PolskaDonald Tusk władzy nie odda

Donald Tusk władzy nie odda

Donald Tusk nie zamierza oddać władzy w
partii na majowym kongresie. Rozmówcy "Gazety Wyborczej" z PO
potwierdzają: - Jest faworytem. Poważnie o rywalizacji z nim myśli
wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

13.03.2006 | aktual.: 13.03.2006 07:31

Wciąż jednak nie ogłosił decyzji, waży swoje szanse. Możliwe, że zrezygnuje ze startu, gdy otrzyma propozycję zostania jednym z wiceprzewodniczących - prognozuje "Gazeta Wyborcza".

Podobnie Jan Rokita. Media informują, że gotów jest kandydować przeciw Tuskowi, Rokita nie dementuje, nie chce bowiem obniżać swej "wartości rynkowej". Przed wyborami parlamentarnymi nie pilnował partyjnych interesów i Tusk z Grzegorzem Schetyną skreślili z list kilku jego kandydatów - przypomina dziennik.

Według dziennika, jest też inny powód braku dementi. Ubiegając się o przywództwo Komorowski może zgromadzić wokół siebie platformianych niezadowolonych, zwłaszcza konserwatystów. A to Rokita jest ich symbolicznym liderem i nie chce tej pozycji tracić.

Wiadomo jednak, że bycie szefem partii nie jest ani jego marzeniem, ani żywiołem. Rokita nie jest bowiem politykiem partyjnym, tylko tzw. państwowcem bardzo poważnie przygotowującym się do roli premiera. Przed ostatnimi wyborami blisko dwa lata pracował ze sztabem ekspertów nad programem rządu, który nie powstał.

Teraz stoi na czele gabinetu cieni Platformy i - jak słychać w sejmowych kuluarach - "wymaga ostrej pracy". - Wydzwania do swoich "ministrów" o różnych porach dnia i nocy - opowiada polityk PO - prosi o stanowiska w kwestiach, którymi zajmuje się rząd Marcinkiewicza lub które zaniedbuje. Czasem słyszy odpowiedzi, czasem zamiast odpowiedzi jest zakłopotanie. Ale zmusza posłów do ciężkiej pracy.

PO chce je wygrać z PiS-em. Ale też z SLD, głównym dziś konkurentem do miana "alternatywy wobec braci Kaczyńskich". Jednak w sejmowych potyczkach z PiS Sojusz staje się coraz częściej partnerem Platformy. Stąd pytanie, czy w nowym Sejmie może dojść do koalicji obu partii.

- Taki układ wydaje mi się bardzo mało prawdopodobny - powtarza dwa razy w wywiadzie dla "Faktu" Tusk. Ale dodaje: Problem polega na tym, że ambicje braci Kaczyńskich doprowadziły do przekroczenia wszelkich barier w polityce. Dziś wolno wszystko. Jestem więc powściągliwy w deklaracjach, bo to, co się stało w ostatnich miesiącach, faktycznie zrewolucjonizowało polską politykę". Słowem Tusk zamyka najpierw drzwi przed SLD, a potem lekko je uchyla. Co zrobi po wyborach? Nie wiadomo, dziś PO ma wciąż nadzieję, że będzie rządzić sama. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)