Szef Sił Powietrznych złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie lądowania Jaka-40 na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia, kilkadziesiąt minut przed katastrofą rządowego tupolewa. W zawiadomieniu napisał, że załoga Jaka mogła naruszyć przepisy wykonywania lotów, lądując w warunkach atmosferycznych poniżej minimalnych, do których była szkolona.
Kontrole prowadzone są też w 8. Bazie Lotnictwa Transportowego w Krakowie, która m.in. samolotami CASA przewozi polskich żołnierzy na trasie do Afganistanu.
Według pilotów 36. specpułku, zgłoszenie sprawy do prokuratury to polowanie na czarownice - pisze dziennik. Informatorzy "Rzeczpospolitej" mówią, że zawiadomienie może być ruchem wyprzedzającym ze strony Dowództwa Sił Powietrznych.
- Zarzuty należałoby postawić osobom, które są znacznie wyżej, czyli cywilom i wojskowym, którzy byli odpowiedzialni za to, co w pułku się działo - mówi osoba znająca kulisy śledztwa.