrzypka za głowę Wildsteina? To wszystko wymysły?

- Sądzę, że to są w znacznej mierze wymysły, że istniał tutaj ten element czasowej koincydencji. A poza tym, wszystkie informacje są tutaj znane, jawne. Każdy może je przeanalizować i wyciągnąć wnioski.

Ale czy ta koincydencja, tzn. kilka minut przed głosowaniem w sprawie pana Skrzypka, zresztą przesuwanym ciągle, KRRiT uzupełnia członków, skład rady nadzorczej TVP w taki sposób, że LPR i Samoobrona zyskują większość, to przypadek?

- Ja bym to zaliczył do czasowej zbieżności.

Przypadkowa zbieżność, która daje przewagę w radzie nadzorczej TVP?

- Powiedziałem. Ja bym to zaliczył do czasowej zbieżności.

Tylko, że wczoraj w radiu Zet Joachim Brudziński, sekretarz generalny PiS postawił sprawę jasno, jak pisze dziś jedna z gazet, ale i bardzo brutalnie: o składzie rady TVP zdecyduje działający w kancelarii premiera zespół specjalny złożony z sekretarzy stanu: Lipińkiego z PiS, Pawłowca z LPR i Filipka z Samoobrony. Nie ma Pan poczucia, że to jednak jest granda?

- Nie. Nie mam poczucia, że to jest granda - to bardzo mocne i specyficzne słowo.

Albo może zlikwidujmy KRRiT?

- Jak Pan wie, to był element projektu - i ciągle jest element projektu - PiS-owskiego zmiany konstytucji i w ogóle zmiany ładu w mediach publicznych. I jak Pan wie i ci, którzy śledzą dyskusje polityczne w Polsce, do instytucji KRRiT zawsze odnosiliśmy się z bardzo dużym krytycyzmem. Ona stanowi coś w rodzaju przesłony. Ma w znacznej mierze i utrzymała - inaczej, moim zdaniem, być nie może - charakter dość sztuczny. I tyle.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)